Maciej Sz.

Eksperyment.

Ostatnie dwa dni z mego życia były nadzwyczaj intensywne. Dużo pracy, rozmów, a zarazem nieustanne planowanie rozmaitych rzeczy, które spędza sen z powiek. Ile te nasze kochane połowy muszą się naplanować. Myślę, że z czasem stają się doskonałymi marketingowcami: zakupy, obiad. sprzątanie, pranie, a jeszce muszą wykrzesać z siebie miłość dla dzieci. My stabilni dżentelmeni planujemy po kolei cele wakacyjnych podróży, układ gniazdek elektrycznych w naszych domach, naprawy samochodu, remonty, naprawy i wreszcie to na nas ciąży zabezpieczenie domowego budżetu. Myślicie, że ja, z taką wizją się zgadzam? Myślicie, że jestem złośliwy? Nie wiem zresztą, co myslicie. W moim rodzinnym domu tata zawsze przygotowywał śniadania i kolacje we wszytskie dni wolne. Razem z mamą podążał na zakupy, na dobranoc opowiadał bajki, gdy trzeba było prostował ścieżki nazego życia, karcił i przytulał spracowanymi dłońmi.  Wiele cech odziedziczyłem, niektóre odrzuciłem, a być może do innych dążę. Wiecie, gdy miałem trzy, cztery, a może pięć latek, wieczorami wystawałem w oknie wyczekując jego powrotu do domu. On wchodził. Brał mnie na ręce i zanosił do łóżka, całował w czoło i życzył dobrego snu. Nigdy tego nie zapomnę. Wiedziałem o tym, że musi dłużej pracować, że musi zarabiać na nasze utrzymanie, ale ja zwyczajnie tęskniłem. W końcu przyszedł czas, że zarabianie po godzinach się skończyło. Parę lat później mógł jechać do Arabii Saudyjskiej na kontrakt, ale nie pojechał. Propozycji dodatkowej pracy miał mnóstwo, gdyż był wspaniałym cieślą. Po co, o tym piszę? Chciałbym Wam powiedzieć, że wszelkie eksperymenty i wybory dokonujące się kosztem dzieci, niosą za sobą cienie przeszłości. Tylko i wyłącznie od nas zależy, jakiej wymowy i jakiego kolorytu nabiorą. Będą koszmarami przeszłości, czy wspomnieniami dziecistwa zapisanymi na uśmiechniętej twarzy dorosłego faceta, który w głębi jest dzieckiem.

Dzisiaj w naszym kalendarzu mamy, a właściwie mieliśmy dzień oznaczony mianem eksperymentu. Maksymilian uwielbia eksperymentować. Ostanio przyrządził miksturę z ziemi, suchych drożdży, mąki, cukru i nikt oprócz niego nie wie czego jeszcze. Wymieszał, odstawił, zapomniał, aż tu nagle eksperyment wydobywającymi się zapachami przykuł uwagę i niektóre nasze latorośle przyprawił o mdłości. Słowem się udał. Wywołał interakcje w nas domownikach.

Małżeństwo jest słabym polem do eksperymentowania.  Niedojrzałość wszelkiej urody, którą wnosimy do naszego małżeńskiego życia, taka jak niedojrzałość uczuciowa, emocjonalna, psychiczna, duchowa, cielesna i każda inna staje się wyzwaniem, na d którym powinniśmy pracować sami i razem. Słowa te nabierają szczególnego znaczenia tam, gdzie pojawia się związek. Wzajemna komunikacja jestpodstawą dobrych układów bez porozumień. Pamiętacie może, kiedy ostatni zapytaliście się Waszej żony o to, co chciałaby zmienić, albo Waszego męża? Pamiętacie! To się cieszę. To zznaczy, że komunikacja w waszym zwiżku funkcjonuje.

Drugim ważnym elementem obok rozmowy jest czasami trudne do zrozumienia poszanowanie intymności naszej ukochanej, naszego ukochanego. Są rzezcy, które są ważne dla niej lub dla niego. Trzymając się standardów można narysować prosty obrazek. Ona idzie na zajęcia związane z dzierganiem na drutach, a ty pytasz po co? Ty idziesz z kolegami na mecz, a ona mówi, że to idiotyzm. Jakże wspaniałe korelacja i empatia w obydwu przypadkach. Czasami chcemy zgarnąć męża, zgarnąć żonę, a właściwie przejąć, pozbawić wszelkioej wolności, intymności. Raz ślubował, ślubowała niech siedzi w domu. Należysz do mnie – dopowiadamyu w duchu. Jesteś moją WŁASNOŚCIĄ. NALEŻYSZ DO MNIE!!! NIe ma, nie  było i nie będzie większej bzdury, którą słyszałem! Jeśli ktoś z jakichś niewiadomych względów w ten sposób rozumie i pojmuje zwiążek moim zdaniem lepiej dla niego, niej, aby zpoamnieli i w imię miłości odeszli. To właśnie owa niedojrzałość, która wychodząc jak grzyby po deszczu prowadzi do największego nieporozumienia, jakim jest zazdrość. Zazdrość o taniec, spojrzenie, gest, telefon, ubiór. Wyliczanka na kochanie oparte na algorytmach pitagorasa, talesa, albo zwyczajnej matematyki, gdzi wygrywa ten kto albo głośniej krzyczy, jak prawdziwy bawół lub znosi jaja miłości, jak prawdziwa nioska.

Chciałbym Wam wiele jeszce napisać i powiedzieć. Wiedzcie jednak jedno: każdy w małżeństwie powinien podążać za głosem swojego serca. Ja je pojmuje, jakoc całość: rozum, ducha i umysł i myślę, że uczucia są ważnym elementem tej układanki, jednak dzirawe wiadro wody nie zachowa.


Pokrewne tematy