Maciej Sz.

Okruchy. Poświęcenie.

W dzisiejszym świecie nie brakuje ekspertów, którzy spieszą nam z pomocą w różnych trudnościach. Wielu spośród nich wskazuje na wielkie możliwości, które drzemią niemalże w każdym człowieku, wskazując na sukces, który pozwoli zrealizować swoje marzenia i osiągnąć wielkie cele. Zdecydowana większość z nich sprowadza się do wymiaru materialnego. Podniesienia swoich kwalifikacji, inwestowania zaoszczędzonych pieniędzy z wielkim zyskiem, spekulacji finansowych, odnalezienia mieszkania, czy domu marzeń. Wiele spośród tych rad opiera się na magicznym stwierdzeniu, jeśli tylko chcesz i pozwolisz, to my wskażemy tobie drogę, którą masz podążać, poprowadzimy Ciebie. Wystarczy, że nam zaufasz. Nie umniejszając nikomu z wartości wykształcenia, sposobu patrzenia i przyjmowania świata, również zaradności, która pozwala w kreatywny sposób wykorzystać niekiedy ludzką naiwność, warto zauważyć, że w tym języku nie ma miejsca na słowa: ofiara, strata, trud. Jedyne przesłania, które wypływa do wszystkich zakłada szybką możliwość wzbogacenia lub prostą drogę do rozwiązania problemów. Choć wydaje się to naiwne i niedorzeczne, my jako ludzie często ufamy owym obietnicom, czego na przestrzeni czasu dowodem mogą być afery finansowe, wyłudzenia pieniędzy w celu przyniesienia szybkiego zysku, nieustannie rosnąca popularność kryptowalut lub inne, które w tej chwili nie przychodzą mi do głowy.
Nie wiem skąd w nas bierze się czasami ta łatwość zaufania i uwierzenia, że można wiele, niemalże wszystko nie podejmując trudu. Ów trud, który związany jest z traceniem czegoś, czasu, pieniędzy, zdrowia, może swoich zainteresowań, może czasu dla rodziny rzadko kiedy jest określany tymi wektorami. Częściej mówi się o koniecznościach do poświęceń. Przyznać muszę, że słowo trud, a poświęcenie, choć jest zaledwie zabiegiem werbalnym zmienia całkowicie sens i przesłanie. Pracować w trudzie. Pracować z poświęceniem. Dwa właściwie bliskoznaczne stwierdzenia, ale niosące zupełnie inne przesłanie. W tym duchu można zostać bohaterem w imię dobre. Pojawia się natomiast pytanie czyjego dobra? Dobra swojego, rodziny, innych? Cisnie mi się do głowy przykład wszystkich tych, którzy wyjeżdżają za chlebem zostawiając swoje rodziny, żony mężów z dziećmi, a zdarza się również, że pozostawiając swoje dzieci, owoc miłości, pod opieką dziadków lub innych osób z rodziny. Czy takie poświęcenie ma sens? Odpowiedź jest jak najbardziej indywidualna, lecz w sposób naturalny rodzi się pytanie, czy bycie człowiekiem i własny rozwój polegają na procesie nieustannego powiększania areału dóbr materialnych? Sam muszę się uderzyć w pierś i jako zwykły facet sobie samemu powiedzieć, że także niekiedy ulegam owej wizji. Młodzi stając naprzeciwko siebie, ślubują sobie miłość i wierność, które następnie zamykają w budowaniu nowego domu, wycieczkach i wspaniałych urlopach, może nowoczesnym samochodzie. Poświęcają temu często bardzo wiele czasu, niekiedy wszystko, aby na końcu dostrzec, że to, co ich połączyło, stało się ogrodem porośniętym chaszczami zielska i badyli zagłuszając kwiat miłości. Współczesne recepty na szczęście, mierzone linijką seksualnego zadowolenia w odniesieniu do relacji dwójki ludzi w tym przypadku zakładają konieczność poświęcenia przysięgi i podjętej drogi w imię miłości wobec nowego partnera lub partnerki.
Miałem wczoraj napisać o stracie, co uczynię być może dzisiaj, a piszę o rzeczach, które wielu z nas dotyczą i które w jakiś sposób sprawiają, że rzeczywistość, której się poddajemy wprowadza nas do pokoju niepełnosprawności osobowej. W tym pokoju ja, liczy się bardziej od ty, a wartość materialna, staje na górze obok lub ponad szczytem wartości duchowych. Trudno nie zauważyć, że trend, który wdziera się w nasze umysły jest przekazywany dalej, a atrakcyjność i wygoda życia odnoszona do czasu wędrówki, staje się na tyle atrakcyjna i kusząca w swym przesłaniu, że przysłania to, co jest najistotniejsze: człowieka. Za każdym razem, kiedy wieczorem wsiadam na rower lub biegnę, kiedy, gdzieś zostawiam moich bliskich, aby realizować siebie zadaję sobie pytanie, czy dobrze postępują i czy o to właśnie chodzi. Ale to druga skrajność, która znowu wykrzywia obraz człowieka, w tym przypadku mnie samego.
Zostawiam was dzisiaj z tymi myślami i zachęcam do refleksji, która niech owocuje patrzeniem na siebie innych sercem i oczyma wzajemnego zrozumienia, szacunku, budowania wartości, które przetrwają pokolenia, które stanowią fundament solidnej budowli ludzkich serc i umysłów. To prawda, że możemy wiele i możemy dokonać w naszym życiu wielkich rzeczy, nie dajmy się tylko zwieść myśleniu, że materia jest tego najlepszą wykładnią.

Ps. W letnim czasie, kiedy więcej biegam i jeżdżę, trudno znaleźć złoty środek pozwalający na systematyczne pisanie, ale w tym wypadku poszukiwanie staje się droga, na której można znaleźć odpowiednie drogowskazy i cele. Dobrego dnia.


Pokrewne tematy