Maciej Sz.

Jajka i pierwszy krok. Ten często bywa trudny.

Tym razem uśmiechnijcie się na samym początku. Cytat z wiadomości, którą dzisiaj wysłałem do Grzegorza: Drogi Grzegorzu. Pragnę ci złożyć bardzo serdeczne podziękowania, za twój dar natury w postaci jajek. Chciałem, żeby zabrzmiało tak dostojnie, a brzmi jak początek kabaretu.

Zatem potrafię zapętlić słowa w taki sposób, że wchodząc na górę elokwencji szybciej turlam się w dół. Cieszę się jednak, że tak wyszło, bo przynajmniej choć raz wywołałem uśmiech również na waszych twarzach. Przed chwilą skończyłem grać w Uno z moim synem. Dawniej grywaliśmy wszyscy razem. Dzisiaj, gdy obowiązki zdalnej pracy odbierają świętość domowego zacisza udaje się nam to dużo rzadziej. Wówczas jednak czuję w swoim wnętrzu ogromny pokój i raduję się czasem wspólnej zabawy połączonej z rozmową i chwilami napiętą rywalizacją. W końcu każdy chce wygrać, a przy okazji zaskoczyć swojego przeciwnika. Istnieje wiele gier, lecz to właśnie Uno w swej prostocie i dynamice skrada czas rodzinnej zabawy w domu najczęściej.

W obecnym rytmie życia trudno niekiedy pogodzić ilość wszystkich zadań i obowiązków z przyjemnościami. Mam jednak nieodparte przekonanie graniczące z pewnością, że do tego usprawiedliwienia się przed samym sobą i innymi, które należy rozumieć jako wymówienie, odmowę sięgamy dużo częściej, aniżeli tylko w uzasadnionych przypadkach. Kontynuując niejako wątek dotychczasowych dobrych wiadomości dzisiaj chciałbym się skupić na pierwszym kroku. Ten przychodzi nam najtrudniej zamykając drzwi przed tajemniczym ogrodem, który się za tymi drzwiami chowa.

Oczywiście trzeba do drzwi podejść, dopasować odpowiedni klucz, przekręcić, nacisnąć klamkę i otworzyć, aby znaleźć się w zupełnie innym świecie. Wypełnionym uśmiechem, radością, wewnętrznym pokojem. Nie mówię o stanie przypominającym upojenie alkoholem, lecz o dogłębnym poczuciu pokoju. Nasze oczy widzą ten sam świat, tą samą żonę lub męża, dzieci lub wnuki, przyjaciela lub kolegę, sąsiada, niemalże każdego w zupełnie innym świetle. Nasze uszy słyszą i odbierają tonacje ich głosu na całkowicie innej częstotliwości. Twarz ubrana w delikatny wyraz tego pokoju jest również inna. Nie ma znaczenia czy milczymy, czy wypowiadamy kolejne słowa. Jedne i drugie są opatrunkiem, eliksirem na obolałe serca i skołatane myśli. Taki jest po prostu wewnętrzny pokój. Choć nie ma woni, to czujemy go swymi nozdrzami. Choć jest niewidoczny to dostrzegamy jego wyjątkową barwę. Choć jest cichy i nie używa głośnego wołania to doskonale go słyszymy i pozwalamy dotrzeć do naszego wnętrza. Chcemy, by niczym śpiew syren uwodził nas swoim pięknem i siłą. Wreszcie choć nie ma z góry ustalonej ceny, wszyscy za nim podążamy i go pragniemy. Taki właśnie jest.

Pierwszy krok bywa najtrudniejszy. Mamy prawo być zmęczeni, niekiedy znużeni sytuacją i dręczącymi nas problemami, ale czy to wystarczające powody do tego, aby stawać wobec siebie w postawie, która ostatecznie tego pokoju nam odmawia? Myślę, że czytając te słowa rozumiecie moje przesłanie. Dobro nie bywa hałaśliwe i wymaga wysiłku. Jego owoc jednak smakuje najlepiej, wszak pozwala pokonywać swoje słabości i dzielić się małymi zwycięstwami z innymi. To dziwne. Choć tak przed tym wysiłkiem często się bronimy, to z niego rodzą się najpiękniejsze i najlepsze owoce.
Dzisiaj uderzyło mnie jedno zdanie, a mianowicie: nie mógł tam zdziałać żadnego cudu (to zdanie wyjęte z fragmentu Ewangelii św. Marka odnosi się do Jezusa przebywającego w Nazarecie). Czytając je pomyślałem właśnie o naszych domach, rodzinach. Pogłębiając swoją refleksję zobaczyłem siebie, który często zwyczajnie nie wierzy w to, co może robić, co może pisać, w jaki sposób może ukierunkowywać swoje życiowe kroki. Zbyt często nie wierzymy w siebie i wyjątkowość swojego życia, swoich wyborów, decyzji. Częściej widok klamki i zamka w drzwiach wywołuje w nas strach i paraliżujący lęk, który każe nam się powstrzymać od otwierania drzwi prowadzących do tajemniczego ogrodu.

Pisząc dzisiaj dobrą wiadomość chcę wam i sobie powiedzieć: nie bójmy się. Nie możemy decydować za innych. Za nich podejmować decyzji. Możemy natomiast być odważni w swoich wyborach, w swoich decyzjach. Możemy przekraczać próg tajemniczego ogrodu. To trudne! Ów pierwszy krok jest trudny. Zawsze mamy tysiąc powodów, aby tego nie robić. Czy aby jednak nie krzywdzimy siebie bardziej i nie zamykamy na dobro, które może nas spotkać. Na pokój, który może nas wypełnić?

Ps. Mam świadomość tego, że często ulegamy iluzji fałszywego spojrzenia: inni mają lepiej, aniżeli ja. Tacy jesteśmy. Taka jest nasza natura. Pokonujmy je. Próbujmy pytać siebie: co mogę zrobić, aby coś, co nie funkcjonuje lub jest nienastrojonym instrumentem życia zaczęło wydawać dźwięki i tworzyć polifonię z innymi. Polifonię Tajemniczego Ogrodu. Do jutra. Jutro też napiszę.

Ps. Decyzja o systematycznym pisaniu stała się moim przyjacielem. Moim pierwszym krokiem w tym czasie.


Related articles