Maciej Sz.

Okruchy. Mała rzecz, a cieszy.

Mała rzecz, a cieszy, To powiedzenie w pewien sposób charakteryzuje moje podejście do życia. Z jednej strony potrafię się cieszyć pokonaniem małego dystansu na rowerze lub w biegu. Małą wycieczką z rodziną na łono natury, wspólnie jedzonym posiłkiem, rozgrywką karcianą lub planszową po kolacji, smacznym obiadem, słodkim smakiem czekolady, chwilą szczerości i krótką rozmową, po której pozostaje niedosyt. Z drugiej strony te małe rzeczy, to również worek, w którym mieści się mój zakupoholizm i wielkie zakupy, zawsze w okazyjnych cenach. Zsumowane w okresie roku lub dotychczasowego życia z pewnością przełożyłby się na wielką kokoszę.
Owe małe rzeczy rysują obraz życia, które ostatecznie tworzą. Metoda małych kroków, o której pisałem w jednej z dobrych wiadomości, a która przybliża nas do stawianych celów. Kolekcjonowanie chwil, które trwają ułamki, a napełniają serce radością i dają poczucie spełnienia. Drobne gesty, w których wyraża się wzajemny szacunek, budowanie poczucia bezpieczeństwa, wzajemnego zrozumienia. Minuty z uszami nastawionymi na wysłuchiwanie i sekundy uśmiechu. Smak świeżo wypieczonego chleba lub jeszcze ciepłego placka wyjętego z piekarnika. To muzealne spojrzenie na eksponaty zgromadzone na wystawie minionych dni pomaga i czyni z nas prawdziwych kustoszy. Może również odwrócić uwagę od tego co jest istotne i uczynić z nas „jelenie na rykowisku”.
Jestem perfekcjonistą i każdą rzecz, którą robię staram się zrobić, jak najlepiej. Dotyczy to wykonywanej pracy, podejmowanych zleceń, zadań, relacji z innymi. To z niego wypływa troska o małe rzeczy i szczegóły, które mogą być ostatecznie uciążliwe nie tylko dla mnie ale i dla innych. Często bowiem oczekuję podobnego zaangażowania lub podejścia do życia od innych. A oczekiwania rodzą rozczarowani. I po co nam one? To nie jest postawa, która pozwala i pomaga budować poczucie wartości w żonie, dzieciach, czy samym sobie. Przyznacie sami, że właśnie małe rzeczy potrafią pozbawić nas przyjemności. Mały kamyk w bucie, który sprawia, że wędrówka staje się męcząca, a kroki ciężkie. Nie lepiej na chwilę się zatrzymać? Ściągnąć buta, wyjąć kamyk i iść dalej? Wiadomo lepiej, jednak często znajdzie się jakieś ale…, które staje się oponentem w tej jakże prostej i logicznej czynności. Niewielka szczypta soli, a może nawet jej jedno ziarenko może sprawić, że danie straci swój smak. Choć ostatecznie przesolona potrawa trafi do zakładu utylizacji odpadów i produkcji energii życiowej, to niesmak pozostanie. Z drugiej strony mała rzecz może popsuć poczucie piękna. Niewielka dziura w skarpetce sprawi, że najpiękniejszy garnitur, przyozdobiony jedwabnym krawatem straci swój styl i wymowę. Małe oczko w rajstopach lub pończochach pozbawi kobiecy strój majestatu. Niewielka rysa na karoserii, która pojawiła się po wizycie żony w centrum handlowym może stać się kością niezgody, podobnie, jak niewielkie spóźnienie męża na obiad. Mała kropka lub przecinek postawione w niewłaściwym miejscu mogą ogołocić sens wypowiedzi czyniąc z niej bełkot, a drobny błąd przyczynić się do wielkiej tragedii. Jak trudno czasami zmienić niewinny nawyk lub drobne przyzwyczajenie, którego my nie dostrzegamy, a które potrafi przerodzić spokojny wiatr rozmowy w gwałtowny wicher.
Mała rzecz, a cieszy, to maksyma, która w pewien sposób charakteryzuje moje życie, a do której nieustannie staram się dorastać i ciągle dojrzewam. Może właśnie z niej wypływa mój aktywizm, że zawsze jest coś do zrobienia. Nikt z nas nie ma wątpliwości, że życie jest wielką przygodą, którą zaczynają narodziny, a kończy śmierć. To dwa wielkie wydarzenia, w które wpisane jest pytanie jakie będzie i odpowiedź pokazująca jakie było. Pomiędzy nimi są małe rzeczy. Raczkowanie, pierwsze kroki i słowa, przedszkole, szkoła, praca, rodzina, zainteresowania, emerytura i wiele, wiele innych, które są niczym innym, jak małymi nitkami wielkiej historii życia. Każdy z nas układając te najmniejsze i najdelikatniejsze najlepiej, jak potrafi, na właściwym im miejscu, może mieć pewność, że odpowiedź będzie uwieńczona pięknie utkanym gobelinem naszego życia. Ale jak to zrobić, skoro z jednej strony małe rzeczy cieszą, a my ciągle oczekujemy wielkich.

Ps. Może warto stawać się kustoszem małych rzeczy, ale też nie czynić z nich ociężałych olbrzymów? Może warto! Na pewno warto próbować. Do jutra. Chyba? Pozdrawiam was serdecznie.


Pokrewne tematy