Maciej Sz.

Nielogiczna wiara..

Nie wiem, co wiedzą władze w poszczególnych państwach. Nie wiem, jak będzie wyglądał za dwa tygodnie, miesiąc Wiedeń, świat. Nie wiem kiedy cała kwarantanna się skończy. Nie wiem do czego wszystko zmierza? Wiem natomiast, że dostałem dzisiaj kolejny dzień i ten kolejny dzień w sposób konkretny mogę przeżyć, w pewien sposób sprawić, że będzie tak dobry i piękny, jak świecące na niebie Słońce, jak błękit nieba, jak wiosenne powietrze drgające w delikatnym wietrze. Jestem również pewien tego, że On, gdzieś na nas z góry spogląda, spogląda na tych wszystkich lekarzy, pielęgniarzy, pielęgniarki, wszystkich, którzy są na pierwszej linii i walczą i dbają i są zmęczeni, często wyczerpani, niekiedy bezradni. Spogląda też na tych wszystkich, którzy jak dzieci przychodzą do Niego, aby jak mam nadzieję stanąć w objęciach ramion Ojca. Czemu o tym piszę? Myślę sobie, że dzisiejsza sytuacja jest wielkim sprawdzianem cierpliwości i sprawdzianem pokornego zaufania. Ja wiem, że po świecie krąży wiele teorii spiskowych w odniesieniu do śmiercionośnej kuleczki. Szuka się winnych. Wymienia wzajemne oskarżenia, razy. Kiedy epidemia działa się w Chinach, nie wiem, jak wy reagowaliście, ale ja gdzieś się pomodliłem za nich, chwilę pomyślałem i szedłem dalej. Bariera odległości robiła swoje. Podobnie zresztą było również w odniesieniu do Włoch i podobnie zaczyna się niemalże wszędzie, na całym świecie. Myślę, że w tym momencie nie ma to większego znaczenia, czy korona została wytopiona w piecu laboratoryjnym, czy po prostu jest odpowiedzią natury, na wielce miłujące zapędy człowieka wobec przyrody, jak również wobec drugiego człowieka. Dzisiaj wszyscy walczymy na jednym boisku, ale skoro mówi się, że niepotrzebnie z domu nie wychodźcie, a my wychodzimy. Niepotrzebnie się nie spotykajcie, a my spotykamy, to chyba pytanie o wiarę wydaje mi się bezsensowne. Jak można uwierzyć Bogu, którego nie widać, skoro, nie wierzymy ludziom, którzy proszą, apelują, a nawet wprowadzają sankcję w trosce o nasze zdrowie. I tak sobie myślę, że nie trzeba było by już dzisiaj nic więcej pisać i mówić.
Wczoraj dotarło do mnie wideo na którym widać poruszającego się po lesie mężczyznę, który komentuje i jest w ogromnym szoku widząc tłumy spacerujące, ba biwakujące razem, a nawet grilujące. Ja postawiłbym pytanie, co ona tam robi? I poszedł bym dalej. To, że ktoś jest zdrowy, nie ma objawów, to nie znaczy, że tak będzie zawsze. Nikomu choroby oczywiście nie życzę, a życzę tego, by tak zawsze było, by był zdrowy, uśmiechnięty i bez trosk.. Z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że niestety jest to postawa, w której brakuje szacunku wobec tych, którzy chorymi się zajmują, którzy muszą pracować, którzy muszą wychodzić i tak dalej. Czemu? Z prostego względu, bo w perspektywie czasu narażam ich na niebezpieczeństwo spotkania z wirusem w większej grupie ludzi. Mam znajomą, która pracuje w gabinecie stomatologicznym. Musi iść do pracy, bo zęby niektórych pacjentów muszą być zrobione. Czekać nie będą. Może posiedziałaby sobie w domu, ale ona idzie z uśmiechem i swoją misją. Nie myśli o wirusie, o przyszłości i tak dalej. Po prostu idzie do pracy zrobić swoje. Nie chcę oczywiście brnąć dalej i nikogo oceniać, oczerniać, a jedynie pokazać, że skoro my jako ludzie często gęsto negujemy pewnego rodzaju rzeczy oczywiste, służące naszemu dobru, dobru naszych sąsiadów, osób starszych, to jak uwierzyć Bogu? Jak uwierzyć Bożemu Słowo?
Skoro wdepnąłem w takiego ducha interpretacji, to sobie pomyślałem, że zarzuty wobec Boga, kościoła, religii, duchownych i tego co oznacza wiara, są zawsze takie same, takie jak w przypadku tej sytuacji. Rządzący mówią nie wychodź z domu! Chyba, że musisz!!!! A my no cóż? Często swoja, niezależna interpretacja? Na szczęście jakiekolwiek uogólnianie jest zbyt wielkim uproszczeniem i myślę, że większość jednak stosuje się do próśb i zakazów. A ten czas na razie jest czasem doświadczania miłości w swoich domach. Myślę również, że tyle i le wyniesiemy z naszego spotkania z Bogiem, Miłością w naszych domach, na tyle będziemy w stanie zdać egzamin, kiedy wyjdziemy z naszych domów. Będą ludzie obok i to nie imigranci, nie wrogowie, ale znajomi, sąsiedzi, w rodzinie, ludzie, którzy by dalej żyć będą potrzebowali naszej miłości w konkretnej pomocy, umiejętności rezygnowania z przyjemności rzeczy zbędnych, a może nawet limitowania koniecznych. Jeśli pozwolimy ogarnąć się nielogicznej miłości Boga wobec nas, zdamy egzamin, ale jeśli postawimy na logikę nie będzie wesoło.

