Maciej Sz.

Okruchy. Cztery kwestie, choć to nie wszystkie.

Dzisiaj przed rozpoczęciem pracy zostałem poddany testowi. Nikt nie zapytał mnie o zdanie? Masz test. Zrób. Potem pracuj. Wszystko wydarzyło się bardzo szybko, także nawet nie miałem czasu na zastanowienie się i podjęcie jakiejkolwiek polemiki w tym zakresie. Nie czułem lęku, ani strachu w czasie owego testu, natomiast moja geometria ramy została mocno zachwiana. Istnieją przecież granice przyzwoitości i poszanowania wolności drugiego człowieka, które jak to wydarzenie pokazuje, coraz bardziej schodzą na dalszy plan i przestają mieć jakiekolwiek znaczenie. Dzisiaj nie będę pisał o łatwych rzeczach, ale spróbuję dotknąć kilku kwestii i przedstawić wam swoje refleksje.

Kwestia pierwsza. Darmowe szczepienia. Największe kłamstwo, jakie słyszałem, a z którym wielu się godzi. Nie odnoszę się do ich skuteczności, sposobu działania, dobrowolności. Nie negują również obecności korony i zagrożenia. Natomiast nie mogę się zgodzić z tym, że w większości państw powtarza się bajkę, że szczepienia są darmowe. Kto utrzymuje poszczególne państwa? Odpowiedź jest prosta: podatnicy. Kim są podatnicy? To my. Jeśli poszczególne firmy farmaceutyczne w ramach charytatywnej pomocy dystrybuują szczepionki nie oczekując w zamian zapłaty, to pretensje zgłaszane rzez rządy, dotyczące opóźnień w dystrybucji są całkowicie nieuzasadnione. Prezenty się zwyczajnie rozdaje i nimi dzieli w sposób zgodny ze swoim myśleniem. Jeśli natomiast są kupowane zgodnie ze złożonymi zamówieniami, to znaczy, że są koszty ich zakupu pokrywane są z kasy państwowej, a ta z kolei jest zasilana z pieniędzy podatników, czyli naszych. W takim przypadku mówienie o darmowych szczepieniach jest jednocześnie i kłamstwem i nadużyciem. Podobnie nie istnieją darmowe testy. Ktoś przecież za nie płaci i je kupuje. Ludzie, którzy je wykonują również mają swoje zatrudnienie i nie pracują w tych wszystkich punktach za darmo. Zatem zarówno szczepionki, jak i testy są kupowane i przeprowadzane z pieniędzy zebranych od podatników. Słowo darmowe nie pasuje. Gdybym był złośliwy powiedziałbym, że przykład, jak robić dobry PR, reklamę podprogową idzie z góry.

Kwestia druga. Zaufanie społeczne stało się w ostatnim czasie nośnym tematem w rozmaitych środkach masowego przekazu, które wręcz z niezrozumiałą rozkoszą ukazują wszystkich niedobrych obywateli, nieprzestrzegających obostrzeń sanitarnych, a na przeciwległym biegunie stawiają bezosobową arytmetykę na zasadzie budowania strachu i lęku. Otóż zaufanie, ze swej strony wymaga wzajemnej relacji, która towarzyszy najczęściej dwóm stronom w sposób dobrowolny. Zaufanie to mówienie prawdy, wzajemna odpowiedzialność i nieustanne budowanie przestrzeni do życia wspólnotowego. Otóż nacisk na budowanie poczucia lęku i strachu, jak również konieczność wprowadzania restrykcji związanych z niezachowywaniem obecnie wyznaczanych norm sanitarnych nie mają nic wspólnego z zaufaniem, a także poniekąd demokracją. Przypominam, że to my wybieramy swoich polityków, których obdarzamy mandatem zaufania, aby sprawowali władzę w sposób praworządny, transparentny i godny. Zaufanie w tym przypadku zaczyna działać tylko w jedną stronę. Jaką? Otóż sprawujący władzę zaufali sobie. Nie dotyczy to jednej partii w konkretnym kraju, ale niemalże większości, bez uwzględnienia politycznej przynależności, nazwy partii i kraju pochodzenia. Trudno się dziwić, że niepokoje społeczne nieustannie wzrastają, wszak gwałt nikogo chyba nie cieszy, a totalitaryzm jest gwałtem. Pewnie historia ów gwałt kiedyś rozliczy, a tych, którzy jeszcze niedawno byli oponentami i wrogami wszystkich dyktatur (np. Arabska Wiosna, Syria, Kreml) prześwietli ukazując ich prawdziwą twarz. Jest jeszcze jeden wątek, który mnie niezmiernie nie tyle bawi, co w pewien sposób zastanawia. W jaki sposób ludzie negujący wartości wiary, religii, obecność Boga w historii świata, chcą, aby im uwierzono. Na podstawie czego. Arytmetyki? Powtarzanego kłamstwa, czy prowadzonej cenzury internetowej? To jest absurd! Zaufanie społeczne dzisiaj, to wartość którą cezarowie przypisali tylko sobie, czyniąc z niej bóstwo i nadając jej jednokierunkowy wektor.

