Seweryn Seweryn

Hipochondryk

Gdy przyjeżdżamy do Polski, największą przyjemność sprawia mi oglądanie reklam w telewizji. Te kilka minut w trakcie ciekawego filmu, przed i po, daje mi obraz naszego społeczeństwa. Prawdziwy czy tylko zafałszowany? Od razu nasuwa mi się pytanie czy to my kreujemy nasz świat, czy to świat kreuje nas? Czy reklamy budzą nasze zapotrzebowania? Czy nasze zapotrzebowania pobudzają wzrost i charakterystykę reklam? Tak jak odwieczne pytanie: co było pierwsze – jajko czy kura?

Ostatnio wysłuchałam ciekawej audycji w Trójce, dotyczącej Hipochondryków. Stawiano pytania: co je charakteryzuje, co pobudza rozwój tego zaburzenia i ciągły wzrost liczby chorujących? Jak im pomóc? Oprócz rozmowy z psychologiem, odbywała się równoczesna dyskusja w Internecie o której, na bieżąco  informował prowadzący. Hipochondryk to ogólnie osoba, która potrzebuje, albo cierpi na brak zainteresowania najbliższych czy otoczenia, i przez swoje coraz to nowsze choroby skupia na sobie uwagę. Powszechnie uważa się że, dotyczy to przede wszystkim osób samotnych, chociaż one i tak nie mają nikogo bliskiego, kto by się mógł nimi zainteresować. Raczej chodzi tutaj o samotność wśród bliskich, czyli taką samotność w tłumie. Ale kogo ona tak naprawdę nie dotyczy? Coraz więcej ludzi czuje się wśród swoich obco, w rodzinie, w pracy, wśród znajomych. Nie ma o czym rozmawiać, a jak już jest to tylko o skandalach, wypadkach no i chorobach. Szczególnie ten ostatni temat dotyczy jakby nie było nas wszystkich. Więc i odpowiedź świata na nasze zapotrzebowania i poglądy jest natychmiastowa. Włączamy telewizor, radio czy otwieramy gazetę. Cztery na sześć reklam, to propozycja nowych specyfików, cudownych lekarstw, pigułek, płynów, tabletek ułatwiających życie, polepszających nastrój, upiększających, rozluźniających, przeciwbólowych. Przed świętami cztery na sześć, w martwym sezonie, często cały blok, to tylko reklamy cudownych leków. Po audycji o hipochondrykach, wysłuchałam właśnie kilkuminutowej gamy cudowności i nowości leczniczych, pośród których  trafiła się jedna perełka o ubezpieczeniu na życie. To pewnie na wypadek jakby żadne z lekarstw jednak nie pomogło.

I jak tu być zdrowym? Dowiadujemy się o coraz to nowych chorobach i że ta choroba może dotknąć każdego, każdego z nas. Pamiętajcie, każdego z nas! Czyha gdzieś za rogiem, w ciemnym zaułku, lub pośród tłumu, lata, przemieszcza się, wdychamy ją z życiodajnym tlenem, lub wydychamy przekazując dalej, ona jest, nie zapominajmy ona jest… i czeka na chwilę nieuwagi. Miły głos jednak, snujący się z telewizora czy radia, zapewnia nas i zarazem podnosi na duchu, by się nie martwić bo jest jednak na to lekarstwo. Najlepsze, najnowsze, najskuteczniejsze. Już nie jesteś sam ze swoim strachem, ze swoją chorobą, możesz podzielić się nią z sąsiadką, sąsiadem, znajomym. Przekaż mu tą informację, podziel się z innymi, już teraz nie jesteś samotny, masz o czym rozmawiać, inni mogą się zamartwiać wraz z tobą, już nikt nie zlekceważy twoich problemów, twojego cierpienia, bo mogą być faktycznie prawdziwe. Co jak co, ale choroby bierze się jednak na serio. Na zakończenie takiej reklamy, przekazana jest iskierka nadziei. Nawet nie iskra, to powiew nadziei, rozprzestrzeniający się szybko pożar euforii i radości. Masz chorobę, a na nią jest jednak lekarstwo. Znów będziesz zdrowy…aż do następnego razu. I tu koło się zamyka. Mnogość chorób pobudza nasze zainteresowanie. Ciągłe bombardowanie naszej świadomości takimi informacjami powoduje że stajemy się czujni, węszymy wszędzie zagrożenie, żyjemy w strachu o nas i o naszych bliskich. Czytamy, dowiadujemy się, poszerzamy naszą wiedzę. Każde strzyknięcie, zgrzytnięcie, ukłucie, interpretujemy, rozpoznajemy, wertujemy informacje i zaraz biegniemy do lekarza lub apteki. A tam znajdziemy zawsze odpowiedź. 

Może nie do końca nazwę choroby nas trapiącej, ale na pewno listę wspaniałych specyfików, która przyniesie nam znów spokój ducha i ulgę. Na chwilę…

I dalej nie wiem czy to my jesteśmy chorzy, czy to świat chce, by tak ciągle było?


Pokrewne tematy