Rozmyślając dzisiaj nad swoim pisaniem doszedłem do wniosku, że jest ogólnie dobre, ale brakuje mu usystematyzowania. Poruszam wiele tematów, które wrzucam zasadniczo do jednego worka i czasami można odnieść wrażenie, że staje się ono bardziej zapiskami przypominającymi pamiętnik. Oczywiście dzielę się z Wami swoim postrzeganiem świata i życia. Samo pisanie daje mi wiele radości, ale zatrzymanie się na pewnym poziomie, który nie tworzy pewnej zamkniętej całości z wyjątkiem mianownika, którym jestem ja, jest chyba uproszczeniem. Może ono być nawet z czasem męczące szczególnie dla moich stałych czytelników. Każdy z nas ma swoją interesującą historię i spojrzenie na otaczający nas świat oraz ludzi pośród których żyjemy. Ten obraz i przekonanie zapisane w sercu, wyrosłe na fundamencie naszego empirycznego doświadczenia tworzy ogromne bogactwo i źródło, które może inspirować innych. Do którego mogą sięgnąć i zaczerpnąć z niego, o ile jesteśmy w swym sercu otwarci na doświadczenie czerpaka.
Bardzo podoba mi się ten obraz. Nie można znaleźć wody źródlanej na powierzchni. Trzeba dokonać odpowiednich pomiarów, odwiertów, aby ostatecznie wgryźć się głęboko w ziemię i znaleźć wodę, która swoją czystością i nieskazitelnością, nie tylko będzie nas poiła i zaspakajała pragnienie, ale pozostawi w naszym ciele minerały, które ubogacą nasz organizm. Ten trud staje się wyzwaniem, które koronuje sam moment czerpania i spożywania wody. Kiedy spojrzymy w tym obrazie na człowieka, również na siebie samych, to w poszukiwaniu nie tylko wody, rozumianej, jako źródło życia, ale również w poszukiwaniu wyjątkowych i rzadkich minerałów musimy zgodzić się na trud odwiertów i wgryzania się w głębię naszego serca. Trzeba odrzucić niekiedy kamienie, ściągnąć to, co jest na powierzchni, aby odnaleźć prawdziwe źródło życia. Człowiek, który sam w sobie jest pięknym stworzeniem, jeśli nie odnajdzie prawdziwego źródła może wyschnąć, pomimo tego, że studnia była głęboka. Czasami poszukiwania źródła mogą trwać latami, ale kiedy je znajdzie, to nie chce go zatrzymać tylko i wyłącznie dla siebie, lecz zwyczajnie się nim podzielić. Obraz dzieci, które po urodzinach, świętach prowadzą licytację podarunków, które otrzymały, z jednej strony jest obrazem, dzielenia się, a z drugiej obrazem, dzieci, które nie potrafią jeszcze poszukiwać źródła wewnątrz, lecz zatrzymują się na tym co widzą, co zewnętrzne.
W pewien sposób wszyscy dajemy się wciągać w kałużę, zamiast poszukiwać źródła. W przypadku międzyludzkich relacji często widzimy zewnętrzne zachowanie swoich dzieci, męża, żony, kolegów, które być może niekiedy nas denerwuje, złości i męczy. To naturalne, lecz za tym obrazem, powinno iść poszukiwanie przyczyny, poszukiwanie źródła i odpowiedzi na pytanie, z czego to, konkretne zachowanie i taka postawa wynika. Wymaga to również odwagi i umiejętności wchodzenia w dialog, o którym pisałem wczoraj. Myślę, że cechą dobrego dialogu nie jest gadulstwo, ale umiejętność poszukiwania źródła, w którą także wpisuje się milczenie. Rozumiem jej jako umiejętność kontemplowania czasu, więzi, wzajemnego bycia. Wracając do kałuży, to pierwsza rzecz, na którą zwracałem uwagę w poszukiwaniu swoich butów to ich wygląd. Gdybym nie poszedł o krok dalej, nie sięgnął do fachowej prasy, testów, artykułów, to pewnie pozostałbym na wyborze znanej marki, której używam i nie poszedł bym dalej. Czytając kolejne recenzje, testy, podpowiedzi ludzi, którzy zajmują się bieganiem zawodowo, zmieniłem swój wybór, ale też zakończyłem poszukiwania. Czasami jest tak, że można wiercić głęboko i wody w tej studni nie znajdziemy.
Kolejna kałuża to słowa, które zamieniliśmy na polubienia, kciuki, buźki, wiadomości bez treści zapisane w obrazach. Przekazujemy sobie ich setki, tymczasem prawdziwym bogactwem jest obraz zapisany w słowach.
(Naprawdę nie wiem, jak to się dzieje, że czasami pisząc nie mogę skończyć, a muszę. Chcę tyle powiedzieć, a tyle już zostało napisane.)
Czas na podsumowanie. Poszukując własnego rozwoju, od dzisiaj dalej będę starał się pisać codziennie. Dla siebie, dla was, dla swego postanowienia. Będę jednak bardziej artykuły układał i systematyzował. Pojawią się: blog gravel; kuchnia małżeńska; maciejowe rewolucje; Bóg, który kocha i być może jeszcze inne.
Mam nadzieję, że w ten sposób sprostam oczekiwaniom czytelników, będę się sam bardziej rozwijał, a owa systematyczność uporządkuje całość i usunie z niej mydło i powidło, bo przyznacie sami, że pisać o wszystkim, do jednego worka, to tak, jakby nie pisać o niczym. Dziękuję Wam za to, że powracacie i czytacie. To także Wy jesteście dla mnie źródłem i motywacją do kolejnych odwiertów i swojego rozwoju. Wierzę, że choć trochę ta relacja ma również swoje dopełnienie choćby w porannej kawie.
Pozdrawiam Was. Maciej.