Maciej Sz.

Niepozorny balonik

Balonik? Jak wygląda każdy wie. Cienka, kolorowa guma, wypełniona powietrzem lub innym gazem, które nadają jej odpowiedni kształt. Trudno wyobrazić sobie klauna bez balonika, dziecko, sale weselną czy szkolne Andrzejki. Zręczniejsi potrafią go nawet wydmuchać z gumy do żucia. Ten niepozorny przedmiot, kosztujący grosze, w oczach dziecka może stać się najcenniejszym skarbem, który przerasta niemalże wszystkie zabawki, jakie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić, kupić, ażeby ujrzeć na twarzy naszego milusińskiego potomka rzecz bezcenną – uśmiech. Jego najczęściej szukamy, jego pragniemy. Łzy w oczach dziecka przysparzają mi i jak mam nadzieję nie tylko gęsiej skórki, wywołują sierotki. Oczywiście powodów może być tysiąc, ale balonik? Balonik może być powodem oznaczonym cyfrą tysiąc jeden.

Zacznijmy jednak od początku. Nasza najmłodsza latorośl w dniu dzisiejszym obchodziła swoje trzecie urodziny. Nie obyło się również bez świętowania w przedszkolu, czyli poniekąd drugim domu małego człowieka. Tam samodzielnie stawia kroki bez opieki rodziców, gdzie często nauczyciel, osoba mu pomagająca w ogarnięciu maluchów staje się drugą mamą, albo dobrą, czasami najlepszą ciocią. Szuka on w nich przymiotów za którymi tęskni myśląc o mamie. Nade wszystko potrzebuje on bezpieczeństwa, spokoju, miłości i akceptacji swojego uśmiechu. Skoro mama czy ciocia, to również na różne sposoby próbuje ją sprawdzić. Testuje jej cierpliwość, stanowczość, bezkompromisowość.
To dziwne, że dopiero akcja balonik uświadomiła mi ile w tym małym umyśle skrywa się szczerości i radości życia. Ile chęci dzielenia się radością i pozostawienia w oddali wyrachowania dorosłych, ich kalkulacji, rozumowych racji.
Jak zawsze odebrałem syna z przedszkola. Wyszedł pełen dumy z szerokim uśmiechem na twarzy, trzymając w jednej dłoni wielką, przeźroczystą kulę wypełnioną koralikami, a w drugiej balonik na plastikowej rurce. Głowę jubilata przyozdabiała korona. Tak. Wyszedł jak król, ale nie w naszym ludzkim, dorosłym rozumieniu. Jak król, który tego dnia dowiedział się w przedszkolu, że jego urodziny, ale i on sam jest bardzo ważny dla tych, z którymi i pośród których spędza te godziny z dala od rodziców i rodzeństwa. Dowiedział się, że tu jest też jego dom. Tu mnie kochają pomyślał. Lubią mnie. Troszczą się o mnie. Dają mi jeść. Kładą spać. Kiedy płaczę przytulą i wezmą na ręce. Chyba chciał mi powiedzieć: tato zobacz, jakie dostałem piękne prezenty. Popatrz na moją głowę, na to, co trzymam w dłoniach i ciesz się razem ze mną. Jednak ja ojciec zmanierowany życiem i problemami, ojciec który schował już swoje dzieciństwo, gdzieś pod poduszką, chciałem w tej postawie bardziej i bardziej dostrzegłem nie radość i szczęście dziecka, szczere i bezprecedensowe, ale takie o jakim marzy pewnie większość dorosłych facetów, o jakim czasami marzę ja sam. Widziałem to w jego oczach. Schował się za mnie, jak gdyby się wstydził. Wstydził czegoś, co dla mnie wydawało się normalne i odpowiednie. Mało: całkiem naturalne. Inni rodzice składali mu życzenia, a on się chował i wstydził. Pewnie chciał im powiedzieć nie znam Was, albo nie znam Was na tyle, ażebym mógł