Maciej Sz.

Transcendencja, to (…)?

Siedzę na łóżku w naszej sypialni. Dolatuje do moich uszu przyjemny dźwięk pianina. Grając na nim jedna z naszych pociech odnajduje spokój i zapomnienie. Przenosi się do krainy w której niewinne nuty stają się płaszczem lepszego świata. Świata pełnego harmonii, gdzie wszystko jest poukładane. Każda litera muzycznego alfabetu ma swój czas trwania, natężenie, znaczenie. Razem tworzą gwiezdną drogę mleczną ludzkiej wrażliwości, komponowaną na przestrzeni wieków. Na tej drodze można zamknąć oczy. Usłyszeć bicie i rytm swojego serca. Wsłuchać się w oddech i zebrać myśli. Poszybować tam, dokąd ludzkie oczy, dłonie, stopy i ręce zwyczajnie nie sięgają. Do miejsc i obrazów, które przerastają nasze możliwości. To transcendencja. Trudne słowo. Przez wielu negowane. Słowo czasami niechciane. Niekiedy niedoceniane. Lecz czy aby empiryczne doświadczenie jest miarą wszystkiego, co nas otacza, żyje i ma w sobie Tchnienie – pierwiastek życia?

Próbując zebrać myśli zerkam na nasze okna. Te powoli zamieniają się w mleczną przestrzeń pokrytą śniegiem. Jego białe płatki przywierają do siebie, jakby chciały nam zabrać wolność patrzenia na świat albo wręcz przeciwnie skłonić do głębszej refleksji. Pisząc kolejną wiadomość dzisiaj czuję w sobie pewien niepokój. Zadaję sobie proste pytania: po co piszesz? Za nim pojawiają się głosy, które niczym echo dopowiadają kolejne kwestie: weź się do roboty. Zacznij doskonalić znajomość języków programowania: HTML. Javy, PHP. Wtedy znajdziesz lepsza pracę, lepsze pieniądze. A może piszesz, żeby uciec przed problemami. Trudnymi rozmowami z dziećmi, czasem im poświęconym? Może twoja żona jest wdową pracoholika, sportowca? A może chcesz innym udowodnić swoją wielkość? Jak, skoro tego nikt nie czyta. Krysia przynajmniej pisze konkretnie, całościowo, a Ty rozdrabniasz się na części pierwsze, tak mocno filozofujesz – dopada mnie zdanie mojej mamy.

Siedzę na łóżku w naszej sypialni. Dolatuje do moich uszu przyjemny dźwięk pianina, a w sercu pojawiają się błyskawice niechcianych pytań bez odpowiedzi, które próbują ten sielankowy obraz spalić niesioną w sobie energią. Myślę jednak, że to ten śnieg. To jego wina. Tak często zasypuję jego nieskazitelną bielą i delikatnym puchem wszystkie miejsca niechciane, niekochane i trudne. Macieju! Gdzie jesteś? Schowałem się, bo jestem nagi. Ta myśl przeciwna uosobionej transcendencji, zamiast chęci pozamiatania brudów, opatrzenia ran – nie ich rozdrapywania, pcha nieustannie człowieka w realistyczny obraz depresji, beznadziei i smutku. Tymczasem one są fikcją. Kłamstwem wieków.Głos próbuje się przedrzeć przez tysiące pytań i myśli wskazujących na twoją beznadziejna sytuację, beznadziejność ciebie samego. Boję się kary, odpowiedzialności, lecz jaka w tym wszystkim logika? Przecież głos woła. Ktoś czeka na moją odpowiedź.

Kiedy bawiłem się z dziećmi w chowanego, często wiedziałem, gdzie ukryły swoje kości, dokąd skierowały swoje kroki. Wiedziałem, że są tuż obok. Pozwalałem im jednak wierzyć w moc doskonałej kryjówki. Czekałem. Zwodziłem gestami, słowami. Niekiedy się poddawałem i pozwoliłem im wygrać. Zawsze musiałem być bardzo uważny i pilny w swych poszukiwaniach. Dzieci sprawdzają, czy aby tata nie oszukuje w jedną lub drugą stronę. Są całkowicie pochłonięte zabawą. Poszukiwaniem, Chowaniem.  Dzieci rzadko podpowiadają lub zdradzają swoje położenie, ale tata wie. Wie z tego prostego względu, że są jego dziećmi. Nie będę się przecież bawił z dziećmi w chowanego na ruchliwych ulicach miejskiej dżungli lub zielonych alejach ogrodu zoologicznego, Czuję się za nie odpowiedzialny, za ich życie, bezpieczeństwo, życie.

Przychodzi jednak czas, gdy one się już nie chcą bawić w chowanego. Chcą iść swoją drogą. Chcą tworzyć muzykę swego życia. Wtedy ojciec odchodzi i staje z boku i słucha i czeka i szeptem woła: Macieju. Gdzie jesteś? Doświadczenie miłości dziecka będące wianem dorosłego życia. Najlepszym posagiem wnoszonym w dorosłość. Tato i mama czekają. Zawsze gotowi wysłuchać i pomóc. Zrobić krok i uwierzyć, że niemożliwe jest szansą na wszystko i  staje się wszystkim – transcendencja – Odwieczne Tchnienie – pierwiastek życia.

Ps. Potrzeba pisania wypływa i z postanowienia #365 wiadomości i z potrzeby serca. Pisanie dla mnie jest tym, czym muzyka dla naszej latorśli.  


Related articles