Maciej Sz.

Ósemka. Cyfra miłości, część 2.

Ósemka liczba pdowójnie doskonała, która przedstawiona w poziomie oznacza nieskończoność.  Nieskończoność miłości. Możecie to sobie wyobrazić? Nieskończoność miłości pomiędzy dwojgiem ludzi. To ona musi się pojawić, ażeby seksualność i owe tajemnicze oddanie, które wpisane jest w jej ramy nabrało niezwykłego sensu i tajemnicy. Wymiaru, który jak ma swoje podobieństwo  wietrze. On nie przestaje wiać, lecz pokonuje wszelkie przeszkody i niesie dalej liście, ciepło, chłód. Poprostu niesie.

Dzisiaj zwiedzaliśmy Bratysławę i tradycyjnie z głodu, jak również ograniczeń budżetowych zasiedliśmy w MacDonald’s.  Miały być frytki, a skończyło się na zestawach dla dzieci. Moje latorośle starsze były zachwycone. Wycałowały moje poliki obrośnięte krzakami włosów i podziękowały. Potem siedzieliśmy, a one mnie dokarmiał podsuwając, a właściwie wpychając frytki w usta. Popatrzyłem w ich oczy, spojrzałem najgłębiej jak mogłem i co zobaczyłem? Siebie, mamę? Nie zobaczyłem odwróconą ósemką! Tak zobaczyłem w ich oczach zatroskanie o moją osobę, szacunek, pokój. Widziałem radość i mógłbym patrzeć w te oczy jeszcze długo, ale musiłem opuścić wzrok i otrzeć opadającą łże, która zrodziła się z miłości, naszej miłości, mojej i żony. To niesamowite, że ta wyspa, gdzieś się nieustannie pojawia, wyspa łza, a jeszcze bardziej niesamowite, że potrafi pokonywać niczym wiatr wszelkie przeszkody i ograniczenia.

Wieczorem dostałem zdjęcia, na których jest ona. Moja żona. Patrzyłem na nie, studiowałem i nagle uświadomiłem sobie, że dystans, który aktualnie nas dzieli pozwala mi odkryć na nowo sens spojrzenia, wielkość oczu. Przecież, jeśli obrysujemy je kredką, ołówkiem dookoła otrzymamy naszą ósemkę. Niesamowite! Prawda?

Patrząc zobaczyłem najpiękniejszą twarz mojej żony. Spojrzałem raz jeszcze i dostrzegłem naturalny uśmiech, wewnętrzny pokój, spełnienie, szczęście. Zrobiło mi się strasznie głupio, bo przyznam, że nie jestem męskim szowinistą i tyranem, ale nie pamiętam takiego spojrzenia, albo może będąc codziennie obok zwyczajnie go nie dostrzegam. Widząc ten obraz mej żony, tylko jeszce bardziej się utwierdziłem w przekonaniu, że sdobrze się stało, iż pojechała na tą wyprawę. Jednocześnie w sercu poczułem ulgę i radość.  Wszelkie tęsknoty zamieniły się w smak przyjemnej woni pokoju.

Wiecie? Ja wiem, że się staram jako mąż, że my często staramy się jako małżonkowie, ale czasami czegoś nam zabraknie. Może właśnie owego dystansu, który pomimo wszystko zmienia punkt widzenia. Programy telewizyjne inaczej ogląda się z łazienki, a inaczej z fotela. Tak samo jest z miłością, choć zawsze prezentuje to samo, to jednak umiejętność spojrzenia w innej perspektywie pozwala dostrzec zupenie nowy, całkiem możliwe, że jeszcze piękniejszy wymiar.

Ten wpis miał być poświęcony wielkiej, małżeńskiej namiętności. Chciałem dotknąć wymmiaru współrzycia pomiędzy dwojgiem ludzi, lecz to, co zobaczyłem dzisiaj na zdjęciu zwyczajnie mnie zawstydziło. Właśnie to weźcie sobie do serca.

Jutro będzie o owocu, o gruszce. Zostało już tylko osiem wpisów. Jeśli chcielibyście, abym poruszył jakieś problémy w swoje perspektywie, proszę napiszcie na office@wenedi.eu. Pamiętajcie jednak o jednym: nigdy nie pwoeim Wam co macie zrobić, moge pwoeidzieć i pdzielić się tylko tym, co robię ja sam.

Ps. Czasami dobrze zobaczyć łzę miłości.


Pokrewne tematy