Maciej Sz.

Okruchy. Wpływ…

Pan jest dawcą, który siedmiokrotnie odpłaca, tym, którzy są hojni. Jakże wiele w tym zdaniu nadziei oraz swego rodzaju ubezpieczenia. ON nas ubezpiecza, zabezpiecza i daje konkretne polisy na życie, których podstawą jest zaufanie i szczerość, czyli całkowite oddanie wszystkiego. W naszym życiu istnieją rzeczy, na które mamy wpływ i takie, które są od nas niezależne. Najczęściej niepewność, niekiedy w odcieniach lekkiej złości, co będzie, co się stanie uczy nas bardzo mocno pokory uświadamiając nam tą prawdę. Potrzeba decydowania o wszystkim połączona z dokonywaniem konkretnych wyborów jest z jednej strony naszym przywilejem, a z drugiej wyzwaniem.
We wszystkich sprawach, działaniach, na których się poniekąd znam, w których jestem ekspertem dokonanie właściwego wyboru nie stanowi problemu, ale w pozostałych staje się nie lada wyzwaniem. Pragnienie tego, aby mój wybór był jak najlepszy jest tyle samo naturalne , co i zabójcze. Zaczynam poszukiwania, stawiam pytania i wiele rzeczy podporządkowuje podjęciu właściwej decyzji. O ile nie burzy to sposobu życia i codziennych obowiązków jest neutralne, ale kiedy staje się swego rodzaju obsesją, nie pragnieniem a koniecznością i zaczyna się nawet śnić po nocach, staje się przesadą i nabiera wymiarów choroby. Choroby się natomiast leczy.
Za każdym razem, kiedy musze podjąć jakąś decyzję, moja pycha i chęć bycia doskonałym wpycha mnie w lekki tarapaty. Chodzę i myślę. Zastanawiam się co i jak zrobić. W jaki sposób odpowiedzieć sobie na pytania lub rozwiązać owe zadanie tak, aby było dobrze. Tymczasem to założenie samo w sobie dobre, ma również wpisaną w siebie niedoskonałość jak i pychę, której wyraźnym owocem jest moje ja. To ja chcę, to ja muszę, to ja wybrałem, to ja pragnę. Patrząc na dzieci dobrze widać ową samodzielność, chociażby w kościele, czy gdziekolwiek indziej. Dziecko dostaje jakąś zabawkę, po czym ją odrzuca i mówi, że nie tą, lecz tamtą chce się bawić. Kiedy zostaje uciszone wpada niekiedy w histerię i tupie nogami domagając się tego, co ono chce robić, w jaki sposób chce się bawić. Innym przykładem może być jedzenie, sposób spędzania wolnego czasu. Czasami patrząc na nasze dzieci musiałem przybrać pancerz i zbroję rycerskiej cierpliwości. Zróbmy coś: prosiły. Dobrze idźmy do muzeum: nie!. Idźmy na spacer: nie! Jedźmy na basen: nie! Koncert zaprzeczeń i negacji.
Może właśnie w tym rzecz, że skoro nie na wszystko mamy wpływ, to szukamy sposobów na to, aby ową niemożliwość usprawiedliwić. Nie od dzisiaj wiadomo, że najlepszym usprawiedliwieniem jest znalezienie winnego. Zatem cóż, nie wierzę w Boga. Jest tyle zła na świecie, więc nie może Go być. Gdyby był, nie byłoby zła. Nie chodzę do Kościoła, bo tam nie ma Boga, są tylko ułomni księżą i ludzie, którzy powinni być święci, a nie są. Nie mam super zarobków, bo nie umiem oszukiwać, albo się komuś podlizywać, a inaczej byłbym daleko. To moja żona popełnia błędy, aj zawsze chcę dobra innych.
Oczywiście owe poszukiwania są przeze mnie przerysowane, choć z drugiej strony mam świadomość tego, że przychodzi nam, aż nadto w prosty sposób je mnożyć. Najczęściej są one przykrywką lub dobrym, naszym zdaniem doskonałym alibi, ukrywającym nasze słabości, niemożności, ostatecznie poprawiającymi poczucie własnej wartości. W pewien sposób wciągają nas w gierkę, która może nie mieć swojego końca, a działa wręcz proporcjonalnie odwrotnie. Im więcej niemożności zrobienia, posiadania, tym więcej oskarżeń, usprawiedliwień. Im ich więcej, tym większy niepokój i nerwowość. Im one większe, tym poszukiwanie nowych argumentów staje się jeszcze bardziej szalone i usprawiedliwione, wręcz wyczekiwane. Im ich więcej tym więcej, ja, więcej mnie, więcej nas, a mniej ty. Mniej daru, miłości, spojrzenia, zrozumienia.
Można byłoby to ciągnąć i brnąć dalej. A jeśli do nas i do nas należy tylko jedno. Umiejętność dostrzeżenia, że On jest dawcą i wszystko ku temu prowadzi? Jeśli ta postawa zaczyna wyzwalać uśmiech i pokój?
Miałem już skończyć, ale wczoraj pojechałem z synem kupić kask na rolkę. W międzyczasie pogoda była jaka była: padało właściwie cały dzień. Nieopodal miejsca zakupu był bardzo fajny skatepark, do którego pojechaliśmy. W tym czasie nie padało, zaczęło dopiero, gdy ruszyliśmy do domu. Wydarzyło się więcej dobrego, ale chciałbym tylko sobie i Wam powiedzieć jedno, to, że nie wszystko zależy od nas nie jest złe. Złe jest chyba to, że nie chcemy tego uznać. Życzę Wam dobrego dnia.

Ps. Ja dzisiaj kończę ów artykuł piąć poranną kawę. Dzisiaj będę szukał hojności Pana. Dobrego wtorku.


Pokrewne tematy