Maciej Sz.

Okruchy. Prawdziwe…

Dzisiejszą sobotę mogę uznać za udaną. Rodzinna, rowerowa wycieczka dała mi wiele radości. Wypływa z niej nauka pokory i cierpliwości, które skłaniają do podejmowania tego rodzaju aktywności w taki sposób, aby wszyscy do domu wrócili być może zmęczeni, ale uśmiechnięci. To przełamywanie barier i łamanie ograniczeń związanych ze swoimi fizycznymi możliwościami, które stają się czystym paliwem mocy, w codziennym życiu. To również, a może przede wszystkim budowanie więzi i wzajemnego zrozumienia, delektowania się czasem przeżywanym w objęciach natury, przyjmowaniem swoich słabości i dzielenia się swoim bogactwem.
Drogi wzdłuż Dunaju były dzisiaj mocno zatłoczone. Korzystali z nich rolkarze, rowerzyści, spacerowicze. W niektórych miejscach tworzyły się grupy, które wspólnie biesiadowały przy dźwiękach muzyki. Dało się zauważyć mnóstwo uśmiechniętych ludzi, rozmawiających ze sobą, wznoszących toasty symboliczną lampką wina lub piwem. Wszyscy oni budowali więzi. Jadąc, uśmiechaliśmy się do siebie, nazywając obecną sytuację obostrzeń sanitarnych, zmuszania ludzi do ograniczania kontaktów socjalnych, co brzmi samo w sobie złowrogo, komiczną. Ludzie, których było dzisiaj mnóstwo w parkach, na trawie nad Dunajem, na wyspie wzdłuż jego koryta pokazują to, co jest ukryte głęboko w naszych sercach. Prawdę o naszym człowieczeństwie. Homo sovieticus, czyli istota społeczna. Z jednej strony rozumiem lęk i strach, jaki został zbudowany w ludziach poprzez matematyczna grę i jednoznaczny przekaz wiadomości, a z drugiej dostrzegam w tym celowe działanie, które poniekąd zmusza do poddania się systemowi. Dzisiaj dostrzegaliśmy ludzi, którzy mówią systemowi nie i wybierają wolność wynikającą z głębi ich samej natury.
Nie da się ukryć, że korona uwiera nas wszystkich i nie da się również nie zauważyć, że wszyscy jesteśmy zmęczeni powtarzaną nieustannie diagnozą. Ukoronowanie, albo ukoronowanie przez choroby współistniejące. Nie da się również nie zauważyć, że skoro człowiek jest osobą społeczną ze swej natury, to ograniczanie i redukowanie relacji pod pozorem ratowania życia, jest również jego odbieraniem. Stąd tym bardziej rozumiem ów bunt, a także pragnienie ratowania relacji, które mocno zostały poturbowane. Prawo stanowione, które z jednej strony chce ratować ludzkie życie, a z drugiej to życie w sensie duchowym i psychicznym uśmierca jest w sobie samo zakłamane. Zresztą gdyby zależało nam wszystkim na ratowaniu życia i tutaj sam uderzam się w pierś, nie byłyby nam obojętne losy ludzi przypływających w poszukiwaniu lepszego życia do Europy. W nosie mam to czy to jest muzułmanin, buddysta, czy hinduista, czy ktokolwiek inny. To jest człowiek, konkretna osoba i konkretna wartość. Budowanie poczucia sprawiedliwości i prawdy w oparciu o lęk i strach, że oni wszyscy nas pozabijają jest poniekąd używaniem tego samego gatunkowo argumentu, co w przypadku obecnej sytuacji. Ideologie obarczające niektóre nacje ciężarem swoich lęków i niedoskonałości są doskonałą machiną budowania fikcyjnej wartości innych – tych rzekomo lepszych. Idąc dalej nie byłby nam obojętny los ludzi z Afryki, Indii, Chin, Ukrainy czy wielu innych państw i miejsc w różnych zakątkach naszego globu. A idąc już tak zupełnie daleko los naszej sąsiadki czy sąsiada, a bardzo daleko zony, męża, córki, syna. Wiem, że wy, którzy czytacie moje przemyślenia, macie w sobie wiele radości życia i dobroci serca, ale w nas wszystkich, także i we mnie jest gdzieś wpisany lęk i strach przed utraceniem tego, co aktualnie posiadamy, mamy, gdzie jesteśmy, a do tego większość naszych aktywności, również zawodowych zmierza tylko w kierunku utrzymania tej sytuacji. Ów lęk i strach, także dobra materialne stają się terrorystami, którzy czynią z naszej wolności i naszej wewnętrznej, autentycznej wartości człowieczeństwa zakładników w celu utrzymania status quo.
To trudne i zarazem niewygodne patrzenie, ale trzeba coś stracić, aby coś zyskać, tak przynajmniej się wydaje. Trzeba stracić trochę zdrowia i siły, aby wspólnie przepedałować kilka kilometrów. Trzeba zrezygnować z tego, czy tamtego, aby spotkać się z kimś. Czasami trzeba schować swoje plany, marzenia, a niekiedy nawet przemyślenia, swoje zdanie, mądrości, a nawet prawdę, aby kogoś w spokoju serca i ze zrozumieniem wysłuchać. Wszystko ma swoją cenę. Nie tylko wyłącznie w sensie materialnym, ale również duchowym.
W tym całym zamieszaniu związanym z korona królewską wirusa, buduje się fałszywe spojrzenie na życie, które jako najcenniejsza wartość ma tylko sens tu i teraz i nie prowadzi do niczego więcej. Reklamy, które pokazują, że możesz mieć wszystko, nie tracąc nic, bez wysiłku posprzątać dom, ugotować obiad bombardują nasz naturalny trud doskonalenia się i podejmowania wysiłku zmierzającego w kierunku rozwoju wewnętrznego. Tak w obrębie gotowania, jak zupa w proszku zalana wrzątkiem może być zdrowa. Musi być w niej chemia, a zatem jej naturalny smak jest zbudowany na kłamstwie, a co za tym idzie ona sama jest kłamstwem. Oszustwo dla zmysłów smaku i wzroku i węchu, ale czy chemia może pomóc budować zdrowy organizm? Nie może, a jednak od czasu do czasu, ponieważ nie chce mi się gotować sięgam po takową zupkę.
Rozpisałem się dzisiaj, a tu sobota, a właściwie niedziela za rogiem. Tymczasem dotychczasowa treść wcale nie jest niedzielna, to znaczy pełna radości Zmartwychwstania. Zatem pozwólcie, że kończąc sparafrazuję tylko dwie rzeczy. Po pierwsze: kto chce zachować swoje życie – dalszą cześć myślę, że znacie. Po drugie: kto chce iść za mną… – bo innej drogi nie ma. Przechodząc do konkretu zauważam, że Chrystus i Kościół rozumiany, jako my wszyscy – z naszymi podłościami, upadkami, wzlotami, doskonałościami są prawdziwe i wieczne. W przeciwnym razie to wszystko, co dzieje się wokół nas, w taki sposób nie zakłamywałoby rzeczywistości tworząc nowe prawdy i nowe wartości życia, relatywizując pewne wartości, inne trywializując, a z innych czyniąc nowy fundament porządku społecznego i zadowolenia ludzi.

Ps. Źródło pociechy, pokoju i prawdziwego życia jest blisko nas. Nie mamy czego się lękać. Wystarczy podstawić pod kran Miłości kubek z napisem: moje życie – napełnij je. Pozdrawiam Was, a jutro…Wielki dzień wyprawy…I wam życzę wielkiego dnia…Prawdziwego.


Pokrewne tematy