Maciej Sz.

Dziękuję i pospolite ruszenie.

Pospolite Ruszenie to termin znany z kart historii naszej ojczyzny. Są jednak sytuacje i chwile, kiedy następuje ono również nieoczekiwanie na naszych oczach pośród ludzi, którzy przejęci sytuacją lub wydarzeniami chcą podzielić się z nami swoja pomocą. Takiego poruszenia doświadczyłem w przeciągu ostatnich kilkudziesięciu godzin i myślę, że również takiego pospolitego ruszenia doświadczała święta Rodzina w drodze do Betlejem, jak również kolejnych latach. Chciałbym w tym miejscu podziękować wszystkim za okazane serce i pomoc, dostarczone leki, aparaturę i inne niezbędne rzeczy, które włączamy w przywracanie harmonii naszego organizmu. Wszystkich Was polecam w modlitwie, jak i siebie samego wraz z moją rodziną wciskam w wasze głowy i serca. Myślę, że jest to swego rodzaju jedność budowana w mocy i sile Bożego Ducha, której diabeł nie jest w stanie pokonać, kiedy otoczona jest murem Modlitwy Różańcowej. Te proste paciorki, które mogą czasami nas zniechęcać w swej monotonnej budowie i wydawać się bezowocne w odniesieniu do przeżywanych problemów i podnoszonych oczekiwań wobec Boga, mają swoją moc i siłę, która ujawnia się tam, gdzie my nie patrzymy lub nie spoglądamy, albo pewnych spraw zwyczajnie nie dostrzegamy.
Patrząc na świętego Józefa myślę sobie, że chłop miał i szczęście i wielkie serce. Wyobrażacie sobie sytuację, w której przyśniłoby się Wam, że macie natychmiast wyjechać z tego lub takiego miasta, bo grozi Wam niebezpieczeństwo. Wy się budzicie i tak też czynicie. Jakże osobowe musi być spotkanie z Aniołem, nie wspominając spotkania z Bogiem. Ile w tym spotkaniu i takiej rozmowie musi być wzajemnego przenikania, ale zarazem mocy, która daje poczucie bezpieczeństwa, połączone z odwagą i posłuszeństwem Bożemu Słowu. Patrząc na postawę Józefa w drodze do Betlejem, mamy obraz milczącego mężczyzny, który skupia swą uwagę na zapewnieniu bezpieczeństwa i wygody Bożej Matce. Nie narzeka, nie wymądrza się, nie chwali. Nie ma w nim postawy pytania: dlaczego mnie wybrałeś? Nie ma postawy narzekania: znowu musimy podróżować? Nie ma postawy samouwielbienia: jakże wspaniale, że to ja. Jest tylko działanie i droga. Towarzyszenie Bożej Matce i Jezusowi w drodze. Dbanie o ich bezpieczeństwo. Idąc dalej sam początek Odkupienia można uznać za nielogiczny i niezgodny z naszymi ludzkimi oczekiwaniami. Myślę, że o tym kiedyś wspominałem, dlatego tylko sygnalizuję, że pewnie wolelibyśmy Boga narodzonego w Pałacu, napełniającego naszą codzienność dobrobytem i prowadzącego nas do materialnego spełnienia. Być może to tylko moje odizolowane samopoczucie, które nie dotyczy większości z was, a właściwie nikogo. Dziwnym jednak biegiem rzeczy, to właśnie z Panem Bogiem i tym narodzonym Dziecięciem Jezus w ubóstwie betlejemskiego żłobu mamy największe problemy. Ogólnie i tak generalnie to ze wszystkim się najczęściej zgadzamy i na wszystko się godzimy, ale tak już szczegółowiej, konkretniej, to niekoniecznie. Nie piszę tego, aby kogokolwiek z was oskarżać, zniechęcać, wzbudzać jakiekolwiek poczucie winy czy też lęku. Nie mam takiego prawa, bo pierwsze sam nie jestem ideałem, a po drugie całkiem możliwe, że robię rzeczy dużo gorsze. Tylko Pan Bóg jest w stanie osądzić serce człowieka. Zna je i przenika do głębi. W tym tygodniu nasze wielkie świąteczne plany zostały zredukowane do minimum. Można powiedzieć, że starte na pył. Miało być tak pięknie, cudownie i zarazem doniośle, a tymczasem zostaliśmy w czwórkę tutaj w Wiedniu i wiadomo, że w Wiedniu będziemy obchodzić Boże Narodzenie. Nie jestem z tego tytułu ani zły, ani rozczarowany. Przez te kilkadziesiąt godzin w mej głowie rodziły się i krążyły różne myśli i dalej się jeszcze do końca nie wykluły, ale myślę, że skoro tak się stało, to nasza droga do Betlejem, albo ma ulec wydłużeniu, albo została zweryfikowana, jak również zweryfikowane zostało samo miasto Betlejem. Choć nazwa ta sama, to miejsce jednak inne. Dom Chleba, Dom Narodzin Bożego Syna. Tak więc jest się nad czym jeszcze zastanawiać i zamyślać. Raz jeszcze w tym miejscu dziękuję całym sercem za konkretne wsparcie, pomoc i modlitwę. Nie dość powiedzieć, że prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie. Tym razem tego doświadczam ja i cała moja rodzina.

Ps. Choć tekst był już prawie gotowy w piątek, to wstrzymywałem się z jego publikacją, ale sam nie wiem dlaczego. Dzisiaj natomiast może wieczorem coś jeszcze dorzucę, a tymczasem dziękuje i pozdrawiam wszystkich, życząc dobrego czasu.


Ähnliche Artikel