Maciej Sz.

Prawdziwa wolność to nie (…)

Czy wy też bawiliście się żołnierzykami? Rozstawialiście je w najrozmaitszych konfiguracjach i najróżniejszych miejscach, aby prowadzić bitwy, wygrywać wojny, toczyć najdziwniejsze batalie. Czasami brałem je do lasu, albo na plażę nad jezioro, oczywiście nie wszystkich, ale tych najcenniejszych, którzy z każdej potyczki wychodzili zwycięsko. My też z tej bitwy wyjdziemy zwycięsko. A pamiętacie lekcje historii dotyczące różnych wojen. Ja miałem wspaniałego nauczyciela. Mówił nie tylko rzeczy prawdziwe, ale również przekazywał je tak, że siedzieliśmy w naszych szkolnych ławkach przykuci do krzeseł. Pamiętam, że zawsze nam powtarzał o tym, że sama historia lubi naginać prawdę, jedynie niezmienne i gołe są fakty. To tak jakby wziąć człowieka zupełnie nagiego, mężczyznę albo kobietę. Wziąć jego osobę, aby przedstawić światu pewną historię. Jaką historię? Jakiego człowieka? Bogatego, biednego, uczciwego, religijnego, zdemoralizowanego, pijaka, bezdomnego, jakiego? W zależności od potrzeb i czasu trzeba tylko dokonać właściwych wyborów, aby osiągnąć właściwe rezultaty. Podobnie jest z faktami. Są one nagimi aktorami na scenie historii, które odpowiednio ubrane mogą odgrywać różnorodne role. 

Pamiętam jeszcze jedno z lekcji historii. Opowieści dotyczące łamania morali wśród żołnierzy walczących ze sobą armii. W tym celu korzystano w zależności od czasów z różnych metod. Wprowadzano do armii swoich ludzi, aby budzili niepokój i szerzyli plotki, osłabiali ducha walki, a zarazem niszczyli obraz wodza. Potem  na frontach w czasie wojen rozrzucano ulotki podające fałszywe informacje, czy wreszcie szerzono propagandę za pomocą radia i kinematografów. Dzisiaj mamy telewizję, wielobarwną paletę serwisów informacyjnych, rozgłośni radiowych w internetowej sieci. Setki filmów, wywiadów, reportaży. Dzisiaj nikt nie musi nas wprowadzać w błąd, ani w zagubienie. Dzisiaj często niestety wpadamy w nie sami.

Piszę o tym, bo w dzisiejszym świecie z pewnością toczy się wojna z tajemniczo brzmiącym szyfrem wirusa dziewiętnaście. Być może on jest tylko przedstawicielem handlowym tego o co rzeczywiście chodzi, a być może chodzi o niego, a może jeszcze o coś zupełnie innego? Ma sens zastanawianie się nad tym, o co chodzi?

Wracając jednak do początku i do żołnierzyków, chciałbym wrócić naprawdę daleko, aż do Księgi Rodzaju i grzechu pierwszych rodziców. To, czym grzech zaowocował, jakby nie czytać i jakby nie interpretować to wzajemny podział, który objawia się wzajemnym przerzucaniem winy wobec siebie. Jest to o tyle dla mnie ciekawe, że człowiek z jednej strony chowa się przed Bogiem, z którym jeszcze do niedawna spacerował po Edenie. Ma świadomość wstydu i utraconego daru, a z drugiej nie ma pojęcia, tkwi w rozpaczy z powodu straty tego daru jedności, w jaki sposób powrócić. Chce się tylko schować. To jest ta reakcja, kiedy jako dziecko nabroiłem. Nie myślałem o tym, aby się przyznać. Nie widziałem tego, że przecież rodzice mnie zrodzili z miłości. Nie myślałem o tym, że mnie wykarmili. Zapominałem całkowicie o tym, że są moimi rodzicami. Chciałem się jedynie schować i być sam z nadzieją, że mnie nie znajdą. Zachowanie logiczne, będące kopią tego, o czym czytamy w Księdze Rodzaju. Zanim jednak grzech się zrodził powstaje jeszcze dialog pomiędzy Szatanem a niewiastą. Dialog, który można byłoby odnieść do naszej ludzkiej autonomii, wolności, o czym pisałem wczoraj. Czy to prawda, że Ci nie wolno, że masz zakaz. Stąd się bierze utarte i znane powiedzenie: zakazany owoc najlepiej smakuje. Człowiek najbardziej daje się manipulować i staje się najbardziej bezmyślny wtedy, gdy ktoś uderza w jego wolność.  Tak, jakby przypominał sobie o swoich korzeniach, o obrazie który nosi w sobie, lecz zapominał, że to, aż obraz i jedynie obraz. Zastanawiając się logicznie nad tym, czy komuś z nas przeszkadza, że nie jest ojcem, albo nie jest matką, czy raczej cieszy się z tego, że jest po prostu dzieckiem: córką lub synem.

