Maciej Sz.

Okruchy. Prolog.

Od wczorajszego dnia zastanawiałem się nad formą swoich dotychczasowych publikacji. Przyznacie, że to o czym dotychczas pisałem nie do końca wpisuje się w formułę dobrych wiadomości. Pojawiały się tam bowiem teksty, w których dzieliłem się swoimi przemyśleniami, spostrzeżeniami, doświadczeniem życia i wiary. Już to sugeruje, że wszystko o czym pisałem, trudno było nazywać dobrą wiadomością. Były one bardziej blogiem, pamiętnikiem, czy zapiskiem mojego patrzenia na kolejne dni roku w perspektywie mojego życia. Czy to zatem oznacza koniec mojego pisania? Nie to oznacza nowy początek, który w dużej mierze zależeć będzie od czasu, który uda mi się wygospodarować na pisanie, które skąd inąd bardzo sobie cenię, co w przyszłości stanie się źródłem utrzymania dla mojej rodziny i dla mnie. Do takiego finału droga daleka, ale czemu nie spróbować podjąć wyzwania? Często tłumaczę swoim dzieciom, że powinny realizować swój konkretny plan, aby nigdy nie miały do siebie żalu o to, że nie próbowały. To sprawia, żer ja sam chcę podjąć wyzwanie. Słowa pouczają, a przykłady pociągają.

Zastanawiałem się przez ostanie 48 godzin nad tym, czy pisać pod pseudonimem? Jaki tytuł nadać całemu cyklowi? O czym pisać? Będę kontynuował dotychczasowe refleksje, które będą pojawiały się w blogu pod tytułem: Okruchy.
Czemu okruchy? Każdy z nas mówi o wielkich planach i przedsięwzięciach, które chce realizować. Wiele spośród nich pozostaje wypowiedzianym słowem, które nie pociąga za sobą jakichkolwiek działań. Dzieje się tak z wielu powodów. Jednym z nich są nasze ambicje, które zwyczajnie przerastają nasze możliwości. Drugim wektorem jest wiara. Często nie wierzymy w to, co sami mówimy czy też planujemy. Często towarzyszy jej słabość mierzenia planów miara przeciwności, trudności, które będzie trzeba pokonać. Trzecim z kolei jest brak systematyczności i wytrwałości w myśl zasady: trening czyni mistrza. Czwartym: nadmiar obowiązków i konieczność zmierzenia się ze swoimi słabościami, która wiąże się z dokonywaniem konkretnych wyborów. Piątym fakt, że częściej bywają czystą fantastyką, aniżeli realnym życiem. Okruchy to pokarm różnych ptaków, które cieszą się każdą drobiną i każdym spożytym najmniejszym kąskiem.
Idąc waśnie za ich przykładem, odwołując się również do teorii dziobania ks. Krzysztofa Grzywocza wybrałem ten tytuł. Opowiadał on o tym, że kiedyś czekając wczesnym rankiem na pociąg bardzo zgłodniał. Postanowił zatem udać się do pobliskiego sklepu, aby kupić sobie coś do zjedzenia. Kiedy czekał na jego otwarcie obserwował gołębie, które w pobliżu dziobały drobiny leżące na ulicy. On myślał o wielkich smakołykach, a one zwyczajnie zaspakajały swój głód dziobiąc drobiny leżące na ulicy. Myślę, że w tym kontekście tytuł okruchy, będzie garniturem skrojonym na miarę.
Istnieje jeszcze jeden wątek, który przekonał mnie do tego tytułu. Mianowicie spotkanie Jezusa z Kananejką. Przyszła ona do Jezusa prosząc o uzdrowienie dla swojej córki, a ostatecznie prosiła Go o pomoc dla siebie samej.

Niedobrze jest zabierać chleb dzieciom, a rzucić psom. A on a odrzekła: Tak, Panie, lecz i szczenięta jedzą z okruszyn, które spadają z ich stołów.

Otóż wiele w mym pisaniu odniesień do nauczania Jezusa, Kościoła, autorytetów. Są to okruchy tego, co we mnie pozostało lub się zrodziło pod wpływem przeczytanych książek, tekstów, wysłuchanych konferencji. Pojawiają się tam również odniesienia do spotkanych ludzi, przeprowadzonych czy zasłyszanych rozmów. To wszystko stanowi okruchy mojego życia.
Zatem sumując wszystko, od dzisiaj będę pisał teksty w Okruchach. W miarę możliwości, dziś wierzę w to, że się uda będę redagował również dobre wiadomości dzieląc się z wami w nich tym, co mnie samego zaskoczyło. Oczywiście w tym względzie będą one moim subiektywnym wyborem, ale mam nadzieję, że będzie im ta fryzura bardziej pasował, aniżeli moje przemyślenia. Tyle tytułem wstępu, a jutro zapraszam i do lektury dobrej wiadomości i mojego bloga. Pozdrawiam Was serdecznie.


Pokrewne tematy