Maciej Sz.

Oczy spod tkania

Oczy przewiązali mi opaską, bym nic nie widział. Ktoś chwycił mnie za rękę i prowadził do miejsca, gdzie miało odbyć się tajemnicze spotkanie. Całą drogę był bardzo pomocny i aktywny. Instruował o każdej przeszkodzie, zakręcie. Choć czułem się niezmiernie dziwnie, poddawałem się wszystkim wskazówkom. Jako dorosły facet nie jestem przyzwyczajony do tego, aby ktoś mną komenderował i zarazem mówił co mam robić, dokąd i jak iść. To był jednak mój wybór. Choć czułem się dyskomfortowo, postanowiłem wejść na tą ścieżkę. Nie mogłem polegać na sobie, swoich oczach. Moje ciało unosiło się w przestrzeni pozbawione dotyku, manewrowania dłońmi. Niczym kłoda unosząca się na falach, zdana na morskie prądy i podmuchy wiatru. Nie kroczyłem! Unosiłem się w tej dziwnej czasoprzestrzeni. W końcu dotarliśmy na miejsce.

Kiedy usiadłem, mój stróż zdjął mi z oczu opaskę i zniknął za moimi plecami. Siedziałem na krześle. Nic nie widziałem. Dookoła panowała przenikliwa ciemność. Czułem delikatne ruchy powietrza i wyczuwałem czyjąś obecność. Czerń, która nas otaczała nie pozwalała dosłownie na nic. `niemiała ani początku, a ni końca, a jaj w niej byłem.
Nagle usłyszałem kobiecy głos. Wskazywał na młodą osobę. Zapytała czy się boję. Odpowiedziałem, że nie! Jestem gotowy jej słuchać. Zaczęła opowiadać swoją historię. Jej głos, który odbijał się od ścian i dryfował pomiędzy podłogą a sufitem z każdą chwilą stawał się pędzlem, może ołówkiem, który rysował tą historię. Każde wypowiadane zdanie i najmniejsze słowo rozrzucało iskierki światła. Zaczynałem widzieć. Oczyma swoje wyobraźni, emocjami, całym sobą chłonąłem historię i choć nic dookoła nie widziałem, widziałem wszystko to, co miałem zobaczyć. Wszystko to, co chciała mi namalować swoim głosem.

Głos z każdą chwilą zdawał się zaprzeczać słowom. Był ciepły, kojący i lekki. Choć kreślił sinusoidę krajobrazów życia. Choć pojawiały się na niej i wzloty i upadki i rysy pękniętego szkła, to ciągle byłem przekonany, że jest to osoba młoda.

Kurtyna w końcu opadła. Nasze spotkanie dobiegło końca. Błysk zapalonego światła całkowicie mnie oślepił i znowu przez moment nic nie widziałem, choć tym razem otaczała mnie światłość. Kiedy oczy zaczęły powoli rejestrować obraz ujrzałem przed sobą kobietę. Oczekiwałem innej. Moja rozmówczyni nie była młodą kobieta. To nie była także kobieta dojrzała. To była kobieta, która niosła w swoim głosie płatki pięknego kwiatu życia, który powoli odchodził do zupełnie innego świata. Byłem zaskoczony i zarazem wypełniony jakimś dziwnym pokojem, wypływającym z naszej wspólnej rozmowy. Czas też mnie oszukał. Wydawało mi się, że rozmawialiśmy chwilę, a tymczasem upłynęło kilka godzin. To była naprawdę wyjątkowa rozmowa. Prawdziwe spotkanie.

Człowiek jest niesamowitym stworzeniem. Potrafi w każdej sytuacji się odnaleźć i do każdej sytuacji dostosować zachowując przy tym swoją godność. Kiedy jedne zmysły zawodzą, inne przychodzą mu z pomocą. Najpiękniejszą jednak jego cechą jest to, że spośród wielu stworzeń, jako jedyny ma wpisaną w swą naturę zdolność spotkania. W tym względzie znowu przypomina mi się ks. Krzysztof Grzywocz, który mówił o spotkaniu, jako wzajemnym tkaniu wielu, różnobarwnych nitek. Spotkać się z drugim człowiekiem to tkać czas.

Dostrzegam piękny warkocz, który został zapleciony z wielu nici. W tym doświadczeniu ukazuje mi się ogromne bogactwo, które uczy pokory wobec żony, dzieci, każdego człowieka. Chcąc ich spotykać. Chcąc ich poznawać. Zostawiam swoje zmysły. Zamykam oczy. Chowam swoją dłoń w czyjejś dłoni i pozwalam się prowadzić jego drogami. Siadam na miejscu, które mi wskaże. Zaczynam widzieć, kiedy on zaczyna malować. Dodaję od siebie jeszcze trzy uderzenia serca, szczyptę oddechu i tonę swoich uszu. I tonę w tonie jego głosu, wypowiedzi, oceanie życia i świata. A tonąc widzę to, co on chce mi pokazać. Płynę niesiony oceanicznymi prądami na fali jego głosu. W lekkim podmuchu jego historii. Może kiedyś on przyjdzie mnie uratować i posłuchać. A może właśnie teraz to on mnie ratuje, a ja ratuję jego, choć patrząc po ludzku toniemy razem. Tkackie czółenko spotkania czeka. Spotkania – ratunkowego koła na oceanie życia.

Ps. Człowiek jest fascynujący. Piękny, niepowtarzalny. Każdy wyjątkowy i inny. Jedyny w swoim rodzaju. Ma ową wyjątkową moc dokonywania wyborów, wolnych wyborów. Tkać czy pruć? Oto jest pytanie! Pozdrawiam. Do jutra.Spotkanie


Related articles