Maciej Sz.

Prostota.

Potrafię pisać, ale czasami zamiast prostych słów i refleksji silę się nie na mądrość, która jest darem, lecz na mądrowanie. Błądzę wówczas niczym ślepiec pomiędzy lasem słów i zdań próbując z nich stworzyć rezerwat myśli i refleksji. Niestety ta droga jest złudna. Może kunsztem chcę sobie dodać wartości i w pewien sposób zbudować celebrytę, gdy tymczasem wielu z was powraca do mich tekstów po prostu, a nawet, gdy ich nie ma to jest, gdzieś obok w myślach, sercu i modlitwie. Prostota zawsze potrafi zachwycić, jest zrozumiała, a zarazem, tak jak fale oceanu lub morza uderza w przybrzeżne klify pozostawiając po sobie przesłanie. Dotyka głębi ludzkiego serca.
Przed dwoma dniami mogłem cieszyć się gościną w domu rodzinnym mojego przyjaciela. Było to krótkie, ale jakże piękne spotkanie, które pozostanie na zawsze w moim sercu. Można powiedzieć, że nie o ilość chodzi, lecz jakość, a jeśli przy tej okazji zdarzy się jeszcze cud, to mamy pełnię szczęścia i poczucie bezpieczeństwa, bo On, Wielki Bóg, daje o sobie znać przez ludzi i zwyczajne znaki, które są tak proste i zwyczajne, że trudno je uznać za Bożą interwencję. Ach ta prostota i ta zwyczajność.
Dzisiaj wpatrując się w pięknie zdobiony ołtarz, pomyślałem sobie, że w pewien sposób też pozbawiliśmy Boga owej prostoty. Nie zrozumcie mnie źle, ale przy tych barwnych malowidłach, mistycznych interpretacjach, przyozdobionych i kwitnących świeżymi kwiatami ołtarzach ginie Jego prosta i zwyczajna wielkość. Ginie spotkanie, które dokonuje się, gdy On przychodzi przez Słowo Boże, Eucharystię, posługę Kościoła, żonę, męża, dzieci, zwykłych ludzi. Tak trudno Go czasami tam odnaleźć. Stworzyliśmy ogromne pałace i zamki, chcąc poczuć namiastkę nieba na ziemi. Czujemy się z nimi tak dobrze, że nie mamy ani ochoty na to, aby odchodzić z ziemi i wierzyć w jakieś tam niebo. Szukać eschatologicznych przeznaczeń. W końcu to całe bogactwo i przesyt, tak bardzo nas ugniata, przygniata, zagniata, że brakuje nam powietrza i zaczynamy się dusić, nie czując Jego oddechu i Jego dłoni na naszym ramieniu. Nagle zostajemy ślepcami wierzącymi w moc swojej doskonałości, słowa, pisanych tekstów. Patrząc na swoje rowery i swoje wojaże czasami widzę, że jestem od nich poniekąd uzależniony i trudno jest mi się zebrać, przyznać do tego, że jeden wystarczy i nie trzeba więcej. Dzisiaj jednak nie jestem ani mocny ani na tyle silny, by sobie z tym poradzić. To moja słabość, która mocno więzi moje dłonie, umysł i serce. Nie ona stanowi jednak największa pokusę i problem. Największym problemem jest to, że tak łatwo uwierzyć nie tyle w materię, co w siłę dobrobytu i zapomnieć o rzeczach najważniejszych i najistotniejszych.
To piątkowe spotkanie, do którego raz jeszcze powracam po raz kolejny uświadomiło mi ile wartości niesie w sobie ludzkie życie, ludzka otwartość, szczerość. Czasami chcemy zapewnić dobrobyt swojej żonie i dzieciom, a nie potrafimy przekazać miłości, bo jej prostota pomyliła nam się z przepychem i bogactwem materialności, po prostu dostatkiem. Zapomnieliśmy, że jej materia utkana jest z obecności, koralików prostych słów, najprostszych gestów, wspólnych posiłków, żartów, spacerów, a także nieporozumień i kryzysów. One ją tkają, tworzą, scalają. Nic tak bardzo nie jednoczy małżonków, jak pokonane kryzysy. Nie buduje przyjaźni, jak rozwiązane problemy i zażegnane spory. Nie cementuje, jak zabliźnione rany.
Uwierzyliśmy w Boga, który daje i nie wymaga. Pokochaliśmy Jezuska ze stajni, zamiast Ukrzyżowanego. Być może dlatego, że do zmartwychwstania wcale się nam nie spieszy, ale zarazem marnotrawiąc zbyt duże ilości czasu na budowanie pałaców i wznoszenie murów, okopów śmiertelności, uśmiercamy w sobie i przy okazji wokół siebie proste życie, które jest najcenniejszym darem. Naturalną konsekwencją takiego stanu rzeczy wydaje się być niedocenienie prostoty. Patrząc na nas pod kątem zmysłów możemy odkrywać prawdziwe oblicze swego człowieczeństwa. Oczy, powonienie, smak, dotyk, to prostota naszego umysłu, który prowadzi nas jeszcze dalej w nieznane i nieodkryte arkana duchowości, gdzie jeszcze pełniej możemy odnaleźć siebie.
Pisząc dzisiejszy tekst, nie do końca sam rozumiem przesłanie, ale kiedy jutro będę czytał do kawy, może się uśmiechnę sam do siebie. Wiem jedno, że nikt z nas w tej wędrówce nie jest sam i wszystko do czegoś prowadzi, bo On wie, zna rozwiązania, a my musimy ciągle rozwiązywać łamigłówki, które są tak proste do rozwiązania.

Ps. Chciałem napisać prosty tekst, a wyszło, jak zawsze. Cóż dobrego dnia. Mędrca ze mnie nie będzie, może jedynie mądrala. Pozdrawiam Was i może do jutra.


Ähnliche Artikel