Maciej Sz.

Źródło. Historia.

Czytając w ciągu kilku godzin historię Narodu Wybranego, zapisaną w Księdze Rodzaju, trudno jest ogarnąć umysłem całość, pamiętając o tym, że jej treść i przesłanie, stanowi zdecydowanie więcej, aniżeli tabletkę ze skondensowanymi minerałami rozpuszczaną w szklance wody. Ta historia przekracza nasz matematyczny upór, który zachęca do tego, aby wiele rzeczy wymierzać, przeliczać, ogarniać. Wiara jest ponad tym. Wielu z nas miało możliwość usłyszenia historii na temat życia jakiegoś człowieka, który odszedł przed nami, a którego światło życia zmieniło barwę z tej widzialnej oczyma zmysłów, oczyma tego świata, na tą, do której ciągle dojrzewamy. Czy da się w ciągu godziny opowiedzieć całego jego życie? Da się? Ale czy będzie ono zawierało wszystkie szczegóły, dylematy, problemy, trudności, radości, zwycięstwa i wygrane, z którymi nieustannie się mierzył? Dostaniemy jakieś informacje, być może najistotniejsze z punktu widzenia historii życia tego człowieka, szukając jednak odpowiedzi i próbując poznać, zobaczyć więcej musimy wybrać się w drogę, która poprowadzi nas ścieżkami jego życia.
Na marginesie warto zauważyć, że Naród Wybrany, a zatem Żydzi od samego początku zajmują się prekursorami produktu brutto i netto, a zarazem ekonomii, gospodarki i różnorodnych biznesów. Są również niesamowitymi negocjatorami, którzy potrafią posługując się dobrami materialnymi prowadzić negocjacje w taki sposób, że ostatecznie to oni zawsze zyskują. Można powiedzieć to jest ich fenomen, za który świat ich często nienawidzi i staje się antyżydowski. Maja jeszcze też w sobie to coś, czego ja im zazdroszczę. Potrafią z niczego zrobić coś. I tu wystarczy poszukać odpowiednich fragmentów w Piśmie Świętym.
Wracając jednak do historii, którą stawia przed nami Pięcioksiąg warto mieć na uwadze również fakt, że ta historia w prawdzie już się dokonała, ale równocześnie dokonuje się nieustannie w historii naszego życia. Czytając psalmy w takim kluczu, kluczu Bożej Obecności, stajemy się napełnieni pokojem, którego źródłem jest On. Paradoksalnie to właśnie my sami często próbujemy skodyfikować wszystko i wszystkich, poniekąd wyceniając ich wartość i przyporządkowując do określonej kategorii lub tagu. Nikt z nas nie jest wolny od tej przypadłości. Kodyfikując natomiast budujemy kolejne labirynty i zasieki, które utrudniają egzystencję, spojrzenie i życie. Mają być pomocą, a stają się przeszkodą, której nikt nie jest w stanie wypełnić. Zamiast zbliżać – oddala i wprowadza ciche zakłamanie.
Zatem Bóg, który powołuje i prowadzi Naród Wybrany działa nie tylko na przestrzeni dekad, ale całych wieków, tysiącleci. Czy to, że nie znamy jeżyka Suahilii to znaczy, że go nie ma? Nie to znaczy, że my go nie znamy. Czy jeśli ktoś nie odnalazł jeszcze Boga w Historii swojego Życia, to znaczy, że Go w nim nie ma? To znaczy, że albo nie szukał, albo szuka i jeszcze nie znalazł, albo znaczy coś zupełnie innego, ale jest to wiadomość list dla tej osoby, a nie dla mnie. Wiem, że to uproszczenie, jednak ON jest i On nas kocha i posłał swojego Syna Jednorodzonego, aby każdy kto w Niego wierzy nie zginął, ale miał życie wieczne. Dzisiaj w tym pisaniu tak mnie jakoś naszło na ten wątek i na to spojrzenie, ale to chyba wynika również z tego, że kiedy patrzę na moje pisanie, to nie będzie bardziej wartościowe przez to, że będzie bardziej znane. Nie będzie bardziej wartościowe ze względu na to, że będzie produktem, który sprzedaję. Nie będzie również bardziej wartościowe, jeśli sięgać po artykuły lub słuchać ich będą tysiące. Można właściwie iść dalej, dużo dalej. Jeśli w tym pisani nie ma Go choć w Jednej literze, jednym znaku interpunkcyjnym, jednej myśli, podmuchu wiatru lub mrugnięciu okiem, to to pisanie również jest bezwartościowe. Bo w Nim poruszamy się, w Nim żyjemy i w Nim jesteśmy. Nie ważne, czy ktoś w to wierzy, czy też nie. Po prostu tak jest i tak pozostanie.
Pewna kobieta w końcówce swojego życia cierpiała strasznie. Męczyła ja choroba nowego tworu. Skakał po jej ciele i nie pozwalał jej na wiele. Choć spotkała na swej drodze męża pełnego troskliwości i córkę oraz syna z sercami oddanymi do ostatnich sił, nie potrafili jej dać pokoju. Robili wszystko, co mogli, na co pozwalała dzisiejsza medycyna we wszystkich swoich odnogach. Mąż tej kobiety nie chciał, aby spotkała się ona jeszcze z kapłanem. Bóg jednak miał inne plany i pewnego dnia, to mąż, choć przeciwnik tego spotkania, sam zaprosił księdza do swojego domu. W tym czasie kobieta nie wiadomo czemu wróciła z dalekiej podróży. Była umysłowo i fizycznie sprawna. Taka jak dawniej, choć wiadomo osłabiona chorobą. Ksiądz wysłuchał spowiedzi, obdarował ją Bożym Miłosierdziem, którego jest szafarzem i można powiedzieć przedłużaczem tutaj na ziemi, udzielił jej sakramentu Namszczenia Chorych. Eucharystii. Potem pomodlił się i pobłogosławił i rozmawiał z mężem. Nagle mąż zdzwiony pokojem swojej żony, który wlał się w jej serce pod wpływem sakramentów, zaniepokoił się. Przerwał rozmowę z kapłanem. Wszedł do pokoju, aby stwierdzić fakt, że jego ukochana odeszła lub zapaliła płomień z innej strony, w innej perspektywie, w innym świecie. Umarli narodzili się do życia, a my ciągle umieramy. Lubię to powiedzenie, bo ono daje smak piękna, do którego jesteśmy powołani również w tym życiu. Chcę żyć i kocham życie, bo miłość jest z Boga, a ON wypełnia wszystko.

Ps. Dzisiaj tak nietypowo. Tak inaczej od serca. Z pozdrowieniami dla Was, dla siebie, dla nas. Nie matematyzujmy, żyjmy. Dobrego wieczoru, a może poranka. Cieszę się, że znowu coś napisałem.

Przepraszam nie zdążyłem zredagować.


Ähnliche Artikel