Maciej Sz.

Okruchy. Stopnie życia.

Dzisiaj, kiedy dotarłem do domu emocje biegu ciągle są mocne, ale powoli zaczynają opadać niczym ziarna na glebę. Zapadają one w moim sercu. Chciałbym za rok, jeśli zdrowie pozwoli, stanąć kolejny raz na starcie, z nowymi założeniami i nową nadzieją. Wyobrażając sobie życie, jako wchodzenie po schodach można powiedzieć, że każdy dzień i każde doświadczenie, zarówno to dobre i słodkie w swym smaku, jak również bolesne i gorzkie stanowią kolejne stopnie drabiny naszego życia. Naszej codzienności. Jeden wyrwany stopień sprawia, że drabina życia traci swoja smukłą i zwartą, stabilna konstrukcję. Staje się wyszczerbiona, a w pewien sposób nieautentyczne. Dzisiaj chciałbym dotknąć w kilku słowach właśnie tej małej goryczy, która często zakwasza nam stawy i doprowadza serca do zawału.
Jej imiona są bardzo różne, a paleta bogata. To smutek, zdrada, ból odrzucenia, niezrozumienia, braku akceptacji, brak nadziei, jak również całkowity brak chleba powszedniego lub zbyt zachłanne jego pragnienie. Te imiona niczym korniki ukryte głęboko pod skorupą kory, toczą od środka nasze myśli i uczucia. Kornika trzeba znaleźć. Zlokalizować jego miejsce i wyeliminować, wszak swoim sposobem życia może odciąć nas od naszych korzeni, a co za tym idzie, sprawić, że nasze drzewo życia zacznie usychać. Pomyślałem sobie dzisiaj, że biedna bywa nasza wiara, skoro nie dostrzegamy życia bijącego ze źródła sakramentów. Może to jakiś chochlik i nie korona nas toczy, ale kornik niewiary. Niewiary w Bożą obecność, jak również w swoją wartość. Umiejętność nazywania i diagnozowania problemów, o czym pisałem wczoraj staje się pierwszym krokiem uwalniającym nas od tego szkodnika niewiary. Niewiary w Bożą obecność, jak również w drugiego człowieka. Zarówno w sensie tego, który jest bliski naszym sercom, jak i tego, który przecina drogą naszego życia. Sól jest jedną z najważniejszych przypraw, których używamy każdego dnia w naszych kuchniach. To ona sprawia, że niewyraziste potrawy uwydatniają swój smak i cieszą nasze podniebienia. Jej nadmiar natomiast szkodzi. Sprawia, że czujemy sól, ale nie czujemy smaku potrawy. W obrazie tego kryształu dostrzegam wspomniane imiona goryczy. Z jednej strony dzięki nim nasze życie wydaje się przesolone, a z drugiej nabiera smaku i uwydatnia swoją niezwykła wartość, a także trud do podjęcia którego zostaliśmy zaproszeni. Każdy, komu wydaje się, że życie składa się tylko z pozytywnych i dobrych stopni, doznaje uszczerbku na swojej drabinie życia. To właśnie dzięki nim potrafimy lepiej zrozumieć nie tylko samych siebie, ale nade wszystko również innych. Empatia, która rodzi się z doświadczenia staje się uchem naszego serca, które jest żywe w przeciwieństwie do tego, co słyszymy używają aparatów słuchowych. Właśnie dzięki nim pewne dźwięki, słowa lub całe zdania mogą zostać przerysowane lub nabrać nienaturalnego kształtu karykatury. Krótko mówiąc dostrajają nasze serca do słów, zachowań, wydarzeń, które chcemy słyszeć i które chcemy przyjmować. Za którymi podążamy. W których chcemy uczestniczyć. Jakże trudno jest nam zanurzyć się pod korą swojego serca i diagnozować wszelkiego rodzaju niebezpieczeństwa. Być może przyznanie się do błędu, wybaczenie ofiarowane komuś pomimo braku skruchy lub zadośćuczynienia. Trwanie w zamkniętej klatce domysłów i zranień, w poczuciu mniej lub bardziej świadomej zemsty, sprawia, że kora naszego serca powoli zaczyna usychać, a my sami stajemy się wyschniętymi akwenami pozbawionymi wody.
Zatem wracając do wątku złowrogich imion warto nie tyle z nimi walczyć i od nich uciekać, co zwyczajnie postawić nogę na kolejnym stopniu obdarowania i budowania drabiny swego człowieczeństwa. Swojej ludzkiej twarzy. Trudno sobie wyobrazić górski strumień bez źródła. Jeszcze trudniej zaakceptować człowieka bez odwołania się do jego Stwórcy. Rozmawiajmy ze sobą. Komunikujmy swoje emocje bez zbędnych ozdobników uwydatniających szczodrobliwość i hojność nas samych zbudowaną na fundamencie niezrozumiałego i nieodgadniętego świata Stwórcy. To wszystko co nas przekracza w sensie możliwości, wyobrażeń, zachowań i życia, czego się lękamy i boimy, złożone u stóp Źródła, staje się porodem kolejnego stopnia drabiny naszego życia. Zaczynamy doceniać, uśmiechać się i poszukiwać mocy złożonej w Nim, która przychodzi z pomocą naszej słabości i to każdej.

Ps. Nie ulegajmy złudzeniu, że musimy ze wszystkim radzić sobie sami. On jest i czeka na nasze kołotania, gotowy pospieszyć z pomocą


Ähnliche Artikel