Nie zostajemy na weekend na kotwicowisku w Lautoka. Płyniemy na pobliską małą Savala Island mijając sterburtą sporą rafę, która przy odpływie dość mocno wystaje z wody.
Według mapy można bezpiecznie rzucić kotwicę na południowo-zachodniej stronie wyspy. Okazuje się, że nie, pełno wierzchołków raf. Huzar wisi na maszcie, ja powoli steruję między kolejnymi głowami raf…nagle krzyk Huzara, cała wstecz, ster prawo na burt!!!!!!! To było o włos od zatrzymania się na jednym z wierzchołku rafy, który dostrzegł w ostatniej chwili.
Ostrzeżenie!!! bez dokładnych map, a ich niestety brakuje na tamten akwen, lepiej nie manewrować tam po zmroku, a w dzień musi być ktoś na maszcie gdy podchodzicie do rzucania kotwicy przy rafach.
W końcu zdecydowaliśmy, że popłyniemy na północno-wschodnią część wyspy i tam rzucimy kotwicę na głębszej wodzie. Tak też zrobiliśmy. Na miejscu Huzar wskoczył do wody i zbadał dno, co tam leży…głębokość 18 metrów, ale na dole piasek, rzucamy kotwicę i spędzamy spokojnie ostatni weekend na Fidżi, w tej wyprawie oczywiście 🙂
W poniedziałek 23.11.2015 nad ranem wracamy do Lautoka. Huzar zdobył zagubiony dokument i o 15.15 czasu lokalnego podnosimy kotwicę w Lautoka, po drodze zawijając jeszcze do portu w Vuda, gdzie tankujemy paliwo i wodę przed wyjściem na otwarty ocean. O 17.50 czasu lokalnego upuściliśmy Fidżi i obraliśmy kurs na Opua w Nowej Zelandii. Płyniemy na samej genui 4.1 węzła. Przed nami jeszcze ok. 1100 mil morskich.
po zatankowaniu paliwa i wody opuszczamy Fidżi i obieramy kierunek Opua w Nowej Zelandii…
Niesamowite klimaty. Niesamowite widoki. Niesamowite chwile. Niezapomniane wrażenia i te widoki….
W nocy ocean pokazał swoją potęgę i miatał nami przez blisko 50 godzin.