Dzisiaj przypada w kościele Uroczystość Św. Józefa. Mogę powiedzieć, my możemy powiedzieć, przeczytać, rozważyć w swoich sercach, że nasze Zbawienie dokonuje się w sposób nielogiczny, w sposób oparty na wierze, która prowadzi do spotkania z Miłością. Myślę, że i Józef i Maryja mieli swoje plany. Myślę, że miłość pomiędzy nimi była ogromna i wielka. Zdecydowali się pójść za Bożym wezwaniem. Zrezygnowali ze wszystkich swoich planów. Również myślę, że byli bardzo szczęśliwym, kochającym się małżeństwem i rodziną, świętą rodziną. I Oni nadal są, czekają, aby nas wspomóc, kochają, patrzą, wystarczy tylko podnieść głowę i skierować tam w górę swoje oczy. Otworzyć serce…
Wiecie co zamknijcie dzisiaj na chwilę swoje oczy. Wyciszcie swe serca i przenieście się do czasów swego dzieciństwa. Podziękujcie za rodziców, rodzeństwo.. Poszukajcie pięknych i wspaniałych chwil. Jeśli, ktoś Was skrzywdził, zawinił Wam, narozrabiał w Waszym sercu i życiu, przebaczcie mu, po prostu. Zobaczcie jak ten wirus niewidzialny zabija. Może wyślijcie do kogoś list. Zadzwońcie
A potem uśmiech i poczucie wolności. Bo uwielbianie Boga to zwyczajnie radowanie się w Nim, uśmiechanie do Niego, w pokorze serca, bo On pierwszy uśmiechnął się do nas, każdej i każdego z nas. I uśmiecha się dalej. On pierwszy Nas umiłował. Zatem podejdę do lustra. Spojrzę w swą facjatę i powiem: kurde jestem. Ciągle tu jestem. Dziękuję. Uśmiechnę się i pójdę dalej. Wyślijcie zdjęcie. Bądźmy całkiem nielogiczni w naszej kwarantannie, schowani pod kołdrą wiary, opatuleni w piżamę z nadziei, patrzący w stronę miłości .


Pokrewne tematy