Kwestia trzecia. Istnieje zasadnicza różnica pomiędzy chrześcijaństwem a tzw. ekonomią neoklasyczną, czyli pomidorową, a pomidorową zaciągniętą śmietaną, to znaczy komunizmem po liftingu. Tej różnicy jest na imię wolność. Ta wolność ma swój początek w Zwiastowaniu Najświętszej Maryi Panny, nauczaniu Jezusa Chrystusa, Ukrzyżowaniu, Zmartwychwstaniu i Wniebowstąpieniu. Dzielimy przecież epoki i ich czas do Narodzin Chrystusa i po Jego Narodzinach. Przyświeca jej proste pytanie będące zachętą, a nie środkiem przymusu w sensie pośrednim lub bezpośrednim. Jeśli chcesz? W sensie ideologii totalitarnych, miejsce tego pytania zastępuje delikatny przymus, na końcu którego stoi utylizacja jednostki. Nie zrobisz, nie pojedziesz, nie dostaniesz pracy, pójdziesz siedzieć. Podporządkowanie od uderzeń batem, któremu na imię strach lub lęk. Spotkanie Boga z człowiekiem miało w Historii Zbawienia i nadal ma wymiar indywidualny. Osoba Boga spotyka osobę człowieka. Ukazując się tym, którzy pragną Go znaleźć. W ideologii liczy się dobro wspólne i podporządkowanie jednostki właśnie jemu. Wszelkie przejawy indywidualizmu są jej wypaczeniem. O tyle jest to śmieszne i zakłamane u swoich podstaw, że czci się ich twórców i założycieli czyniąc z ich myśli i ich osób bóstwa na miarę testamentu wolności, podkreślając ich indywidualną wielkość myśli, przypisując cechy nad wyraz doskonałe. Nie mogę się zgodzić na to, aby część decydowała o tym, gdzie przebiegają granice prawa naturalnego. Sama nazwa wskazuje: prawa naturalnego zmienić się nie da. Jego nomenklatura, wyznaczniki, granice są naturalne. Próba ich zmiany, zniesienia i wyznaczenia nowych, to próba zmiany natury, której Stwórca jest Jeden. Zarazem to próba roszczenia sobie prawa do bycia twórcą. Wreszcie próba naiwna, wszak naturę można poddać lekkiej kosmetyce, nawet poniekąd oszukać, ale wygrać się z nią nie da. Osobny temat to Kościół Katolicki, który przetrwał niemal dwa tysiąclecia ze swoją niezmienioną Tradycją i Doktryną Sakramentalną. To ostatnia ostoja testamentu Chrystusa, z całym szacunkiem do wyznawców innych religii. Próba marginalizacji sakramentów świętych, jak również próba budowania nowej wiary i nowego świata nigdy się nie ziści i nie spełni. Gwarantem jest Osoba Odkupiciela Człowieka, Prawdziwy Bóg, Jezus Chrystus, który nie ma nic wspólnego z fundamentalizmem. Najlepiej to pokazuje Krzyż, który był, jest i pozostanie znakiem zwycięstwa do końca czasów. Nie odnoszę się do grzechów i wypaczeń, bo tych nie brakuje. Chodzi o niezmienne korzenie i Sukcesję Apostolską, której nikt, ani nic nie zmienił i nigdy nie zmieni.

Kwestia czwarta. Kłamstwo pracy. To prawda, że praca może cieszyć, może dawać satysfakcję, stać się źródłem doskonalenia siebie i własnego rozwoju. Jest jednak również nieodłącznym towarzyszem naszego życia, bo z niej wypływają środki na nasze utrzymanie. Dzisiejsza sytuacja w której ukazuje się pracę jako najwyższe dobro, zaprzecza Księdze Rodzaju 1,16-18. To prawda fundamentalna. Choćby człowiek był cezarem ubranym w złote szaty, ukoronowanym koroną z jednego diamentu, na zawsze pozostanie człowiekiem, a jego słowa i jego utyskiwania przeminą mieszając się z prochem ziemi. Praca to trud, ale zarazem naturalne prawo wpisane w życie człowieka, które należy mu się tak samo, jak powietrze do oddychania, woda do picia. Niestety zachłanność nas często gubi i zapominamy o tym, czyniąc się bogami i właścicielami czegoś, co do nas nie należy, lecz jest dobrem wszystkich pokoleń całej ziemi.

Na koniec napiszę, że ostatecznie ów teścik, który wyzwolił we mnie tak wiele myśli, jest niewinny. Nie boje się zrobić kolejnego. Natomiast ideologii, która chce w tym wszystkim odebrać człowieka samemu człowiekowi w tym i przyszłym świecie, mówię zdecydowane nie! Liberum Veto. Non possumus – cytując największych.

Ps. Dzisiaj zupełnie inaczej, ale też bez lęku i bojaźni. W końcu mamy Zmartwychwstanie. Czy może być coś więcej?


Pokrewne tematy