Najciekawsze w tym wszystkim jest i to, że człowiek, jako osoba wolna może sam dokonać wyboru, gdzie, albo inaczej do kogo chce należeć, w kim chce pokładać nadzieję, za kim podążać. Ostatecznie jednak opowiada się po jakiejś stronie. Oczywiście cała strategia i całe zakłamanie, któremu zostajemy poddani nie jest jawnym czynieniem zła. Jest raczej opowiadaniem się za dobrem z małymi wyjątkami. Te małe wyjątki, to takie rajskie drzewa Edenu, które dają nam złudną nadzieję, że wiemy, możemy czy wręcz żyjemy lepiej, a gdy opada mgła, wtedy często chcemy się schować. Nasza natura ludzka jest przekorna i nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Jeśli mogę zarobić dla przykładu więcej i nie musze się z nikim dzielić, to chętnie tak zrobię, wszak czemu ktoś ma korzystać z mojej pracy? Jeśli mam ochotę się napić, to się napiję, bo czemu ktoś ma mi zabraniać. Te przykłady oczywiście można mnożyć, można rozbudowywać. To co jest ich wspólnym mianownikiem to powtarzający się refren „ja chcę” i „ja mogę”. Tymczasem wzniesienie się ponad niego owocuje zupełnie innym nastawienie, staje się zwycięstwem, które prowadzi do zupełnie innego miejsca. Miejsca naszej prawdziwej wolności i miejsca naszego prawdziwego człowieczeństwa. Pisałem o tym wczoraj. Prawdziwa wolność to nie determinacja do czynienia lub też robienia czegoś ale umiejętność odstąpienia. Mogę to zrobić, ale nie zrobię. Nie chcę. Nie muszę. Mogę nie zrobić, tak samo, jak mogę zrobić. Taka subtelna granica i taka subtelna nić, która w perspektywie codziennego życia staje się często ponad nasze siły.

Wolność, z której dzisiaj czyni się boga w sensie płciowości, seksualności, zdrowotności dla nas Europejczyków ma znaczenie, ale już dla dzieci w Afryce, czy uchodźców syryjskich, osób bezdomnych, ubogich rodzin żyjących pośród nas nie ma nie jakiegokolwiek znaczenia. Ludzie z tych krajów, grup, nie zastanawiają się nad nią i nie próbują zmieniać naturalnego porządku rzeczy, a tym bardziej z tym porządkiem walczyć. Czy rzeczywiście powtarzanie w nieskończoność kłamstw czy jakiegokolwiek kłamstwa sprawi, że stanie się on prawdą? Raczej nie! Moim zdaniem z pewnością nie!

