Zuzanna Bryniarska

Wywiad: Rozmowa o wojennej przeszłości

Opowieści, które możemy usłyszeć od swoich bliskich stanowią nieocenioną skarbnicę wiedzy i wspomnień. Często są one skupione wokół czasów, które znamy jedynie ze szkolnych lekcji historii. Dlatego tak ważne jest zapisywanie wszystkiego, co może posłużyć za świadectwo dawnych lat,  by dla przyszłych pokoleń były one dowodem na to, jak kiedyś wyglądał świat. Szczególnie ten najbardziej przerażający…

Chciałabym zapytać, czy zna Pani jakąś historię dotyczącą losów Pani rodziny podczas wojny?

Znam historię mojej cioci, Anny Kowal. Była siostrą mojego dziadka. Podczas II wojny światowej trafiła do obozu koncentracyjnego w Ravensbruck.

Czy mogłaby Pani opowiedzieć coś więcej na ten temat? Kiedy i w jakich okolicznościach Pani krewna trafiła do obozu?

Nie pamiętam dokładnej daty, ale wydaję mi się, że był to rok 1944. Mam książkę gdzie wszystko jest dokładnie opisane.

Jaka to książka?

Wandy Kiedrzyńskiej,  o kobiecym obozie w Ravensbruck. Ciocia Ania  została przewieziona do obozu transportem z Krakowa. Mama mi opowiadała, że ciocia jako młoda kobieta pracowała na poczcie. Któregoś dnia esesmani robili „łapankę” i zabrali ją, tak po prostu.

Wie Pani może jak wyglądało jej życie w obozie?

Wszystko co wiem na ten temat pochodzi z opowieści doktor Wandy Półtawskiej, którą moja ciocia poznała w obozie. Pani doktor napisała książkę pt. „I boję się snów” gdzie dokładnie opisuje życie więźniarek w Ravensbruck. Ciężka praca, głód i potworne eksperymenty, przez które kobiety chorowały albo umierały. Nikogo nie interesował ich los. One przecież były tam i tak po to, by umrzeć. Utkwiła mi w pamięci jedna historia. Co jakiś czas strażnicy obozowi zwoływali niektóre kobiety na środek placu przed barakami. Wtedy przyprowadzali ze sobą wielkiego psa, kazali mu rzucić się na jedną z kobiet i zagryźć ją. Któregoś dnia ponownie zarządzili zbiórkę. Wśród zebranych kobiet była Wanda Półtawska. Ustawiły się na placu i czekały. Strażnik wydał komendę psu, by rzucił się na panią Wandę. Pies zaczął skomleć i położył się przy jej stopach. Strażnik zastrzelił psa i odesłał kobiety do swoich cel. Nawet teraz gdy to opowiadam mam ciarki na plecach.

Pamięta Pani jeszcze jakieś opowieści związane z Pani krewną, z obozem i Wandą Półtawską? Może mogłaby też Pani opowiedzieć coś jeszcze o tej książce?

Podczas czytania książki Pani Półtawskiej najbardziej przeraziły mnie te doświadczenia. Wszystko jest dokładnie opisane. Jak kobiety leżały w gorączce, całe obolałe. Jak jedna leżąc na łóżku piętrowym zauważyła spadające ciało. Gdy spojrzała do góry, zobaczyła, że koleżanka z bloku wyrzuciła nie żyjącą już kobietę z łóżka, by samej móc się w końcu położyć. Moja ciocia i Pani Półtawska naprawdę miały szczęście, że przeżyły.

Czy poznała Pani swoją ciocię? Co Pani pamięta ze wspólnych spotkań?

Nie pamiętam wszystkiego dokładnie, bo byłam jeszcze dzieckiem, gdy ciocia przyjeżdżała w odwiedziny do mojego rodzinnego domu. Odwiedzała moją mamę razem z Panią Półtawską. Te wszystkie przeżycia bardzo je połączyły. Były przyjaciółkami.

Czy obóz i te wszystkie wydarzenia, które miały tam miejsce, dotkliwie wpłynęły na jej późniejsze życie?

Tak. Jest to chyba zrozumiałe, że człowiek po przeżyciu, można powiedzieć piekła, zmienia się. Pamiętam, że jako mała dziewczynka, gdy tylko dowiedziałam się, że ciocia przyjeżdża biegłam na przystanek, by na nią zaczekać. Wtedy szłyśmy razem za rękę do domu. Miałam ubraną spódniczkę. Ciocia zwróciła mi uwagę, że spódnica powinna być długa do kostek. Powiedziała, że grzeczne i skromne dziewczynki nie chodzą w krótkich spódniczkach. Zawsze nosiła bluzki z zakrytą szyją i bardzo długimi rękawami. Chyba nie chciała pokazać wytatuowanego numeru obozowego. Nie chciała, by było go widać.

Czy Pani krewna opowiadała co przeżyła?

Nie, nigdy nic nie mówiła. Nie poruszała tego tematu. Nikt nigdy nie dowiedział się od niej co przeżyła, co się działo, gdy była w obozie. Może nie chciała już o tym pamiętać. Jedyne co posiadam to książki, które chociaż w najmniejszym stopniu pomagają mi zrozumieć przez co przeszła.

Wspomniała Pani, że Wanda Półtawska i Anna Kowal zaprzyjaźniły się. Poznała Pani doktor Półtawską?

Tak. Razem z moją ciocią przyjeżdżały w odwiedziny do mojej mamy. Pani Półtawska uwielbiała chleb mojej mamy. Zawsze zjadała choćby najmniejszy okruszek. Ja będąc dzieckiem wyjadałam chleb i zostawiałam skórki. Nigdy nie zapomnę słów Pani Półtawskiej: „Kochanie, ja dzięki tej skórce mogę tu dzisiaj z tobą być”. Od tamtej pory nigdy nie zostawiłam żadnej skórki na talerzu.

Czy wie Pani coś jeszcze o swojej krewnej?

Jak już mówiłam, nigdy z nikim nie rozmawiała na temat obozu. Ale Pani Półtawska jest psychologiem. Bardzo często gdy obie przyjeżdżały w odwiedziny do mojego rodzinnego domu chodziły na długie spacery. Wydaje mi się, że wtedy ciocia zwierzała jej się ze wszystkiego. Co czuje, o czym myśli. Była bardzo wierząca. Pomagała każdemu. Swoje pieniądze oddawała ludziom, którzy byli w potrzebie. Niestety, byli również tacy, którzy wykorzystywali jej dobroć. Była wspaniałym człowiekiem.

Bardzo dziękuję za poświęcony czas. To była wspaniała historia.

Również dziękuję. Cieszę się, że mogłam ją opowiedzieć.


Ähnliche Artikel