Maciej Sz.

Pytania

Dwadzieścia mil do Betlejem, to tytuł całkowicie symboliczny. Skrywa jedynie w sobie dwadzieścia wpisów. Chciałbym, aby okazały się pomocne w poszukiwaniu właściwej drogi i odczytywaniu drogowskazów, które niekiedy bywają zamazane, a może nawet niezrozumiałe. Swoją absurdalną treścią skłaniają do tego, aby je pozostawić niezauważonymi. To jest ów wspomniany spokój, który wybieramy zamiast poszukiwania swojej własnej wartości. To zdanie odnoszę bardzo osobiście do mojej postawy w sensie pracy przez ostanie lata, jak również do wszystkich tych postaw, w których bierzemy nasze talenty i zawijamy je szczelnie w chustę, zakopując głęboko pod ziemią, łudząc się, że ich wartość przynajmniej nie zniknie. Można byłoby w tym miejscu postawić bardzo proste i konkretne pytanie dotyczące ekonomii, co z inflacją? Patrząc w tym konkretnym przypadku, zjada ona dobro, które zostało nam powierzone, sytej się zaniechaniem owoców, które mogłyby się pojawić, lecz niestety zostały zakopane.

Zastanawiając się na tym, pozwalam sobie poteoretyzować w odniesieniu do Maryi i Józefa. Jak wiele pytań i wątpliwości musiało pojawiać się w ich głowach. Przecież mieli wszystko przygotowane do narodzenia swojego syna, Bożego Syna, a tymczasem muszą to zostawić i wyruszyć w drogę. Ów przymus nie jest jednak do końca pozbawiony wolności. To jest ciągle ich wybór i ich decyzja. Jedynie z historycznych opisów można wnioskować o konsekwencjach, które by ich spotkały, gdyby na ów spis się nie udali. Można również mówić o próbie krzyżowania planów i poszukiwania rozmaitych teorii, które łatwo uczynić spiskiem i konkretnym planem sprzeciwiającym się konkretnemu dobru, przyszłości. Zaufanie jednak daje pewność, która pozwala nawet pomimo przeciwności, jak również pomimo niepewności podjąć drogę, na końcu której jest światło. Czas Adwentu to nieustanna symbolika ciemności i światła Gra przeciwieństw, konkretnych postaw, znaków i działań. Kiedy spojrzymy na ten czas w sensie panującego spustoszenia i ciemności w naszych sercach za sprawą korony, różnych niepokojów społecznych, biedy na świecie i problemu migracji, to wówczas możemy dużo łatwiej uświadomić sobie znaczenie światła, które zaczyna wskazywać konkretny cel, rzucając najpierw poświatę, a później stając się konkretną ścieżką prowadzącą do celu. Wiele się mówi o siłach, które stoją za takimi, a nie innymi działaniami. Wielu przeciw nim się buntuje i wręcz popada w smutek i zwątpienie zadając sobie pytanie o to, co będzie dalej. Jak będzie wyglądała przyszłość i nasze życie. Z jednej strony chcemy liberalnej wolności, a z drugiej decydujemy się niekiedy na wolność wpisaną w pewne schematy i nakazy prawa, które były tak bardzo charakterystyczne dla Faryzeuszy i Saduceuszy. W tym duchu wartość wiary i człowieka zależy od wypełniania prawa, a nie od Daru Łaski, jak również samej wartości wsobnej, którą człowieka nosi w sobie od urodzenia, do naturalnej śmierci. Zatem można powiedzieć, że w tych niepewnych czasach, w których dookoła sączy się ciemność potrzebujemy konkretnego światła, konkretnej nadziei, konkretnej wskazówki, która pozwoli nam podążać we właściwym celu. Z całą pewnością trzeba powiedzieć, że takiej mocy nie mają ani moje artykuły, ani rożne filmy, reklamy, przemowy, szczepionki, lekarstwa, dobra materialne. Nie mają z prostego względu: są poddane duchowi przemijalności, a ten jest charakterystyczny dla tego świata. Jego mottem nie jest pełnia i cel, ale brak i możliwość realizowania siebie tak, jak ja tego chcę. Miliony panoszących się „jajów” nigdy nie zbudują jedności, w której podstawą wzajemnego funkcjonowania i zrozumienia, panującego ładu będzie Miłość. „Jajowie” chcą się realizować i mają oczywiście do tego prawo, wszak są wolni, ale jednocześnie swoją jajowością wzajemnie się wyniszczają. Paradoks wolności. Wolność pozbawiona wymagań, jak również nie znająca ograniczeń staje się z czasem sama w sobie demagogią i totalitaryzmem wyniszczającym wartość człowieka w jej imię.

