Maciej Sz.

Spotkanie. W poszukiwaniu….

Dialog, o którym wczoraj pisałem jest wielkim bogactwem człowieka. Szczególnie w dzisiejszych czasach ma on wartość bezcenną, nie tylko ze względu na przymusową izolację ludzi, a jest kluczem, który otwiera drogę do zrozumienia i wyrażenia ludzkiego serca. Chciałbym dzisiaj zatrzymać się nad doświadczeniem spotkania, które przeżywane w duchu głębokiej szczerości i otwartości na siebie nawzajem, buduje poczucie nie tylko własnej wartości, tworzy nie tylko bezcenne więzi, ale przywraca ład wewnętrzny w samym człowieku. Jako chrześcijanin mam problem ze zrozumieniem Tajemnicy Trójcy Świętej. Próbuję ją zaszufladkować i poukładać w ludzkich kategoriach, czego uczynić się nie da. Jest to tajemnica, która dotyczy naszego życia, ale zarazem wykracza daleko poza doczesność, poza to, co jesteśmy w stanie zrozumieć, wytłumaczyć sobie w duchu logiki. Gdyby było inaczej wiara była by wiedzą i konkretnym wykształceniem zdobywanym w czasie naszego życia. Tak jest doświadczeniem, które na przestrzeni lat kiełkuje i dojrzewa, aby wydać ostateczny owoc w wieczności. Wierzę w życie wieczne i to, że tam będę czuł swoje spełnienie, którego tutaj na ziemi nieustannie poszukuję na rozmaitych drogach. Wracając jednak do tej Osobowej Tajemnicy Boga, można zaryzykować stwierdzenie, że trwa On w nieustannym, wewnętrznym dialogu, który dokonuje się pomiędzy Osobami. Nie ma tam rozróżnienia i podziału na role w sensie ważności Osób. To my niejako narzucamy sobie naszą ludzką interpretację powołując się na swoje doświadczenia, które są i naturalne z jednej strony i krzywdzące z drugiej. Warto bowiem pamiętać, że tak jak my oceniamy innych, tak również sami poniekąd podlegamy tej ocenie. W Tajemnicy Trójcy Świętej, tego podziału na ważność i wartość nie ma. I jak to rozumieć, że Ojciec jest ważny tak samo jak Syn Boży i Duch Święty, Duch Święty tak samo jak Ojciec i Syn i wszyscy są sobie równi. Na dnie mojego serca rodzi się bardzo proste, ale też i ludzkie pytanie: Kto zatem dowodzi? Choć pytanie jest kuszące, jak wiedza, która wciska się niekiedy bezczelnie w nasze ramiona samo w sobie nie zmienia mojej relacji wobec Boga, a zarazem nie zmniejsza mojej godności. Można powiedzieć, że ta niewiedza jest błogosławiona, to znaczy daje szczęście wewnętrznego pokoju zbudowane na poczuciu daru wiary.
Zostawmy zatem teologię i odnieśmy to do naszej wędrówki. Ile w niej jest wiedzy i pewności, przekonań w odniesieniu do siebie i innych, które często tworzą mury wręcz niemożliwe do przezwyciężenia i pokonania. Ta wiedza zniechęca do kontaktu, warunkując takie, a nie inne postawy konkretnymi argumentami, co ostatecznie prowadzi do stopniowego wygaszania dialogu. Patrząc na życie małżonków, również wspólnot kontemplacyjnych, problemy zaczynają się tam, gdzie powoli wiedza zaczyna królować nad niepewnością i domniemaniem niewinności. Prawo domniemanie niewinności, to prawo, które przysługuje każdemu oskarżonemu, wiedza natomiast tego prawa pozbawia. Staje się dowodem zbrodni, której być może nie było. Takie proste pytania i proste rozmowy dotyczące naprawdę prostych spraw codziennych są błogosławieństwem miłości i wzajemnego szacunku i zrozumienia. Mamy prawo niekiedy czuć się dotknięci, niezrozumiani, zranieni lub odrzuceni, ale nie mamy prawa toczyć w swych sercach procesów poszlakowych, dowodowych z pominięciem linii obrony. Ich nadmierna ilość rodzi rozwody, wzajemne niechęci, podsyca złość i kończy się nienawiścią. Nienawidzić, nie widzieć osoby, którą kiedyś się darzyło uczuciem. Pozwolić na to, aby umarła śmiercią skazańca.
