Maciej Sz.

Okruchy. Kłódka.

Kłódka. Wygięty skobel, zamknięty w szczelnej obudowie, który można wydobyć ze środka używając klucza lub szyfru. Obydwa zwalniają mechanizm zabezpieczający i pozwalają usunąć przeszkodę uniemożliwiającą wejście do środka. Tata jako stolarz opowiadał mi, że widział w swej pracy zamknięte kłódki i wyważone drzwi, tak więc, samo zamknięcie spełniło swoje zadanie, choć ostatecznie nie uniemożliwiło zdobycia środka. To pokazuje, że zdarzają się kłódki, które nawet najlepszym złodziejom sprawiają trudności. Co jednak począć i zrobić, kiedy to my sami pod wpływem usłyszanych słów, wydarzeń założymy sobie kłódkę na serce, usta, gesty i słowa, swoje życie?
Może zatem od początku. Po pierwsze buty do biegania, sprawiły, że ich poszukiwanie przysłoniło mi niemalże wszystko uniemożliwiając myślenie o innych sprawach. Pracując myślałem o nich. Pisząc myślałem o nich. Mając chwile wolnego szperałem w internecie myśląc o nich. Dzisiaj nawet wszedłem do dwóch sklepów ryzykując spóźnieniem na wyznaczone terminy. Tak oto kłódka butów stawał się nie do zniesienia. Rozwiązanie przyszło, jak złodziej. Choć dalej budzi wiele znaków zapytania, to pozostanie do wyjaśnienia jedynie rozmiar, jeśli wybrałem nieodpowiedni. Tak czy inaczej kłódka poszukiwania najlepszych, by nie powiedzieć idealnych butów śniła mi się po nocach. Z samych poszukiwań, mógłbym napisać artykuł o rodzajach butów, ich odpowiednim doborze, dropie, amortyzacji, bieżniku, dynamice i jeszcze kilku rzeczach. Kiedy przyjdą i pobiegnę na swoją 15 lub 20, a to pewnie nastąpi w najbliższy piątek, to wówczas napiszę co, nieco.
Kolejna kłódka była związana z interpretacją słów drugiej osoby. Zacząłem się wewnętrznie zamykać i napędzać złowrogo. Interpretowałem wydarzenie, tak, jak chciałem. Nie tylko stawałem się niemiły, ale nade wszystko surowy wobec siebie. Surowy nie w sensie pozytywnym, lecz negatywnym. To ja jestem ofiarą. To ja zostałem skrzywdzony. Jak tu dalej żyć? Co robić? Natarczywe myśli pojawiały się samoistnie nieproszone. Dołowały mnie i o ile kłódka butów nie dawała mi pokoju, napędzała do działania i poszukiwań, o tyle te oskarżenia, płynące z mego wnętrza zamykały mnie na innych we wnętrzu samego siebie. Czułem się więźniem swej krzywdy, interpretacji, myśli, obrazów, wydarzeń, płynących oskarżeń. Oczywiście cały czas próbowałem wydobyć się z tego labiryntu i odnaleźć światło dnia w mojej ciemności. Drzwi pozostawały zamknięte, kłódka strzegła ich dumnie, a ja wydawałem się bezsilnym. Postanowiłem jednak postawić wszystko na jedną kartę i powrócić do źródła tego stanu rzeczy, czyli owej osoby. Zapytać się. Poprosić o wyjaśnienie. Spróbować zrozumieć, a zarazem wytłumaczyć swój punkt patrzenia. I znowu kłódka się otworzyła, a drzwi zostały otwarte. Moje zdziwieni było ogromne. Wynikało z treści, którą usłyszałem, a która różniła się diametralnie od tego, co ja widziałem i przyjmowałem do wiadomości. Kluczem okazał się dialog nie z samym sobą, ale drugim człowiekiem.
Kłódka, a właściwie jej skobel, przypomina mi obraz naszych komplikacji. Proste słowa, gesty, wydarzenia, czasami obowiązki piętrzymy i mnożymy czyniąc z nich skobel owej kłódki. Dzieje się tak dlatego, że nie mamy ochoty o nic pytać, z nikim rozmawiać, nic wyjaśniać. Dręczy nas całkiem naturalna choroba, która jest dużo groźniejsza niż korona, choć koronę przypomina, przynajmniej w pewnym sensie. Jestem królem swego życia. To królowanie ma na imię Pycha. Specjalnie napisałem wielką literą, niczym imię, wszak to choroba niebezpieczna, która rozwija się w naszym wnętrzu niczym nowotwór. Toczy nas od środka i zawsze ma znamię złośliwe. Ja. Tymczasem ja można lepiej zrozumieć i lepiej leczyć w ty. Trzeba czasami jak złodziej wyłamać drzwi, zrezygnować z poszukiwań klucza i zwyczajnie, tak od serca po prostu się ukorzyć, a może nawet wypłakać. Ukorzyć, to znaczy stanąć u źródła i poszukiwać prawdy, a nie uzasadnienia swojego spojrzenia. Jeśli nasz wzrok będziemy kierowali tylko w jednym kierunku, w jedno konkretne miejsce, zawsze będziemy widzieć to samo, a przecież chodzi o dużo więcej. Chodzi o nas, drugiego człowieka, relację do Boga i nasze radosne życie. Radość rodzi się z prawdy, a ta rodzi się z pokory. Pycha natomiast rodzi się z kłamstwa, naszego patrzenia, myślenia, interpretacji. Trzeba odwagi, a zarazem ufności w to, że prawda nas nie zabija, ale wyzwala. Tym co nas zabija, są kłódki, które metodą chałupniczą tworzymy w naszych sercach i umysłach. Wydaje nam się przy tym, że jesteśmy sprawiedliwi. Cóż, dobrze mieć oczy w których zawsze można się przejrzeć i poznać prawdę.


Pokrewne tematy