Maciej Sz.

Okruchy. Dziękuję.

Chciałbym wszystkim podziękować za czas, który spędziliście ze mną podjadając okruchy. To bardzo motywujące i budujące. Czasami, kiedy dopada mnie dół i wszelkie dobro zaczynam pojmować i dostrzegać tylko w kategoriach materialnych, myślę sobie właśnie o Was, tych, których znam i tych, których nigdy nie widziałem i nie spotkam. Myślę z nadzieją i radością, bo anioł stróż poklepując mnie po plecach szepta do ucha słowa radości. Ciesz się tym, co napisałeś i piszesz. Dzielisz się sobą. Może jakieś jedno słowo lub zdanie zapaliło na czyjejś twarzy uśmiech i radość. Nie taki kabaretowy, wynik kawału, skeczu lub pomyłki. Ale taki prawdziwy, wypływający z poczucia własnej wartości i własnego piękna. Może coś ktoś przemyślał, spojrzał na coś inaczej, a to znaczy, że z mego zamiłowania i wytrwałości czytelników zrodziło się jakieś dobro, którego źródłem jest On. I wtedy, w tych momentach czuję się zdecydowanie lepiej. Czuje się szczęśliwy i spełniony. Wiem, że nie dudlam smoczka. Tak wiec dziękuję.
W sumie to pół żartem, pół serio można byłoby założyć, że pierwszy sezon okruchów dobiegł końca, a kolejny być może nadejdzie, jeśli Szef pozwoli i tego będzie chciał i tak dalej i tak dalej. Dzisiejszy dzień spędziłem między innymi pracując w ogrodzie. Są takie drzewa węże. Pasożyty. Ich korzenie są ukryte w ziemi. Mają specyficzną korę, ale nie są drzewami. A jedynie je udają. Kiedy zbliżają się do jakiegoś drzewa, oplatają je z zazdrością tak mocno, ze ich włosowate naczynia niczym pijawki wpijają się w korę drzewa. Czerpią wodę z ziemi, a życiodajne soki z drzewa. Rosną bardzo szybko. Pną się do samej góry, aż do korony drzewa, aby tam zagłuszyć jego liście i pokazać swoje, stając się niemalże jedną, wielką dżunglą, w której widać tylko zbitą kulę liści. W wyniku ich żerowania drzewa z czasem zwyczajnie zaczynają chorować, a w skrajnych przypadkach nawet usychać. Dzisiaj z takim pasożytami walczyłem. One, co jakiś czas wyrażały swoje niezadowolenie i chłostały mnie witkami walcząc o przetrwanie.
Ich splot nie jest prosty, ale bardzo zawiły. Nawet gdy odetnie się je od korzenia, potrafią jeszcze pewien czas przetrwać, a niekiedy ukorzenić w drzewie. Są strasznie trudne do wyplenienia. Ciągle się pojawiają i ciągle są świeże, zadowolone, dumne. Oczywiście nie tak wielkie, jak w przypadku kilkunastoletnich zaniedbań ogrodowych, ale niemniej są. Brak jakiejkolwiek reakcji lub reakcja spóźniona w czasie sprawia, że pozostawiają za sobą niezatarty ślad. (Ps Dołączam Wam zdjęcia, abyście zobaczyli, jak dobrze i jak doskonale naśladują drzewa).
Kiedy wczoraj pisałem o smoczku i pluszowych misiach, to one przypominają te pasożyty. Emitują życie, udają, próbują naśladować, a kiedy nie spotkają się ze zdecydowana reakcją, zaczynają natychmiast pokazywać swoją moc. Myślę, że warto spojrzeć właśnie na różne nasze problemy, słabości, złości, potknięcia te małe i duże w tej perspektywie. Ja dzisiaj dla przykładu zostałem poczęstowany papierosem i co myślicie, że odmówiłem? Nie. Zapaliłem. A potem jeszcze cztery kolejne. Mały korzeń dotknął mojego czułego miejsca. To właśnie pokazuje, jak daleko i jak głęboko w nas siedzą nasze przyzwyczajenia i skłonności. Ale to też nie znaczy, że przez to jesteśmy mniej wartościowi. Nie! Po prostu jesteśmy niedoskonali albo inaczej i bardziej pozytywnie jesteśmy w drodze do doskonałości. Zmierzamy do ideału. Zatem ziarno zasiane zostaje i wzrasta. Tak samo jak dobre, tak samo i to złe. Różnica zasadnicza polega jedynie na tym, że dobre trzeba nieustannie pielęgnować, natomiast ze złym nie trzeba nic zupełnie robić. Kiedy jednak zaatakuje, ciężko będzie je wyeliminować i się pozbyć. Jest jak hydra. Odcinasz głowę, a ona odrasta. Albo jak kamień Syzyfa. Już jesteś prawie na szczycie a on z powrotem turla się na sam dół i swoją wędrówkę trzeba zaczynać od nowa.
Dobrze jest zatem mieć czas na podejmowanie codziennej refleksji. Chwilę zatrzymania, która pozwoli w przejść raz jeszcze wydarzenia dni i dokonać ekonomicznego bilansu swego człowieczeństwa. Z pewnością znajdzie się za każdym razem dużo więcej dobra, aniżeli nieudanych lub złych obrazów naszego postępowania. Nie mniej jednak ta refleksja pomaga nam zachować czujność i zarazem uchronić nas przed pasożytami, które chcą żywić się naszym życiem i naszą egzystencją. Podsumowując warto zadać sobie ten trud i podjąć działania, które będą ubezpieczeniem naszego człowieczeństwa, jak również staną się fundamentami budującymi wartość nas samych.

Ps. Od jutra zmieniamy cykl. Może okruchy z piekarni wrócą we wrześniu, natomiast lipiec i sierpień będą refleksją związaną ze źródłem życia. Zatem do przeczytania i dobrego….


Pokrewne tematy