wydawać się dla któregoś z Was kimś ważnym i wyjątkowym. Z kolei małe koleżanki i koledzy, którzy jeszcze w szatni się z nim spotykali rzucali mu spojrzenie pełne zrozumienia. Nie martw się Maksio, oni tak mają. To dorośli ludzie, no wiesz, nie to, co my dzieci. Nie rozumieją naszego świata. Niestety dorośli, ale niedorośli. Tym spojrzeniom, co ciekawe towarzyszyła postawa ignorancji wyrażonej nie w zazdrości, jak mniemamy my dorośli, ale zrozumieniu. To jest bardzo ważne zrozumieniu, bo dzieci wiedzą lepiej.
Pozostawmy jednak już przedszkole i jego szatnię z daleka. Zresztą te minuty tam spędzone zrozumiałem dopiero teraz wieczorem, pisząc te słowa, a kluczem jest balonik. Zeszliśmy schodami na dół. Wyszliśmy przed budynek przedszkola. Posadziłem Maksia na foteliku zamontowanym do roweru. Założyłem kask. Zaproponowałem ciastka, picie, jakieś słodycze, a on wybrał jedną rozpuszczalną gumę, choć mógł wziąć wszystkie. Może innego dnia tak, ale nie dzisiaj. Choć nie chcę, to jednak pozwolę sobie nadmienić, że tak często posądzamy dzieci o zazdrość, chęć posiadania, ale to nie to. To nasze spojrzenia i nasza wizja świata, którą powolnymi krokami z lepszą lub mniejszą skutecznością przelewamy do głów naszych małych skarbów. Balonik zamontowałem do fotelika. Sprawdziłem był bezpieczny. Piłkę i koronę schowałem w plecaku. Ruszyliśmy. Ujechaliśmy jakieś dwieście metrów, gdy wiatr, nadzwyczaj silny, uniósł balonik kilka metrów od nas. Najpierw to zignorowałem. Nawet zażartowałem. Patrz, poleciał – powiedziałem. Nie martw się. W domu nadmuchamy nowy i wówczas…, wówczas w tych kilkunastu sekundach stała się rzecz, której żaden ojciec oglądać nie chce. Maksymilian się rozpłakał. Dosłownie rozpłakał. Był to płacz nie złości, nie zawodu, ale żalu. Wiatr porwał mi najcenniejszy skarb dzisiejszego dnia. Bawiłem się tym balonem z moimi koleżankami i kolegami w przedszkolu. Podawaliśmy go sobie. Odbijaliśmy, a ten wstrętny wiatr mi go zabrał. Co miałem zrobić? Szybko odstawiłem rower i pobiegłem za balonem. Chwyciłem, pokazywałem i próbowałem załagodzić sytuację. Wreszcie po pięciu minutach owocnej walki osiągnąłem stan spokoju, fundament, na którym teraz mogłem stawiać już mury radości i uśmiechu. Balonik owinąłem w bluzę z polaru i delikatnie schowałem w plecaku obok magicznej kuli i królewskiej korony
W ten oto sposób dobrnęliśmy do końca całej historii. Balonik szczęścia w nieszczęściu. Dobrze, że wiatr porwał go w parku. Dobrze, że go złapałem, że nie pękł, że… Niepozorna rzecz wielkiej wartości, która mnie prostuje, choćby w sensie oceniania wielu rzeczy, kwestii, a nawet ludzi po pozorach. Prostuje mnie jako ojca! Jako mężczyznę! Jako człowieka! Ile się jeszcze musze uczyć, a może raczej odrestaurowywać to, co tak szczelnie zniszczyłem! Co robi niemalże każdy z nas! Co robi? Nie wiem! Każdy z nas wie najlepiej sam! Warto walczyć, ażeby odkryć pośród brzęku monet, pozwijanych banknotów, huczących silników, wysokich stołków, wygórowanych ambicji, piękno i delikatność balonika, który może niepozorny, może śmieszny, może znaczy dużo więcej, aniżeli….
Artykuł ten dedykuję wszystkim osobom sprawującym zawodowo i nie tylko opiekę nad dziećmi.


Pokrewne tematy