Seweryn Seweryn

Ojciec. Wychowawca czy wychowanek.

Nie zawsze wiem, czy reakcja wobec konkretnych zachowań moich pociech jest dobra. Czasami czuję się jak pijany, który dotykając rękoma ogłoszeniowego słupa, ma wrażenie, że został zamurowany. Dotykając, poszukiwał rozwiązania i wyjścia z kłopotliwej sytuacji, w której się znalazł. Zresztą w odpowiedniej narracji to świetny i zabawny dowcip, podobny do pytania pijanego: gdzie jest druga strona ulicy? Tam – pada odpowiedź, ale ja tam przed chwilą byłem. 
W życiu ojca, rodziców sytuacje, które w swych scenariuszach się powielają, zdają się być czymś zupełnie naturalnym. Wybaczcie mi proszę, że tak rzadko odwołuję się do słowa mama, co wcale nie oznacza, że panie błędów nie popełniają. Wręcz przeciwnie, jesteśmy  z tej samej gliny, a czynię tak, ponieważ moja domena, to bycie ojcem. Wracając do naszych pijanych bohaterów z dowcipów, staje mi przed oczyma obraz dziecka, które jeszcze w kołysce, łóżeczku, małe, bezbronne, wyciąga do góry swe małe dłonie i zaprasza do tego, by je nosić. Choć wraz ze swoim rozwojem ręce wyciąga coraz rzadziej, to wcale nie oznacza, że owej bliskości, potrzeby bezpieczeństwa nie potrzebuje. W ostatnich czasach zrobiło się tyle złego wobec dotyku, przytulania, że niekiedy ja, jako ojciec zastanawiam się czy wypada mi przytulić córkę. Zaraz odpowiadam sobie i Wam: tak wypada, a nawet trzeba przekazać sobie wzajemnie poprzez serdeczne objęcie pełne miłości i serca dobre fluidy. Niedawno czytałem wyniki bardzo ciekawych badań, które pokazują, że dzieci przytulane przez swoich rodziców, odnoszą w życiu większe sukcesy i lepiej radzą sobie z trudnościami, aniżeli, te które są nie przytulane. Tutaj powraca pytanie o zachowanie w sytuacji kryzysowej i jedynie mądrość i serce, co podkreślę raz jeszcze, mogą odpowiedzieć, czy w takiej chwili dziecko przytulić, czy lepiej poczekać i odłożyć w czasie dowód naszej miłości. 

Pole minowe rośnie wraz z wiekiem i wraz z wiekiem pojawia się odpowiedź drugiego bohatera: tam byłem przed chwilą. Odpowiedź, która uświadamia nam, że nasze dzieci już wszystko wiedzą i znają nas doskonale. Może chwilami nawet lepiej, aniżeli my sami, może? Człowiek ten potrzebuje pomocy, więc pyta, ale przejście na drugą stronę ulicy, wymaga od niego, nie lada sztuki, graniczącej z akrobatyką artystyczną. W życiu dzieci ten problem pojawia się wielokrotnie. W życiu rodziców również. Niekiedy wyuczone reakcje, wykute na pamięć stwierdzenia i całkowity brak spontanicznej reakcji i spontanicznego kochania. Uwielbiam chwile, kiedy czuję, że mogę popłynąć wraz z moją trójką w pozytywnym nurcie spontanicznej głupoty, zabawy, szaleństwa. Tak! Lubię chwile, kiedy jako ojciec mogę zamienić się w żołnierza i wypełniać rozkazy syna, dla córek w modela, cokolwiek, aby na chwilę przypomnieć sobie, że we mnie też jest dziecko, a im pozwolić stać się moim rodzicem. Wszystko w granicach zdrowego rozsądku i smaku. Nie codziennie, nie zawsze i nie za wszelką ceną. Te chwile pojawiają się zupełnie spontanicznie i tylko jako takie mają sens. Sztuczne wywoływanie dobrej pogody wcale nie odsłoni promieni Słońca, a jedynie może przyciągnąć ciężkie chmury i wywołać deszcz łez.
 O ile dzieckiem uwielbiam być, o tyle do błędów przyznawać się nie lubię. Wydaje mi się wówczas, że jestem gorszy, albo niepełnowartościowy, nie wiem. Tymczasem jeśli ja nie nauczę wraz z mamą, to znaczy moją żoną tej umiejętności, kto ich tego nauczy? Będą bały się jak ognia konfrontacji i sytuacji spornych, a porażkę odczytają w kategoriach końca świata. Nasze dzieci, wszystko co jest pozytywne buduje, przeciwne … Dobry rodzic to sejsmograf, który potrafi wyczuwać potrzeby swoich milusińskich, odczytywać najmniejsze drgania i reagować w odpowiedni sposób, podając przyjacielską dłoń. 

Najprościej rzecz ujmując: dla nas pytanie dotyczące merytorycznej strony naszego postępowania jest najważniejsze, a dla dzieci najważniejsze jest to, że jesteśmy z nimi, obok nich i dla nich. Tak oto najprostsze bywa najtrudniejsze, lecz tego słowa nie można rozumieć na opak. Trudne znaczy możliwe, tylko…

Koniec części drugiej.


Pokrewne tematy