Maciej Sz.

Okruchy. Życie, jak zawody.

Pod niebem pełnym cudów, przyozdobionym milionem gwiazd, siedząc obok mojej żony na kocu skreślam te kilka słów. Trudno w dniu dzisiejszym nie odnieść się do biegu. Oprócz zmęczenia, kryzysów, zmagania, zakończył się wzruszeniem, które towarzyszyło mi, kiedy wbiegałem na linię mety. Były momenty, gdy liczyłem kilometry i kroki. Zastanawiałem się nad tym, czy dobiegnę do mety. Towarzyszyły mi słowa św. Pawła, który sam o sobie mówił, że w dobrych zawodach wystąpił, bieg ukończył i zarazem ustrzegł wiary, która była zwycięską linią mety. Poniekąd w tym prostym zdaniu zawarte jest cała synteza i kwintesencja życia, którą dzisiaj w czasie biegu mogłem lepiej zrozumieć, na nowo przemyśleć, jak również odkryć i doświadczyć w zupełnie nowej perspektywie.
Cele stawiamy sobie nieustannie. Każdego dnia podejmujemy zadania, które wydają się nam niesłychanie ważne i istotne z różnych względów, ale czy rzeczywiście tak jest? Aby udzielić odpowiedzi na to pytanie trzeba oddzielić plewy od ziarna. Systematycznie stawiać sobie pytania i udzielać na nie szczerych odpowiedzi, które pozwolą nam sposób naszego rozumowania, jak również podejmowania decyzji nie tylko ocenić, ale również zweryfikować w jego prawdziwości i służebności. Poddając je analizie i przenikając do źródła, odkrywając istotę rzeczy możemy schodzić głębiej. Odkrywać to, co jest przed nami w pewien sposób ukryte. Można sobie wyobrazić cukierek. Choć ma efektownie wyglądający papierek i stoi za nim ceniona marka, wcale nie znaczy, że jest dobry. Dopiero, kiedy go odpakujemy i włożymy do ust, aby zweryfikować jego smak naszymi zmysłami, możemy o nim powiedzieć coś więcej. Podobnie sprawa się ma z wieloma decyzjami w naszym życiu. Trzeba je odpakować, wyjąć z efektownych zapowiedzi i reklamowych błyskotek, aby ostatecznie określić ich słuszność. Pytania te są ze swej natury bardzo proste. Czy rzeczywiście tego chcemy? Czy o to nam chodzi? Co zyskamy, a co możemy stracić? Jaki ma sens nasze zmaganie i postępowanie. To nieustanne wędrowanie w głąb staje się odważnym i świadomym wyborem, który pociąga sznurki konkretnych działań, aby ostatecznie poprowadzić nas do celu. Kiedy pomijamy ten krok i poddajemy się kwantowej mechanice życia, usprawiedliwiając ją koniecznością takiego, a nie innego postępowania, pomijając kwestie z natury istotne, okazać się może, że zwyczajnie się poddajemy trendom i biegowi wydarzeń.
W tej postawie jest zawarta pewna logika. Lęk i strach, a także ucieczka nie tyle przed odpowiedzialnością, co porażką. Stając dzisiaj na linii startu byłem bardzo zmotywowany do tego, aby pobiec jak najlepiej. Czas biegu odsłonił jednak pewne mankamenty i niedoskonałości, które wymagały pewnej korekty. To była walka, a walka wpisana jest w życie. Wcale nie chodzi o przetrwanie, zdobywanie pokarmu, miejsce zamieszkania i wszystko to, co się wiąże z naszą codzienną egzystencją. Nie zapominajmy, przynajmniej jako osoby wierzące, że jest ona ukazana już w Księdze Rodzaju. Ból rodzenia i trud pracy. Chodzi mi raczej o walkę, która zmierza ku świętości. To znaczy buduje nasze człowieczeństwo i sposób patrzenia na siebie i swoje życie. Odkrywania jego wartości i wskazywanie jej poprzez przykład własnego życia innym. Można powiedzieć, że świętość to taka perła. Wszyscy się nią zachwycają. Chcieliby jej kawałek wziąć dla siebie. Zatem zachwyca i pociąga do działania. Nie ma ona nic z postawy cierpiętnika, który wskazuje innym, jak wiele dla nich robi i co im daje. To raczej ciche świadectwo życia, które niczym skrzydła unoszące ptaki w przestworza unosi serce człowieka tam, skąd się wzięło. Do samego źródła.
Patron dzisiejszego biegu miał bardzo proste powiedzenie, które zapadło mi w serce. Życie jest walką – mówił. Życie pozbawione tej walki staje się wegetacją. Oczywiście trzeba na to spojrzeć w perspektywie daru. W innym przypadku można z niego uczynić hasło i motor napędowy działania zmierzającego do zaspokojenia swoich potrzeb. Tak więc walczmy o siebie i swoje człowieczeństwo, a właściwie jego pełnię, aby odkryć wartość życia, które jest darem, realizuje się poprzez dar i w darze z siebie samego znajduje swoje wypełnienie. To ostatnie zdanie można zamknąć w prostym słowie: miłość i zarazem dodać, że nie ma miłości bez odpowiedzialności.
Życzę zatem i sobie i wam, abyśmy potrafili podążać tą drogą z odwagą o determinacją i nie bali się popełniać błędów, stawiać pytań i szukać odpowiedzi. Życzę Wam dobrej niedzieli. Pozdrawiam.


Pokrewne tematy