Maciej Sz.

Iskierka.

Dobry wieczór i dzień dobry Wam, którzy sięgacie do moich tekstów i do mojego czytania. Zaczynam się powoli rozkręcać niczym parowóz. Patrząc na minione godziny, a także wrześniowe dni zauważam, że dopiero rozpalam w palenisku ogień, aby ogrzać kocioł z wodą, wydobyć parę i ruszyć z mozołem, ospale do przodu. Można utyskiwać i narzekać na swoją niedolę, wcielić się w rolę ogromnego grzesznika lub wielkiego pyszałka, zarazem odgwizdać odjazd i zmierzać w bliżej nieokreślonym kierunku udając, że nie ma problemu, wszak elektryfikacja, lokomotywy wodorowe, spalinowe to konie pociągowe, które parowozy wyparły z torów do kolejowych skansenów. Dzisiaj trzeba wszystko natychmiast, szybko, zdecydowanie. Nie ma czasu, ani cierpliwości na interpretacje, zabawy z ogniem. Ręce muszą być czyste, gładkie, niespracowane, jedynie czym mają błyszczeć to złotem lub umiejętnością szybkiego liczenia grubych nominałów. To tyle tytułem wstępu.

Do czasu, kiedy pisałem systematycznie, codziennie, kiedy harmonogram tygodniowy był podporządkowany obowiązkom i przyjemnym ćwiczeniom nie było powodów do narzekania i wielkiej absencji. Cele, które postawiłem sobie realizowałem wytrwale do biegu Frassatiego, jak również MPP 2021. Najpierw po biegu rzadziej biegałem, a potem zrobiłem sobie urlop od wszystkiego. Zresztą podobnie z rowerem i kilkoma innymi rzeczami. Porzucić coś, co nie tyle ciążyło, ale było słodkim obowiązkiem nie jest nadzwyczaj trudno. Nadzwyczaj trudno jest podnieść się i wrócić, a właściwie powrócić i spróbować na nowo rozpalić się w ich wypełnianiu. Kiedy dzisiaj po ponad dwóch miesiącach niebiegania, pobiegłem, czułem się jak sarna, która wyleciała do lasu z jakiejś obory albo stodoły, Nogi niosły, oddech natleniał krew, a serce spokojnie wyznaczało rytm, w którym biegło mi się najlepiej. Właśnie wtedy pomyślałem o człowieku, ale nade wszystko o sobie, jak o ogrodzie. Ogród pielęgnowany, podlewany, przystrzyżony i okopany jest piękny, ale wystarczy na chwilę porzucić ową systematyczność i poddać się błogiemu lenistwu, aby ów obraz zadbanego piękna zaburzyć i jeszcze większym nakładem sił później odbudowywać. Człowiek w swej prostocie jest jak ów ogród. Jago każdy wymiar w sensie cielesności, psychiki i duchowości otwiera kolejne drzwi i przenika się nawzajem, aby wydobywać piękno, które zostało w nim ukryte. Potrzeba jednak niekiedy kryzysu, pozostawienia czegoś, a może nawet zaniedbania, aby z jednej strony odkryć i dostrzec nowe możliwości, a zarazem nie zepsuć natury utartym schematem i wypisanymi receptami na piękno.

Tak więc zostawiam Was z ta myślą i iskierką krótkiego tekstu, bo jak wspomniałem dopiero rozpalam. Ale może iskierka jest lepsza niż wielki pożar, który niekiedy staje się powodzią słów z której nic nie wynika. Chociaż kocioł pełny wody, to trudno ją ogrzać, wprawić w stan gazowy i ruszyć. Dobrego dnia, albo dobrej nocy. Pozdrawiam.


Pokrewne tematy