Maciej Sz.

Rzecz o owocach.

Nie ma lepszej zabawy, jak zakupy z dziećmi. Nie ma lepszego marketingu, jak ten oparty na ich zainteresowaniach. Doskonale zdają sobie z tego sprawę osoby zajmujące się planowaniam sprzedaży w wielkich sieciach handlowych. Wiedzą, jak sprawić, aby rodzice przychodzili na zakupy właśnie do nich, a ci przychodzą. My natomiast często siedzimy przy stole z piorunującym spojrzeniem Neptuna, który próbuje dźgnąć swym widelcem ofiarę, zmuszając do przełknicia marchewki, zjedzenia mięsa, spożycia groszku i innych rozmaitych delicjałów, a ofiara, syn lub córka ma świadomość, że Neptun to legenda. Dzisiejszy wpis nie będzie poświęcony sposobom zmuszania do jedzenia lub gotowania potraw. Inspiracją są dwa wpisy w kalendarzu: dzień gruszki i dzień jabłka, które uznałem za synonim owoców. Jak zinterpretować owoce związku? Te zakazane, które są podobnież najsmaczniejsze, czy te, które zwyczajnie nimi są. W swej zwyczajności prezentują piękno i urok miłości. O kim mowa? O dzieciach.

Jeden z polskich piosenkarzy śpiewa piosnkę o owocach naszych związków, które łączą je i dzielą. No właśnie. To chyba jest najsmutniejsze, że potrafią dzielić lub łączyć, a zarazem nic nadzwyczajnego w tym nie ma. Kiedyś spacerowałem ze swoim przyjacielem godzinami po ulicach pewnego miasta systematycznie. Rozmawialiśmy o wszytskim. On zawsze powtarzał, że każdy człowiek jest egoistą. W tym znaczeniu dzieci mają swoją wizję życia, siebie, a rodzice swoją i chyba trudno żonglować ciężarem naszych oczekiwań i przerzucać je na dzieci, oczekując, że przyjmą to z radością i vice versa.

Dzieci oczekują dwóch rzeczy: bycia kochanym i zauważenia swoejej miłości. To daje im bezpieczeństwo. Nie będę polemizował z tymi, którzy uważają spotkanie z córką lub synem raz w tygodniu za rzecz normalną i każdej niedzieli pytają: jak minął tydzień? Jeśli na tym opieramy nasze rodzicielstwo, nie łódźmy się, że dajemy dzieciom to, czego oczekują, a właściwie potrzebują. Szczęścia i dzieciństwa nie da się kupić. Je należy tworzyć, budować, kreować, jak największe dzieła sztuki.

Popatrzcie na nasze polskie gruszki „klapsy“. Jakie one są smaczne, słodkie, soczyste i pyszne. Takie jak nasze dzieci. Zarazem jednak są bardzo wrażliwymi owocami. Jedno obtłuczenie, obicie sprawia, że owoc traci swoje właściwości. Ciekawe? Prawda? Gruszka obita jeden raz zaczyna się psuć, a my tłumaczymy sobie, że jeden klaps nic nie znaczy: wręcz przeciwnie wołamy: to dla zdrowia, w imię tradycji. Zgadzam się. Trzeba przygotować dzieci do życia. Trzeba uczynić je fakirami, więc może lepiej zamiast przez jeden klaps, przygotować je szybką serią, a w przyszłości będą odporne na ból. Takie małe zakłamanie. Taki mały kamuflaż naszej rodzicielskiej bezradności. łatwiej uderzyć, obić, znaleźć ujście. to lepsze od kary, która wymaga konsekwencji, a z tym bywa różnie.  Być może zamiast emanować siłą i mocą, skrywającą naszą bezradność, warto byłoby poszukać cierpliwości? Potem rozmawiać, tłumaczyć, pokazywać, słuchać. Proste, ale w teorii? W parktyce pozwalamy na to, aby rządziły nami emocje, targały uczucia, z którymi często nie potrafimy sobie poradzić. Pamiętajcie jednak, że tu nie chodzi o gruszkę, klapsa, tu chodzi o nasze dzieci.

