Maciej Sz.

Okruchy. Strata.

Zgodnie z obietnicą w dzisiejszym wpisie zajmę się stratą. Inspiracją tego słowa jest osoba ks. Krzysztofa Grzywocza, który w jednej ze swoich prelekcji, uczynił to słowo kluczem i bramą spojrzenia na depresję. W ostatnim czasie sam zmagam się z wieloma pytaniami dotyczącymi przyszłości. Na wszystkie nie odpowiem. Wiele wyjaśni się w toku, ale niestety natura człowieka jest, jaka jest i często prowadzi do tego, że wiele dróg komplikuje sobie sam, tak jak ja teraz. Zostawmy jednak wątki osobiste i zajrzyjmy do słowa strata. Wczoraj pisałem poniekąd o tym, że w dzisiejszym świecie liczy się zysk, którego przejawem jest storna materialna życia, a zarazem naturalne dążenie do pomnażania dóbr, talentów, którymi zostaliśmy ubogaceni. Nie ma w tym nic złego i szkodliwego, o ile potrafimy uświadomić sobie, że każdorazowo działanie to związane jest ze stratą. Coś odchodzi bezpowrotnie i już nie powraca. Jest to o tyle ważne, że czasami w pogoni nawet za własnym rozwojem możemy stracić rzeczy dużo ważniejsze, których strata może okazać się bolesna, choćby dlatego, że związana jest z utrata jakiejś relacji, więzi, a może nawet czasami związku.
Człowiek w momencie narodzin traci bezpieczny świat łona matki. Dla nas świat zewnętrznie zrozumiały i oczywisty, ale w sensie wewnętrznym, towarzyszących nam przeżyć całkowicie tajemniczy i zamknięty. Oczywiście noworodek z tego powodu nie popada w depresję, jednak, aby mógł się dalej rozwijać i dojrzewać musi pozostawić za sobą świat, w którym mieszkał pod sercem swojej mamy. Innym przykładem może być ukończenie przedszkola, jakiejkolwiek szkoły. To moment w którym zamykają się drzwi jednego etapu, a otwierają inne. Skąd inąd całkowicie naturalny, ale mimo wszystko związany ze stratą. Dobrym odniesieniem do tego słowa, są wszystkie sytuacje w których zdobywamy nowe doświadczenia i nowe spojrzenia ucząc się na popełnionych błędach. Powiedzenie głosi, że nauka kosztuje, a nic tak jej nie nobilituje, jak wszystkie te sytuacje, w których za popełnione błędy musimy zapłacić z własnej kieszeni lub głębin serca. Wówczas strata, która odczuwamy najczęściej nas rani lub uszczupla zasoby finansowe. Strata wiąże się z większym lub mniejszym uczuciem bólu, jakiegoś smutku, ale bez niej nie da się zrobić kolejnego kroku we własnym rozwoju. Czasami staje się ona hamulcem, który w żaden sposób nie zwalnia, ale blokuje nasze postępowanie i zatrzymuje nas w miejscu. Są osoby dorosłe, które tak bardzo nie chcą utracić swoich więzi rodzinnych, tak mocno wyrosły w przekonaniu, że w życiu nie można nic stracić, że garnuszek rodziców stal się ich sposobem na życie. Lek przed nieznanym, który jest jak najbardziej i naturalny i zrozumiały zaciska mocno klocki hamulcowe na ich nogach. Trzyma ich ciągle, statycznie w tej samej lokalizacji. Lęk obok smutku, to uczucia, które niosą w sobie nostalgię i przygnębienie, ale zawierają również swego rodzaju doping, który mobilizuje nas do podjęcia swoistej refleksji nad sposobem życia. Chyba, że uczynimy je uczuciami niechcianymi i za wszelką cenę będziemy je tłumili lub też się im bezwiednie poddawali. Każda moneta ma dwie strony. Podobnie jest z naszymi uczuciami i emocjami. Ich interpretacja i uczynienie paliwem wyzwalającym konkretne działania leży w naszej gestii i służy naszemu dobru. Z nimi bywa jak z echem. Nieprzepracowane, tłumione, niechciane i odrzucone odbijają się od skał minionych dni i powracają z ogromną siłą, aby nam o sobie przypomnieć.
