Maciej Sz.

Kilka słów o chipach i inwigilacji.

W czasie panującej pandemii, wiele osób boi się szczepionek, które będą zawierały chipy wszczepiane nam w celach inwigilacji. Myślę, że już dawno pogubiliśmy się z wolnością. Dwie wiodące na rynku firmy IT, a zatem Google oraz Apple, już dawno gromadzą o nas wszelkiego rodzaju informacje związane nie tylko z naszą aktywnością dotyczącą zakupów, ale również tą dotyczącą spędzania wolnego czasu. Pozostałe firmy próbują za nimi podążać obdarowując nas kartami stałego klienta, które gromadzą wszystkie dane zdradzając nie tylko zamożność naszego portfela, upodobania, preferencje. Podobnie ma się rzecz z elektronicznymi winietami, dowodami rejestracyjnymi. Na podstawie wysyłanych przez nie impulsów zainteresowani mogą przedstawić nasze podróżowanie. Nie wspomnę już o ciasteczkach, które są majstersztykiem stron internetowych. To właśnie te informacje, dane potrzebuję ogromnych maszyn obliczeniowych, które będą zdolne te dane przetworzyć w celu wyciągnięcia odpowiednich wniosków. Do tego dochodzą jeszcze gadżety w postaci opasek fitness, zegarków elektronicznych i innych, które są naszymi prywatnymi detektywami, dobrowolnie przez nas zapraszanymi do naszego życia. Co nam pozostaje usiąść i płakać? Niekoniecznie. To my wyrażamy naszą zgodę na przetwarzanie naszych danych, które już dawno nie dotyczą imienia i nazwiska, adresu zamieszkania, numeru telefonu, ale sfery zawodowej i prywatnej naszego codziennego życia.

Po pierwsze wyrażenie zgody na ciasteczka na stronie internetowej to nie koniec świata. W każdej przeglądarce internetowej, tej zainstalowanej na komputerze stacjonarnym, przenośnym, tablecie i smartfonie istnieje możliwość usuwania archiwizowanych danych, dotyczących naszej aktywności online. Wystarczy wejść w ustawienia, znaleźć zakładkę historia przeglądania, a następnie zwyczajnie ją wyczyścić. Niektóre przeglądarki dają możliwość zautomatyzowania procesu. Historia przeglądania może być zerowana każdego dnia, raz w tygodniu, raz w miesiącu. Wszystko zależy od naszych preferencji i naszego nastawienia. Zatem ciasteczka, choć małe i inwigilujące, wcale nie muszą być straszne.

Po drugie w przypadku takich gigantów jak Apple czy Google, istnieje również możliwość wybrania opcji, które będziemy uważali za najlepiej dostosowane do nas samych. Tym razem skupię się tylko na Google. Używanie telefonu z systemem Android wymusza na nas konieczność założenie konta na Google. Podobnie zresztą sprawa przedstawia się w przypadku Apple. Wystarczy jednak trochę poszperać. W naszym koncie Google znajdujemy ustawienia i tam wyrażamy lub nie wyrażamy zgody na gromadzenie informacji związanych z naszą aktywnością, tak samo, jak w koncie Apple. Być może są osoby, dla których dane dotyczące tego, co robiły, gdzie były, co zwiedzały są interesujące i chcą poznać historię życia w ostatnim miesiącu. Nie ma w tym nic złego, ale jeśli danych nie usuniemy lub procesu nie zautomatyzujemy, to te dane będą sobie wisieć i wisieć i oczywiście będą w jakimś stopniu przetwarzane. Nie mniej wystarczy je wyzerować lub ustawić automatyczne wyzerowanie raz na miesiąc i muszą one zniknąć na zawsze, takie są prawne zapisy ustaw w Europie.

Po trzecie warto mieć świadomość, że korzystanie z usług głosowych wyszukiwania numerów, miejsc, interesujących nas kwestii również gromadzi dane w postaci nagrań. Ja osobiście nie korzystam z głosowych udogodnień. Czemu? Kasowanie tych danych wymaga również znalezienia odrębnej zakładki, która za ich przechowywanie i usuwanie odpowiada. Czemu są ważne dla koncernów? Są wykorzystywane w rozwoju sztucznej inteligencji. Chodzi na przykład o umiejętność rozpoznawania naszego nastroju po barwie i tonie głosu. Raczej byłbym daleki różnego rodzaju teoriom spiskowym dotyczącym naszego notorycznego podsłuchiwania czy też podglądania. Walka toczy się tak naprawdę o nasze pieniądze, one są dla koncernów, wielkich producentów najważniejsze. Chcą nam sprzedać swoje towary i usługi. Jestem zdania, że bezmyślne i nierozsądne wyrażanie zgody na wszystko jest głupie. Podobnie negowanie wszystkiego i wrzucanie do jednego worka. Tak sugeruje sama definicja wolności. Ona jej nie radykalizuje, ale zachęca nas do dokonywania świadomych wyborów.

Po czwarte warto zainteresować się również udostępnieniem swojej lokalizacji. Osoba, która chce zrobić niespodziankę swojej ukochanej, a korzysta wspólnie z jednego konta, może niekiedy się zdziwić i być zaskoczona, że niespodzianka się nie uda. Dane dotyczące naszej lokalizacji również podlegają wyrażeniu osobnej zgody, jak i osobnemu procesowi zerowania.


Wreszcie na sam koniec po piąte. Czy ktoś z Państwa słyszał o personalizacji reklam w Google? Jeśli nie to spieszę poinformować, że takowa zakładka również istnieje. Mamy prawo zrezygnowania z tej usługi, co sprawi, że na naszych urządzeniach nie będą wyświetlane sugestie dotyczące tego co warto, a czego nie warto kupować. Oczywiście są osoby, dla których może być to bardzo praktyczne i dobre rozwiązanie. Wszystko jest kwestią otwartą.

W tym artykule chodzi mi jedynie o to, że zanim zaczniemy krzyczeć i straszyć się wzajemnie „chipowaniem” i wszechobecną inwigilacją warto zobaczyć, na jakim etapie jest ona dzisiaj. Zachęcam do tego, aby wejść w ustawienia naszych kont osobistych i zwyczajnie poszperać. Nie napisałem tego artykułu, aby wywoływać strach, czy panikę, złość czy jakąkolwiek zawiść i niepokój, ale zachęcić siebie i każdego z nas do świadomego korzystania z wolności, dobrodziejstw techniki i tego wszystkiego, co ona niesie, zamiast bezmyślnego poddawania się temu, na co sami wyraziliśmy naszą zgodę.

Ps. Oczywiście możemy iść dalej i dalej i to nie jest bajka. Nasze poglądy, artykuły, które czytamy, do których sięgamy są doskonałym narzędziem w rękach tych, którzy chcą osiągnąć określone cele, nie zawsze zgodne z naszymi intencjami lub których nie zawsze jesteśmy świadomi. Warto zatem dokonywać świadomych wyborów, do czego zachęcam. Mam nadzieję, że ten artykuł okaże się pomocny.


Pokrewne tematy