Maciej Sz.

Betlejem.

Być może teraz uda mi się utkać kolejną milę do Betlejem. Nie wiem, czy to efekt po koronny, czy zwyczajna słabość i brak umiejętności zebrania myśli, ale wczoraj byłem bezradny. Każdy tekst miał swój sens do połowy, a potem nagle nie czułem ani myśli, ani nie tworzyłem kolejnych zdań, nie tkałem słów, byłem pozbawiony smaku i powonienia pisania. Dlatego niczym się z Wami nie podzieliłem.
Powoli Święta Bożego Narodzenia, nie gwiazdka, nie jakieś tam zimowe święta, ale właśnie Bożego Narodzenia wypełnią się w czasie naszego życia po raz kolejny. Dzisiaj sobie pomyślałem, że Betlejem, a zatem miejsce, w którym rodzi się Jezus jest proste i zwyczajne. Nie stanowi ono hotelu na miarę x-gwiazdkowych marek, ani komfortowych, wyspecjalizowanych sieci. Betlejem, to zwykła stajnia, a może grota, to symbol naszego wnętrza. Kto z nas jest piękny? Kto z nas jest wyjątkowy na tyle, że właśnie Jezus przychodzi narodzić się w nim, a innymi gardzi? Któż z nas jest dwudziesto – gwiazdkowym przybytkiem świętości i doskonałości. Chrystus Jezus, nie skorzystał ze sposobności, ale przyszedł do każdego i każdej z nas bez względu na te szlagierowe rozróżnienia, kolor skóry, pochodzenie, miejsce zamieszkania, czy materialny status. Urodził się dla katolickiej Polski i muzułmańskiej Libii, czerwonej Rosji i demokratycznego Konga. Nie urodził się dla flagi i hymnu narodowego, konkretnego państwa, ale konkretnego człowieka, każdego i każdej z nas. Kiedy doświadczamy tej prawdy i poznajemy Jego wielką Miłość wobec stworzenia, wówczas wszystko wydaje się blade i skończone, a nasza wartość nabiera smaku w uściskach Bożego Dzieciątka.
Patrząc na siebie i segregację, która dokonuje się w mej głowie, na tych, których lubię bardziej lub mniej, którzy więcej lub mniej mnie denerwują, z którymi mam wspólne tematy, spojrzenia, zainteresowania, tych, którzy gdzieś mnie zranili i dotknęli, trudno jest mi zrozumieć dar Bożego Narodzenia. Boże Narodzenie jest dla każdego. To jasne, że staram się wybaczać, przebaczać, krzywdy cierpliwie znosić, a urazy chętnie darować, ale ludzka natura obarczona doświadczeniem grzechu daje znać o sobie nieustannie i chociaż mówi się tyle także w sensie ludzkim o tolerancji i wzajemnym zrozumieniu, to mi ciągle czegoś brakuje i ciągle do tego ideału daleko. Może nawet dobrze, bo inaczej, chyba stałbym się człowiekiem nie do zniesienia i nie do wytrzymania, tym bardziej, że i teraz do łatwych w codziennym współżyciu nie należę.
Wracając jednak do naszego Betlejem, myślę sobie o wnętrzu, które jest nie tyle bezgrzeszne, bo takie nie jest, ale całkowicie oddane do Jego dyspozycji. Do głowy wchodzi mi obraz adwokata, który podejmuje się obrony oskarżonego człowieka. Adwokat prosi, aby ten ukazał mu wszystko, opowiedział całą historię bez jakichkolwiek usprawiedliwień, przemilczanych faktów. Wydaje się, że człowiek tak postąpił i kiedy dochodzi do ogłoszenia wyroku, nagle pojawia się nowy wątek, który został przez oskarżonego zatajony w wyniku czego cały proces jest zmarnowany, a oskarżony zostaje skazany. Adwokat natomiast rozumie swoją bezradność i przyjmuje z przykrością fakt nieszczerości. Lęk i strach, które próbują się wedrzeć do naszej głowy, a które odnoszą się do rozmaitych historii, czynów naszego życia próbują zakrzyczeć logiką ludzkiej bezradności Bożą Miłość. To niemożliwe, aby Bóg Ciebie pokochał, zobacz co zrobiłeś, zobacz kim jesteś, On Tobie nie daruje, nie wybaczy, On nie dla Ciebie się urodził i nie Ciebie pokochał…..
Zastanawiam się, czy Bóg rzeczywiście tak wiele od nas wymaga? To dobre pytanie, stawiając je w kontekście życia wiecznego, bo przecież o nie toczy się gra. Mówiąc o Betlejem, mówimy o tym, że Bóg chce od nas wszystkiego, bo i wszystko nam oddaje, oddaje w końcu samego siebie. My natomiast chcielibyśmy jeszcze zachować przerzutkę, kierownicę karbonową, super kółka i najlepsze opony, wygodne siodełko i piękny rowerowy ubiór. Wiem, że to akurat odnosi się do mnie, ale tak jak jestem przekonany o tym, że aby wziąć udział w MPP, musiałem trochę pojeździć, przygotować się, tak samo bez modlitwy Różańcowej i codziennej Eucharystii, bym tam nie dojechał. Jestem o tym przekonany, że Boża Matka i On pedałowali razem ze mną, jakkolwiek to brzmi i cokolwiek to znaczy dla Was. Jeśli będę mógł jechać w przyszłym roku, to będą znowu mi towarzyszyli, a czy dojadę? Nie wiem.
Wracając jednak do Betlejem, chciałbym Wam powiedzieć, że jest takie powiedzenie, że nie trzeba kupować browaru, aby napić się dobrego piwa. Jest ono uzasadnione, lecz w odniesieniu do Boga, to my często właśnie delektujemy się kuflem piwa w dłoni i chcemy go zachować, kiedy tymczasem On nas chce obdarować, cał…ym browarem, aby również przez nas inni mogli poznać ten smak. Takie jest Betlejem. Nieograniczona, wielka, piękna tajemnica życia, Boże Narodzenie, ograniczane ludzkim umysłem. Przeklikajmy i przeskrolujemy te ograniczenia w naszych głowach. Naprawdę warto.

Ps. Dzisiaj się udało napisać. Betlejem to po prostu my, każda i każdy z nas, a On to po prostu On, Wielki – Mały Bóg.


Related articles