Krystyna Szwankowska-Antol

Jak facet jedzie, to nigdy, a nigdy nie błądzi….

Kiedyś stawiano pytanie, ile osób wejdzie do malucha?

Teraz można zapytać co można upakować np. do Espace, nie licząc się oczywiście z zaleceniami producenta?

Np; dwa rowery, dwa na dachu, namiot, dwa materace dmuchane, w tym jeden trzyosobowy, cztery śpiwory, kuchenkę gazowa z butlą, plus dwie torby pełne  ubrań i cztery z jedzeniem, pąpki do rowerów, lampki, narzędzia, zapasowe dętki, czyli cały przybornik majsterkowicza..,

no i najważniejsze trójka dzieci i my rodzice, którzy od pół roku planowaliśmy urlop z dziećmi pod namiotem. Tanio, niewielkim wysiłkiem, po prostu przygoda życia.

Pierwszym, najważniejszym punktem całego urloplanu był zakup kilku, dosłownie kilku potrzebnych rzeczy. W sumie niewielka lista, z dnia na dzień rosła i rosła, pęczniała… to kuchenka gazowa w formie mini, butla gazowa zmniejszona stukrotnie, lekkie garnki aluminiowe z gwarancją stuletnią, namiot wodoodporny o najwyższych parametrach z możliwością rozbicia  na skalnej półce, na wysokości 2tys., z sześcioma mocnymi linami, by nie odleciał podczas halnego, i ze śniegołapami na wypadek nagłego opadu.. Śpiwory wytrzymujące temp.-10 stopni, leśny Gps, który działał kiedy chciał, specjalistyczne wojskowe peleryny niewidoczne w krzakach i okulary z noktowizorem.

Zważywszy na to, że zaplanowaliśmy urlop końcem lipca na pojezierzu Kaszubskim, wydaje się, że byliśmy dosyć dobrze wyposażeni.

Dopełnieniem ogółu miał być zakup czterech bagażników rowerowych, co wydawało się dosyć prosta sprawą, gdyż takie elementy jak kolor, tkanina, sposób szycia, i inne ważne czynniki  odpadały w przedbiegach, decydującą pozostawała cena i typ bagażników… dachowy, na klapę, czy hak. Dachowy w naszej sytuacji najlepiej wchodził w grę, więc takowe cztery zamówiliśmy. Bagażniki jednak, które miały pasować do wszystkich typów samochodów pasowały tylko do niektórych. Po wielu próbach przykręcania, dociągania, zdesperowani udaliśmy się w czterogodzinna podróż, by oddać to co miało pasować a nie pasowało.

Po tym dniu nasz urlop stanął pod wielkim znakiem zapytania. Mieliśmy już wszystko od turystycznego widelca po wysokogórski namiot, ale jak przewieziemy rowery?

I znów rozpoczęło się wielogodzinne poszukiwanie w internecie , które wreszcie zaowocowało dwoma bagażnikami o dziwo pasującymi jak ulał.

W końcu można było zanucić ”lato, lato czeka ….szosa czeka….”

Przed nami jakby nie było prawie tysiąc kilometrów.

Wszyscy dziwili się nam, że będąc bliżej gorącego południa nas ciągnie na północ, i to jeszcze polskimi drogami…

Jednak zew polskiej natury, lasów, jezior, ciszy i spokoju był silniejszy niż chwilowe(10 godzin w samochodzie) niedogodności.

Na popych domykając klapę w naszej Renacie, ruszyliśmy w nieznane, jeszcze nie zdobyte ścieżki, nieprzetarte szlaki, w nieznane które okazało się dzikie i nieprzejednane….

cz2.

Porzekadło mówi, że wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, my odkryliśmy że do Chrzanowa.

Chcieliśmy tylko skrócić, ominąć Katowice, i gdzieś z boku wylecieć na Częstochowę, póściliśmy się więc bocznymi dróżkami na Żarki koło 

Częstochowy, i o dziwo po piętnastu minutach już tam byliśmy. Skrót okazał się wyjątkowy ponieważ mieliśmy do przejechania 50 kilometrów, jak wynikało z mapy Europy, po kolejnych piętnastu minutach okazało się że naszego celu dalej nie widać przy czym zbliżamy się już do Krakowa. Jednak trzeba było zawrócić. Gdy po godzinie, już kolejny raz znaleźliśmy się w Chrzanowie, w końcu mąż otworzył okno i zapytał o drogę. Tak,  przez Katowice było o wiele szybciej. Zakupiliśmy również w końcu dokładną Polską mapę, by jechać już prosto do celu.

 Celem było jezioro Słupino na Kaszubach, niewielkie, romantyczne jezioro otoczone zewsząd połacią leśną.

Jak jednak dwie literki wpłynąć mogą na losy ludzi, tego nikt nie zbadał. Krążąc po lasach z pełnym ładunkiem, skrzypiąc i postękując, oczywiście Renatka, zdobywała coraz to kolejną wydmę w rajdzie Paryż – Dakar., a rzeczonego pola namiotowego jak niet to niet. Gdy komórka, na kolejnej góorce wreszcie złapała zasięg i usłyszałam cudowny przerywany sygnał, oświecono nas że naszym celem niema być jezioro Słupino lecz Strupino. Tylko na szczęście 30km na wschód, lasami może być krócej, jeśli się znów nie zgubimy


Pokrewne tematy