Maciej Sz.

Rozważania ojca.

O tej porze roku, kiedy wszystko wokół budzi się do życia, spacery z dziećmi, jak również inne formy aktywności na świeżym powietrzu należą do przednich przyjemności, o ile oczywiście sprzyja temu aura pogodowa. Trudno bowiem w deszczu, czy zimnym wietrze rozkoszować się pięknem kolorów i zapachów otaczającego nas świata przyrody.

Zawsze w takich chwilach serce ojca, zresztą podobnie jak serce matki wypełniają uczucia radości i pokoju, które potęgują uśmiechnięte twarze zadowolonych i szczęśliwych dzieci. Można powiedzieć, że w świecie techniki, ta najprostsza, ale zarazem i najstarsza forma aktywności pozostaje nadal niezastąpioną perełką, która nie ma sobie i nigdy nie będzie mieć równych sobie konkurentów.

W tych chwilach wspólnej zabawy i spędzanego czasu na świeżym powietrzu w mej głowie rodzą się za każdym razem najciekawsze, a zarazem najbardziej intrygujące myśli mnie samego, którymi chcę się podzielić. Nie wszystkimi rzecz jasna naraz. Kto by to wytrzymał, zniósł, czy wreszcie przeczytał.

Moje spojrzenie kieruję w stronę najmłodszego członka naszej rodziny. Pomimo tego, że ma zaledwie dziewiętnaście miesięcy czasami potrafi zaskoczy nas rodziców, jak również nasze córki. Ja osobiście zawsze zastanawiam się nad jedną rzeczą: o czym on myśli, co skrywa jego głowa? Próbując postawić się na jego miejscu, z pasją i zaangażowaniem oddaję się kolejno pojawiającym się myślom.

Jadąc rowerem, wioząc malca w foteliku dostrzegam świat jego oczami, sercem i umysłem, oczywiście w przenośni. Popatrzcie wszyscy, myślę jak Maksymilian, jakiego mam wspaniałego tatę. Ma wspaniały rower na którym mnie wozi i pokazuje mi najciekawsze okolice naszego domu i miasta Wiednia. Podróże z nim są takie intrygujące, choć czasem mnie bawi i denerwuje sposób w jaki mi tłumaczy. Mówi do mnie tak, jak bym był ostatnim półgłówkiem albo kretynem i rzeczywiście nic nie rozumiał, kiedy to po prawdzie ja jestem mózgiem wszystkich spacerów i domowych zabaw. Słowem świat kręci się dla mnie i wokół mnie.

Niekiedy bywa to zabawne, gdy próbuje mi wytłumaczyć poszczególne kolory, przecież nie jestem ślepy i widzę, że wszystko dookoła jest zupełnie inne, aniżeli w maminym brzuchu, czy też zimą. Wiem, że jest cieplej, bo nie nakładają na mnie tych wszystkich wymyślnych sweterków. Zresztą poniekąd to zabawne, jak próbują ukryć moje piękno pod kołnierzem firmowych ciuchów. Może boją się o mnie! Nie chcą, ażeby wszyscy na mnie patrzeli? Nie wiem.

Tata jest fajny, choć czasem nie grzeszy inteligencją, kiedy jedziemy ponad godzinę lub dwie i wydaje mu się, że powinienem być najszczęśliwszym dzieckiem na ziemi, a mnie zwyczajnie boli d… i muszę rozprostować kości, a kiedy już o tym mu mówię to on zbiera się na swoje suchary w stylu: jeszcze chwila, już niedaleko, jeszcze kawałek, ach ci dorośli….

Uwielbiam też zabawę w stylu znajdź mnie lub uważaj zaraz cię złapię i zjem. Tata wtedy tak dziwnie warczy i robi głupie miny, a potem chodzi na czworakach, jakby zapomniał, do czego służą nogi. Ja oczywiście albo go szukam, albo uciekam. W końcu miło zobaczyć na twarzy ojca radość i uśmiech. Jemu też coś się należy od życia, tym bardziej, że codziennie pracuje, a po drugie nie zawsze ma siły na głupoty.

Ostatnio zaprowadził mnie na pociągi. Wiem, że on sam lubi na nie patrzeć, a ja cóż udaję, że mi się to podoba, bo osobiście zdecydowanie bardziej wolę duże ciężarówki, chociażby śmieciarki. Jeśli już o technice mowa, to musze także Wam powiedzieć, że specjalnie dla mnie i moich sióstr zaczął zajmować się kolekcjonowaniem kolejowych miniaturek. Niby dla mnie, a kiedy je rozkłada i mi pokazuje sam je trzyma w swych wielkich dłoniach i nie pozwala ich dotknąć. To ciekawe, bo skoro on swymi wielkimi łapami nie może ich popsuć, to niby jak ja miałbym to zrobić? Patrzę jednak na niego z podziwem dla mnie kolekcjonuje, dla mnie rozkłada, buduje, prowadzi, wydaje pieniądze i czasami nawet w tym względzie nie zgadza się z mamą. Jak tu nie być dumnym ze swojego ojca.  

Zupełnie inaczej wygląda sytuacja, kiedy pomaga mi zrozumieć język, w którym porozumiewają się wszyscy dookoła i uczy mnie ciekawych słów, choć też muszę od siebie powiedzieć, że choć umysł mam chłonny, to zupełnie nie rozumiem do czego mi inne języki. Zresztą gdyby chcieli być całkowicie w porządku wobec mnie, to powinni również nauczyć się mojego języka, ale sami o tym często mówią, że nie pamięta wół, jak cielęciem był.

Tak czy inaczej jestem zadowolony ze swego taty. Dostarcza mi wielu cennych rozrywek, choć mamie nigdy nie dorówna. 

No właśnie, przecież nie o to chodzi, ażeby ojciec starał się być matką, a matka ojcem. Ja osobiście przynajmniej nie taki porządek zastałem na tym świecie i wcale tego nie żałuję. Uważam, że miałem szczęśliwe dzieciństwo i takie chciałbym zapewnić swoim dzieciom. Oczywiście bez przesady. Niechaj uczą się samodzielności i radzenia sobie z kłopotami. Niech rodzicielska miłość pozwala im rosnąć niczym ptakom, aby pewnego dnia mogły rozłożyć swoje skrzydła i pofrunąć w przestworza życiowej wolności. Być może wówczas to one będą sobie wyobrażały, co my w danej chwili myślimy, a może i nie? Czas zejść na ziemię i przewinąć malucha, znowu kupa.


Pokrewne tematy