Maciej Sz.

Okruchy. Obecność.

Dzisiejszego wieczoru, wracając do domu spotkałem jedną z naszych sąsiadek. Po raz kolejny poznałem jej małe odcinki życia i najbardziej dramatyczne chwile związane z osobami bliskimi jej sercu. Po takiej opowieści, ażeby zdobyć się na odwagę udzielania odpowiedzi w odniesieniu do pytań, które mi stawiała, trzeba byłoby być Bogiem. Z jednej strony językowa bariera, a z drugiej brak sensownego wytłumaczenia i argumentów, które odsłoniłoby jakieś zakryte ułamki życia i napełniły jej serce pokojem, zamieniając wodę morza łez na źródło słodkiej wody życia. Choć jestem wewnętrznie przekonany, że nie oczekiwała ich ode mnie. To chyba ja sam chciałbym mieć mądrość lub wiedzę, która pozwoliłaby mi nakarmić swoją, własną pychę erudycji i mądrości. Ona zwyczajnie po raz kolejny chciała wyrzucić z siebie ból, który jest schowany za jej uśmiechem, energicznym krokiem i pięknem człowieczeństwa wymalowanym na twarzy siedemdziesięcioletniej kobiety. Ta twarz nigdy nie zdradza tego bólu, cierpienia, życiowych doświadczeń. Jest raczej pogodna i uśmiechnięta, wpisana w słowa życzeń dobrego dnia lub wieczoru, zdrowia dla mnie i mojej rodziny.

Prawie każdy miewa takie momenty i chwile, kiedy nosi w sobie potrzebę podzielenia się, wypowiedzenia. Są też ludzie, którzy niczym wulkaniczna lawa, gromadzą potencjał w swoim wnętrzu i w najmniej oczekiwanej chwili przeżywają ogromną erupcję, która wyrzuca wszystko na zewnątrz i niszczy przy okazji to, co napotka na swojej drodze. Nie oczekujemy wówczas tego, że ktoś inny weźmie nasz plecak i dalej poniesie za nas ciężary naszego życia. Może to są takie punkty żywieniowe, punkty z wodą na trasie maratonu naszego życia, kiedy w ten sposób nabieramy sił i nawadniamy nasze serca obecnością innej osoby. Czujemy się wówczas wysłuchani, jakby mniej samotni i bardziej zrozumiani.
Będąc z synem na spacerze w parku, kiedy pokazywał mi wyuczone triki na hulajnodze i tłumaczył inne, których aktualnie się uczy, czułem się podobnie jak w obecności sąsiadki. Wymieniał ich nazwy, objaśniał przebieg, a ja patrzyłem, słuchałem i czułem się bezradny w tym jego świecie, który tak bardzo go fascynuje i pociąga. On jednak nie oczekiwał zrozumienia, a jedynie tego, abym poświęcił mu trochę uwagi. Otworzył swoje uszy i przyjął to, o czym mówi. Szeroko popatrzył oczyma i zobaczył, co przez ten czas wyćwiczył oraz to nad czym aktualnie pracuje. Abym się zatrzymał, odłożył telefon, muzykę i zwyczajnie z nim był, ofiarując mu swój czas i ojcowskie serce. Nie tak, jak ja to chciałbym zrobić, ale tak jak on tego potrzebował.
Dwie sytuacje, które malują wydarzeniami ten sam obraz czyjejś obecności i bliskości.

Stanowią one małe radości, które opowiadają o wielkich sprawach i tworzą wielkie życie. Tak niewiele trzeba, aby uszczęśliwić kogoś innego, a zrazem dać mu poczucie swojej własnej wartości. Wystarczą jedynie chęci, które niekiedy muszą pokonać niechęć wysłuchiwania kogoś. Gdybyśmy jako małżonkowie potrafili tak się na siebie nieustannie otwierać. Gdybyśmy jako rodzice, umieli tak wysłuchiwać naszych dzieci. Gdybyśmy jako dzieci, wchodzili po drabinie wysłuchiwania i ofiarowania czasu naszym rodzicom. Gdybyśmy doceniali to małe, to wielkie problemy raczej nie miałyby racji bytu, a wiele z nich nigdy nie przyszłoby na świat. Z drugiej strony one uczą nas pokory, podpowiadają rozwiązania i wskazują na bogactwo, które zostało wpisane w nasze życie. Nie sądzę, aby ktoś chciał mieć żonę lub dzieci, które zawsze myślą tak samo, wykonują potulnie wszystkie swoje obwiązki lub realizują marzenia, których nam samym nie udało się zrealizować. Gdyby o to chodziło z pewnością Pan Bóg nie dałby nam wolności. To w niej i z niej rodzi się miłość. W przeciwnym wypadku możemy mówić o zniewoleniu lub uzależnieniu.

Jest takie powiedzenie, że małe jest piękne. I to prawda, bo w mocy naszych dłoni, naszych codziennych kroków, jest tak wiele małych ziaren radości i pokoju, które mogą stać się źródłem wielkich żniw radości. Dużo więcej zależy, aniżeli nie zależy od nas samych. Kończąc patrzę na obraz poczęcia człowieka. Z tego zjednoczenia komórek rodzi się człowiek, który wnosi na świat tajemnice swojego życia. Jak nie pochylić się nad tym cytatem i nie uśmiechnąć z wdzięcznością. Chrystus ogołocił samego siebie, aby nas swym ubóstwem ubogacić.

Dobrej nocy lub dobrego dnia. Pozdrawiam.


Pokrewne tematy