Maciej Sz.

Okruchy. Refleksje z rowerem 1.

Jestem dzisiaj padnięty, rower lekko zdezelowany, mięśnie dają o sobie znać, ale powiem Wam, że było warto. Znając konsekwencje, nie zawahałbym się ani przez chwilę, aby po raz kolejny udać się na taką rundę i szukać swojej szansy na przejechanie 200 kilometrów. Czas spędzony w siodle przyniósł wiele satysfakcji i radości. Również budowanie więzi z towarzyszem drogi, Waldemarem od 83 kilometra było bezcenne. Co bym zmienił? Opony? Czego bym nie zrobił? Nie lekceważyłbym ukąszenia węża i podszedł z większą pokorą do możliwości opanowania mojego rumaka. Być może jednak wziąłbym ze sobą kask, ale w tym względzie mam ogromny problem, który chyba trzeba jednak powoli rozwiązywać.
A teraz czas na kilka myśli. Po pierwsze ktoś nieustannie nad nami czuwa. Jedni nazywają ową moc losem szczęścia, inni transferują przekonując, że myśli mogą nas chronić, są tacy, którzy powierzają swój los jakimś czarom lub zabobonom, a ja dziękuję swojemu Aniołowi Stróżowi i Aniołom, które w czasie uślizgu z prędkością około 30 kilometrów na godzinę, zwyczajnie chwyciły mnie pod rękę i nie pozwoliły odcisnąć mego pocałunku na betonowej ścianie. Doszły mnie plotki, że ponoć już na biurku szefa leży ich dymisja, związana z mą nieprzewidywalnością i trudną do pogodzenia koordynacją niesienia i świadczenia pomocy. Trudno się dziwić. Kolejna niedziela z przygodami i kolejny rower, który wymaga napraw. Czy zatem szybko znaczy niebezpiecznie? Może niekoniecznie, ale szybko wymaga większej rozwagi.
Po drugie trudności zawsze obnażają nasze motywacje. Są bezwzględnie uczciwe sprawiedliwe bez odnoszenia się do miłości. Wiatr zweryfikuje moc, którą skrywają nogi niejednego kolarza. Podobnie delikatny, średni, większy podjazd. Głośno będzie wołał: na przód dalej, a nogi nie będą przenosić jego determinacji na pedały i choć będzie jechał na rowerze lekkim, technicznie zaawansowanym, to brak mocy nadejdzie i rower nie pojedzie sam z siebie.
Po trzecie jazda we dwójkę lub większą grupą otwiera nas na siebie i uczy wzajemnego zrozumienia i szacunku. Kiedy dochodzi do tego prawda, a zatem szczerość wobec siebie, czasami taka naga do kręgosłupa, to raczej nic nie powinno nas ani zdziwić, ani zaskoczyć, w czasie kręcenia kolejnych kilometrów. Ponadto to także umiejętność i uczenie się przeżywania czasu w perspektywie chwili: jest i nigdy więcej nie powróci.
Po czwarte cel, który nie jest osiągnięty, a zawieszony gdzieś pod sufitem lub schowany do kartonowego pudła na poddaszu czeka na swój dzień i swoją chwilę. Jeśli jest to ważne, to prędzej czy później ujrzy swoje światło. Z tego ukrycia pokazuje również, że powiedzenie cel uświęca środki, służy jego osiągnięciu, ale nie za każdą cenę. Są sytuacje, kiedy pewnych rzeczy zwyczajnie się nie robi, nie podejmuje i trzeba stracić. Strata wpisana w życie jest zawsze nauką i najlepszym zwycięstwem.

Ps. Na dzisiaj te kilka refleksji wystarczy. Coś w nich jest, ale nie to jest istotne. Istotne jest to, że my jesteśmy. Dobrego dnia, dobrego czasu.


Pokrewne tematy