Mimi

Odniosłam sukces

Odniosłam sukces. Tak odniosłam sukces. Biegałam za nim przez ostatnie kilka lat, łapałam a on zwiewał, już wydawało się że go mam, a on raps! Wyślizgiwał mi się z moich dłoni.
Sukces jest jak dopiero co złowiona ryba, szarpie spławik, ty czujesz lekkie szarpnięcia, już roztaczasz wizję pysznej kolacji, czujesz zapach pieczonej rybki na grillu, szarpiesz za wędkę, zwijasz żyłkę, widzisz jak wielkie cielsko przecina tafle wody, już, już jest blisko, już ją masz przed oczyma, chwytasz wijące się w konwulsjach ciało, lecz fizyka wygrywa i rybka na powrót ląduje w jeziorze, szczęśliwa że znów dała kolejnemu nieudacznikowi polizać namiastkę sukcesu i szczęścia.

Jutro znów pójdziesz łowić z nadzieją że wreszcie, kiedyś najesz się do syta.
I tak o mało nie umrzesz z głodu, czekając na swoje pięć minut w świetle jupiterów.
Chyba że, w końcu otworzysz oczy, rozejrzysz się dookoła i dojrzysz sklep spożywczy , kawałek od jeziora. Nie musisz łowić żeby się najeść.
Czy pieniądze i uznanie w oczach innych są miarą sukcesu?

Przez 10 lat błądziłam, waliłam głową w mur i zastanawiałam się kiedy on pęknie lub moja głowa. Aż w końcu stwierdziłam że nie mam siły, że jestem słaba, wypaliłam się. Wcześniej próbowałam różnych technik wizualizacji sukcesu..
Wyobrażałam sobie jak stoję na scenie i przemawiam z entuzjazmem do wielkiego tłumu, ustalam daty kiedy to nastąpi i wciąż jednak musiałam je przesuwać o kolejny rok.
Wreszcie uświadomiłam sobie, że mój obraz sukcesu, to tak naprawdę odbicie mojej wielkości i wspaniałości w oczach innych. Ale co będzie się odbijać jeśli jej nie czuję w sobie? Stanie przed lustrem codziennie rano i powtarzanie sobie w kółko: odniosłaś sukces, odniosłam sukces to jak lizanie dupy własnego Ego, prawdziwej toalety jednak to nie zastąpi.
W końcu wyszło, że znów zaczęłam od końca. Przez przynajmniej 10 lat poszukiwania sukcesu, to tu, to tam, on stał obok mnie, niemy, czekając aż go zauważę, a ja zapatrzona w swoje odbicie tak naprawdę nie widziałam nic. Przez tyle lat nie dostrzegałam, że biegam za cudzym obrazem sukcesu, obrazem wykreowanym przez rodzinę, społeczeństwo i mass media.
Popatrzyłam przy kolacji na naszą piątkę, dwie prawie dorosłe, śliczne córki, zarośnięty mąż i nasz rodzynek po prawej, grymaszący znów nad zupą. Olśniło mnie, to czego tak szukałam daleko, było tak blisko, jak w bajce o Koziołki Matołku, stare bajki a takie aktualne. Codziennie obok mnie, nie ryczało, nie biło brawo, czasami pochwaliło za pyszny obiad, ale ciągle było przy mnie: moja rodzina, mój sukces, nasz sukces, całej piątki, zbudowaliśmy wspaniałą rodzinę, choć nie było łatwo. Gdy to sobie uświadomiłam, wielkie łzy zaczęły wpadać do tak już rozwodnionej zupy.
Tak odniosłam sukces i oto i on!!


Pokrewne tematy