Podejmując refleksję nad spotkaniem myślę o was, którzy czytacie moje przemyślenia i towarzyszycie mi swoją obecnością na drodze tworzenia. Myślę o tych, spośród Was, których znam i z którymi rozmawiałem, rozmawiam. Jest w nas dobroć, Jego Miłość i Jego Duch, a zarazem usynowienie. Ten stempel Bożego podobieństwa rodzi poczucie pokoju i przekonania o swojej wartości. O wielkiej i niezaprzeczalnej godności człowieka. Nikt z nas nie jest idealny, tak jak również nikt z nas nie jest zwolniony z dążenia do owego ideału. Wyobraźcie sobie obraz i jego kopię. Czasami te kopie są dużo lepiej namalowane, aniżeli oryginały. Być może, gdyby Chopin zagrał na swoim Festiwalu, okazałoby się, że Jury uznałoby go za beztalencie. My mamy ten sam problem z Bożym podobieństwem. Chcemy być lepsi, doskonalsi od naszego Stwórcy, a miejsce wiary wypełniamy wiedzą unikając spotkania na płaszczyźnie modlitwy i wzajemnego, ludzkiego dialogu. Tak często czynimy siebie samych bogami naszego życia.
Całkiem możliwe, że świętość jest dużo prostsza, aniżeli nam się wydaje, aniżeli nasze starania, sądy, wysiłki. Być może jest wpatrywaniem się w dialog i spotkanie Trójcy Świętej i ich pokorne urzeczywistnianie w naszej codzienności. Przyznaję, że płynę w swoich myślach i odpływam w swoim pisaniu, jednak dzisiaj najważniejszą rzeczą jest spotkanie. Im mniej spotkania, tum mniej dialogu. Im mniej dialogu, tym więcej procesów online w naszych głowach. Im więcej procesów, tym więcej skazańców. Im więcej skazańców tym więcej samotności. Im więcej samotności, tym więcej depresji. Im więcej….
W swym pisaniu staram się odnosić do nadziei, która jest pierwszym stopniem na drodze do Betlejem. Gdyby Maryja i Józef nie mieli nadziei, nie uwierzyliby i swym życiem nie umiłowaliby tak bardzo Boga, żyjąc w jego obecności.
Wiem, że każdy z nas ma różne doświadczenia, także te negatywne, czy wręcz bolesne na drodze naszego życia, ale zachęcam was do tego, abyście otwierając się na siebie samych otwierali na spotkanie i dialog. Lubię wchodzić do pustego kościoła. Patrzeć na wieczną lampkę i zadawać sobie pytanie, a właściwie Jemu: Jesteś tam? A kiedy wierzę, że tam jest, to nie wiem, co Mu powiedzieć, bo On już wszystko wie, ale mimo wszystko mu mówię. Widzę wtedy siebie. Wiem, że czasami sprawie komuś przykrość. Ta osoba wie, że nie chciałem, ale zupełnie inaczej się czuje, kiedy jej powiem przepraszam.

Ps. Myślę, że na sobotę wystarczy, a czy coś będzie na niedzielę. Czas należy do Niego, a jeśli go mamy, to znaczy, że jesteśmy obdarowani., ale przyznam się Wam, że często mam problemy z jego właściwym wykorzystaniem i przeżywaniem. Cóż, tak jak wy kocham życie, a czasami lubię w cudzysłowie też wpaść w dolinę i ten czas przepuścić. Pozdrawiam Was serdecznie. Dobrego dnia.


Related articles