Wędrując do Betlejem Maryja i Józef nie dosiedli wierzchowca, ale osła. Czy to nie dziwne, że najpierw Boża Matka podróżując do Betlejem, podróżuje na ośle, a później Zbawiciel wjeżdża do Świętego Miasta na ośle. Jakże zaskakująca paralella, która staje się klamrą spinającą dwa zbawcze wydarzenia. Dzisiaj cały dzień myślałem o tym, co napisać, czego się chwycić, czym się z wami podzielić. Cały dzień chodziłem i zastanawiałem się nad tym, jaki dom zbudowałem sobie lub nieustannie buduję w sensie owej drogi do Betlejem. Ksiądz Piotr Pawlukiewicz zwrócił uwagę na jeszcze jedne aspekt podróży Maryi i Józefa do Betlejem. Szli do swego rodzinnego miasta. Wracali do siebie, co znaczy, że aby spotkać Zbawiciela, trzeba powrócić do siebie, może nawet swoich dziecięcych o młodzieńczych lat, które były zapisane ideałami, marzeniami, ale co najważniejsze szczerym i dobrym sercem wolnym od dóbr doczesności. To właśnie owe dobra skłaniają nas do odgrywania ról, do „jajania”, które często bywa pasożytem naszego wnętrza.
Jest jednak światło. Tym światłem jest Boże Słowo. Tym światłem jest krzyż. Tym światłem jest Eucharystia. Tym światłem jest modlitwa, w której podajemy swoją dłoń Bożej Miłości, prosząc o to, aby nas prowadziła, abyśmy dali się zapisać w księdze życia. Czy to znaczy, że pragnienia związane z doczesnością są złe? Nie! To znaczy, że powinny być poddane Światłu, które je zweryfikuje w taki sposób, abyśmy nie utracili tego, co najcenniejsze, czyli życia wiecznego. Wracając jeszcze do ciemności, chcę wam powiedzieć, że wiele teorii spiskowych jest również ciemnością. Są zaledwie światełkami, które może zdmuchnąć najsłabszy wiatr pozostawiając w naszych sercach niepokój, pytania bez odpowiedzi, lęk i strach, wprowadzając wiele zamęt. Nie jest dobrze, kiedy się boimy i lękamy. Nie jest dobrze, kiedy się smucimy, ale to właśnie z tych chwil rodzi się pewność, kiedy pozwalamy sobie na to, aby je wznieść do góry i poddać konkretnej ocenie, zanurzając w świetle Słowa Prawdy.

Myślę, że na dzisiaj wystarczy. Kończąc ten tekst, mam wrażenie, że się nieźle wymądrzyłem dzisiaj przed wami. Moje myśli meandrowały niczym rzeka. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle? Pozostaje jednak nadzieja, że kiedy jutro sam będę czytał rano swój tekst, coś zrozumiem lub poznam w nowej perspektywie. A może wręcz przeciwnie? To są pytania, na które w tej chwili nie odpowiem, ale to nie znaczy, że pytań nie warto stawiać.

Ps. Tak oto jedno zdanie stało się najważniejsze w całości. To ostatnie. Jeśli macie sugestie lub uwagi, co do mojego pisania, chętnie ich wysłucham lub przeczytam. Życzę Wam dobrej nocy lub dobrego dnia. Jutro spróbuję się skupić tylko na jednym słowie: brak. Pozdrawiam.


Ähnliche Artikel