Jabłko stanowi również symbol ciekwaego owocu. Polska z nich słynie, co ironizując można uznać za historię w świetle problemów demograficznych, którę nękają również całą Europę. W tym kontekście spotkaliście z pewnością jabłonie, które rodzą piękne i duże owoce, jak i takie, których owoce są niemrawe, niewidoczne, zwyczjnie małe. Rodzi się pytanie dlaczego? No właśnie dlaczego? Nie wiem! Nie ma prostych, jednoznacznych odpowiedzi. Nie ma prostych, idealnych dzieci. Wreszcie nie ma prostych, idealnych rodziców, podobnie, jak nie ma idealnych jabłoni. Z pewnością każdy sadownik chciałby mieć w swoim sadzie drzewa owocowe, które rosną i rodzą smaczne owoce, nie wymagając przy tym jakiejkolwiek pielęgnacji. To marzenie ściętej głowy! Takich drzew nie ma. Może powstaną genetycznie zmutowane, udoskonalone, tak, jak dzieci na rządanie, lecz czy o to, w tym chodzi? Doskonale wiemy, że drzewa te podatne na rozmaite robactwo choroby trzeba zaszczepić. Nasze dzieci również. W tym świetele jeszcze niedawno doskonała i tak bardzo rozpowszechniana teoria bezstresowego wychowania odchodzi w niepamięć. Jabłoń należy pielęgnować i dbać o nią. Raz przyciąć, raz zaszczepić, raz podlać. Wszelkie zachwiania równowagi, które jedne metody wychowania, a ja powiedziałbym pielęgnowania owocu, ganią inne natomiast chołbią są niewłaściwe.  W moim odczuciu dzieci są najwspanialszym darem! Są owocem, ucieleśnieniem naszej wielkiej miłości. Są delikatne, lecz zarazem czujne i mocne. Wrażliwe, wolne, zwyczajnie piękne. W tym miejscu napomknę, że pojawi się blog, o tej tematyce już w grudniu, czyli niebawem.

Wracam do naszych kochanych owoców, które niczym sejsmografy notują każdy najmniejszy wstrząs pomiędzy nami. Przyznaję, że ja sam, choć to wiem, nie zawsze potrafię w sposób całkowicie bezkonfliktowy, takowego trzesienia ziemi uniknąć, na szczęście jesteśmy razem i jedno wspiera drugiego. Jedno drugiego gani, gdy trzeba i zwraca uwagę, albowiem owoc musi się w końcu oderwać od gałęzi jabłoni lub gruszy. Dramat zaczyna się tam, gdzie gruszka udaje pomidora, a jabłko szczypiorek, zapominając o swoich korzeniach.

Wiem! Pielęgnowanie owoców nie należy do łatwych. Spróbujmy jednak spojrzeć na to przez pryzmat czterech pór roku. Odpowiednia pogoda, adekwatna do wiosny, lata, jesieni, zimy sprawia, że owoce dojrzewają. Bądźmy zatem nie stróżami, nie sadownikami, a nawet nie pielęgniarzami naszych dzieci. Raczej owymi porami roku, które z głębi swoich serc potrafią sprawić, że owoc dojrzeje, towarzysząc mu w jego drodze. Słuchaj, gdy trzeba, mów, ale nade wszystko kochaj. Tego sobie i Wam życzę.

Ps. Nie zatsanawiałem się nad tym, jak będę radził sobie bez żony. Okazało się jednak, że dajemy radę! Wszyscy dajemy radę. Uśmiech mamy ze zdjęć, widok jadącej na słoniu, odgłosy dżungli i wiele innych rzeczy sprawiają, że wszyscy się cieszymy tym czasem. Czegoś uczymy! Coś odkrywamy! Choć chwilami tęsknimy, to nie tracimy ducha i radości, a recpta jest nad wyraz prosta. Jesteśmy razem. Nie obok, lecz razem i to jest piękne. Dbajcie o Wasze owoce. Pielęgnujcie. Kochajcie. Szanujcie. Pamiętajcie też o jednym. My je zrodziliśmy! Nasza miłość, ale nie należą do nas. Zatem pięknych zbiorów i oczywiście cierpliwości, której zawsze jest za mało.


Pokrewne tematy