Maciej Sz.

Ciche dobro – znak MIłosierdzia.

Mariola, jak zawsze po wyjściu z domu do pracy, zagląda jeszcze do pani Kamili, sąsiadki z parteru, która mieszka samotnie. Nikt o tym nie wie, nawet mąż Marioli. Zawsze się zatrzymuje i pyta, czy powinna cos kupić, jak się czuje, czy coś może dla niej zrobić. W tym samym bloku mieszka jeszcze Franek, który każdego dnia także zagląda do Pani Kamili i na godzinę lub dwie zostawia u niej swojego przyjaciela, psa Dingo. Zarówno Mariola, jak i Franek nie wiedzą, że pani Kamila każdego dnia odmawia w ich intencji różaniec. Zawsze wdzięczna za ich uśmiech i pomoc odwzajemnia się tym samym.
Na innej ulicy mieszka pan Stanisław. Nauczyciel historii, który niemal każdego dnia otrzymuje gazety od swego sąsiada, pana Jarka. Ten pracuje w pobliskim kiosku ruchu, do którego zagląda pewien biznesman imieniem Józef. To on właśnie każdego dnia płaci za gazety całkowicie anonimowo. Pan Stanisław jest przekonany, że darczyńcą jest pan Jarek, a gazety, które otrzymuje są darmowe. Są pozostałościami, które się nie sprzedały i zamiast z powrotem do kolportera i potem utylizacji trafiają do niego. Józef zastrzegł sobie anonimowość, a sam jest byłym uczniem nauczyciela, któremu jak twierdzi zawdzięcza swoją dzisiejszą pozycję, bo ten nauczył go i sprytu i logicznego myślenia i matematyki, a ta w interesach jest niezastąpiona.
W pewnej rodzinie mama cieszy się, że jej syn ma apetyt, a porcje, które mu szykuje znikają z pudełka śniadaniowego. Ów chłopiec każdego dnia dzieli się swoimi smakołykami z dwójką kolegów, którzy nigdy nie mają ze sobą nic do jedzenia. Chłopiec ma świadomość, że oboje pochodzą z rodzin uboższych, ale też nie ma świadomości, że dzięki kanapkom mamy i swojej hojności ci chłopcy, kiedy wracają do domu pomagają tacie w pracy, a część swoich racji oddają rodzeństwu, by nie chodziło głodne. Nikt też nie wie, że jeden z nich, śniadanie do szkoły otrzymuje każdego dnia, ale pozostawia je człowiekowi, który śpi na ulicy nieopodal jego domu.
To oczywiście fikcja, która pokazuje dobroć i dobro człowieka, który doświadczając miłosierdzia, sam staje się jeszcze bardziej miłosierny wobec siebie i innych. Oczywiście w tych przykładach widzimy jego materialny blask, który przeradza się w duchową siłę i staje się zarazem katalizatorem samego miłosierdzia. W dzisiejszą niedzielę, Niedzielę Miłosierdzia, nie mogło zabraknąć wiadomości na temat dobra, które zostało w nas zatopione i ukryte. Dobra, które idąc śladem Miłosiernego staje się zarazem Jego siłą. Choć te przykłady są zmyślone, to wewnętrznie jestem o tym przekonany, że na świecie jest dużo więcej miłosierdzia i wypływającego z niego dobra, aniżeli nasze oczy widzą, uszy słyszą, a serce próbuje pojąć. I to jest dobra wiadomość, bo to, że czasami czegoś nie widać lub nie można dotknąć i pojąć, wcale nie znaczy, że tego nie ma. Zmysły to pierwszy oszust, któremu zbyt często chcemy uwierzyć.
Jest jeszcze jednak jedna wartość dodana, która powinna odróżniać chrześcijańskie Miłosierdzie od bycia dobrym człowiekiem i która ma również swoje miejsce w życiu, choć o tym się głośno nie mówi. Mianowicie to nie uprawianie handlu coś za coś…, albo coś… dlatego że…, tylko po prostu, z miłości do… i często kosztem własnego dobra. I to jest tajemnica, która stwarza w człowieku samego człowieka na nowo z Miłości i w Miłości, do której został powołany.


Ähnliche Artikel