Świadomość tego, że strata wpisana jest w wędrówkę, kojarzy mi się z umiejętnością podejmowania dobrych decyzji, które nie mają być chłodną kalkulacją, ale bilansem, z którego wynika odpowiedź. Warto czy nie warto podejmować te działania. Być może inne porzekadła, które zachęcają do podejmowania ryzyka lub wskazują na wynikowość niektórych zachowań, mają w sobie mądrość narodów i ludzi, którzy je powtarzają z pokolenia na pokolenie.
Patrząc na siebie wiem, że słowo strata, jak i słowa strach i lęk, odbijają się mi czkawką w moich wnętrznościach i niekiedy dopadają hamulcowymi szczekami. Być może właśnie dlatego dzisiaj wykonuje taką, a nie inna pracę, z powodu braku odwagi podjęcia ryzyka, którego bratem jest argument troski o dobro rodziny. W końcu z czegoś trzeba żyć i w jakiś sposób pieniądze na życie zarabiać. Jak mówią: lepszy wróbel w garści, aniżeli gołąb na dachu.
Stratę można albo ubóstwić i zatrzymać się w miejscu, albo zbagatelizować i połknąć jej gorycz w momencie, kiedy będzie już nieodwracalna. Warto zatem umieć z nią się zaprzyjaźnić, dogadać, dojść do porozumienia odpowiednio wcześniej i uniknąć sytuacji dramatycznych. Czasami nieobliczalnych w swych konsekwencjach.
Zupełnie inny wymiar straty związany jest z Osobą Odkupiciela Człowiek, czy też Chrystusa, czego ukoronowaniem jest Krzyż, a konsekwencją i wielkim zwycięstwem Zmartwychwstanie. Podobnie zresztą postawa Maryi, która oddała wszystko Bogu lub świętego Józefa, który również zrezygnował ze swojej wizji życia i swoich planów. Paradoksalnie ta postawa nie wpisuje się w dzisiejszą wizję świata, a jak bardzo jest ona pogubiona i czasami bywa utopijna pokazuje fakt, że kopnięcie kotka jest dużo większy przestępstwem, aniżeli uśmiercania, czy zabijanie ludzi. Na temat wojen i niesprawiedliwości świat milczy, a politycy zbyt chętnie się nie wychylają, bo mogliby przez przypadek stracić swój chleb.
Nie ulega wątpliwości, że temat starty jest ważny, wszak dobrze rozumiana prowadzi do zwycięstwa, a źle rozumiana i bagatelizowana do porażek. N szczęście jesteśmy osobami wolnymi i każdy z nas codziennie dokonuje wyboru i odpowiada sobie na pytanie, co stracić lub co zyskać. To drugie, w sposób naturalny jest zdecydowanie bardziej pozytywne i ludzkie, choćby dlatego, że wydaje się, że nie pociąga za sobą strat. Nie na darmo chyba też się mówi, że aby ktoś mógł zyskać, ktoś inny musi stracić. To wszystko prawda, ale zawsze rodzi się pytanie, gdzie tak naprawdę jest granica i co jest prawdziwym zwycięstwem, zyskiem, rozwojem.
Poniżej zamieszczam link do wysłuchania wspomnianej prelekcji. Patrząc subiektywnie jest zdecydowanie ciekawsza, aniżeli mój artykuł i naprawdę warto jej wysłuchać, aby pomóc sobie, a także innym. Dobrego dnia, wieczoru, a może nocy i chyba do jutra. Może jutro, teraz tak pomyślałem napisze o zysku. Pozdrawiam Was.

Ps. Zawsze, kiedy mam lekką dolinę, wykładam góry słów, które do was kieruję. Nie przepraszam, lecz dziękuję za zrozumienie.


Pokrewne tematy