W czasach wirusologicznej dziewiętnastki dostrzegam wiele sprzeczności, które często próbują osłabić ducha jedności i ludzkiej solidarności. Kłamstwo tego ducha niszczy. Kłamstwo tego ducha osłabia. Kłamstwo czyni jednych lepszymi od drugich, gdy nie ma najmniejszego pokrycia w rzeczywistości. Wobec życia i śmierci, wszyscy jesteśmy równi, tacy sami, zniszczalni. Myślę sobie, że trudno jest pokonywać zagrożenia wirusologiczne, rozwikływać zagadkę życia, budować jedność bez odniesienia do Siły Wyższej. Bez powrotu do Boga. 

Oczywiście to zupełnie naturalne i modne poniekąd, że wszystkie nasze niepowodzenia, marne życiowe historie, tłumaczymy efektem naszej dziecięcej traumy wynikającej z nieudolności naszych rodziców. (Przecież nędzna ocena ze sprawdzianu nie była wynikiem naszej niewiedzy, tylko efektem zbyt trudnych zadań lub pytań postawionych przez nauczyciela). Czytając w kontekście całości, znowu w życiu mi nie wyszło, bo rodzice mnie nie nauczyli, a czego Jaś się nie nauczył, tego Jaś… Idąc dalej zawinił Bóg, bo stworzył taki świat. Zakazy, które jesteśmy w stanie tolerować i których jesteśmy w stanie przestrzegać, to tylko te, które chronią bezpośrednio nasze życie i zdrowie, czytaj służą naszemu dobru i nie odbierają nam wolności, tak jak różnorodne inne zakazy, czytaj ludzie się o nas troszczą, nie Bóg, który pozwolił na to, aby wirus zaistniał. Właściwie można byłoby to mnożyć i iść dalej i dalej, dotykając również spraw zasadniczych, takich jak eutanazja, aborcja, cała gałąź kosmetologii opartej na ludzkich organach, cała trans-eugenika, badania na komórkach macierzystych, klonowanie i tak dalej i tak dalej. Można byłoby iść jeszcze dalej i dostrzec, że dziś liczy się to, co widzimy, a człowiek redukujemy do wymiaru ciała i psychiki ogołacając go zupełnie ze sfery duchowej.

Gdybym chciał wywołać dyskusję, napisałbym, że jestem przeciwny aborcji, przeciwny wszelkiego rodzaju gwałtom w tym również gwałtom małżeńskim, wszelkiej przemocy domowej, wykorzystywaniu seksualnemu, niszczeniu dobrego imienia każdej osoby bez względu na płeć i preferencje seksualne. Jestem przeciwny in vitro. Jestem za adopcją. Jestem przeciwny eutanazji. Opowiadam się za wspólnym życiem i opieką nad osobami starszymi (taki wątek poboczny, jak to dobrze, że w wielu domach osoby starsze w czasach zarazy są same, bo to takie niebezpieczne==pytanie dla kogo? Dla nich czy dla nas?). Jestem przeciwny adopcji i wychowaniu dzieci przez osoby tej samej płci. Ja Maciej Szwankowski podpisuję się pod tym wszystkim. Nie chodzi jednak o dyskusję. Tej z wzajemnym obrażaniem siebie, inwektywami, a nawet rękoczynami jest wystarczająco dużo. Prawdziwa wolność to nie determinacja do czynienia lub też robienia czegoś ale umiejętność odstąpienia od podjęcia działania. Takie jest Zmartwychwstanie, takie jest zwycięstwo Krzyża. To odstąpienie od niszczenia w imię najwyższego prawa wolności. Prawa Miłości.

Ps. Na kanwie tego wszystkiego zachęcam Was do samodzielnej interpretacji faktów. Samodzielnego, a niesterowanego myślenia. Uważam też, że budowanie strachu,  podsycanie leków, przyczynianie się do wzrastania wzajemnej nienawiści i pogłębianie podziałów, to działania po prostu nieetyczne, nieludzkie, niegodne człowieka, podobnie, jak cała dewastacja środowiska naturalnego (plucie czy smarkanie na chodnik, pozostawianie po sobie niedopałków i śmieci).


Pokrewne tematy