Maciej Sz.

Marchewką albo kijem.

Dzisiaj usiadłem do komputera, aby podjąć próbę napisania artykułu o wydźwięku pozytywnym, a ten skojarzył mi się z marchewką. Ta zawiera wiele witamin, minerałów. Niektórzy być może słysząc o niej się krzywią, ale nikt nie podważą jej zdrowotnej siły. Pamiętam doskonale czas, gdy w bydgoskich sklepach warzywnych, zamiast soku z wyciskanych pomarańczy, widoku cytrusów na pułkach można było napić się świeżego soku z marchwi lub kiszonej kapusty, czasami również z czerwonych buraków.

Te naturalne warzywa dla naszej, polskiej szerokości geograficznej w cudowny i prosty sposób podnosiły odporność dzieci wychowywanych w PRL-u. Były naturalnym antybiotykiem, probiotykiem, szczepionką, oczywiście w cudzysłowie, wzbogacanym masowo zjadanym tranem. Marchewka kojarzy się również z polskim powiedzeniem, które czasami wykorzystujemy w odniesieniu do wychowania dzieci, albo samych siebie.

Ma ono również inne szerokie zastosowania w życiu prywatnym, zawodowym i publicznym. Jest bohaterką metody kija i marchewki, sposobu wywierania wpływu. Kij symbolizuje groźby, efekty negatywne, które mieszają się z tymi pozytywnymi reprezentowanymi przez marchewkę. Tak oto „pani” marchewka zupełnie niespodziewanie wypełniła już treścią cały akapit, ale idźmy dalej.

  Najtrudniej w życiu znaleźć marchewkę. Królik „Buks”, bohater kreskówek często wszelkiego rodzaju poszukiwania owej marchewki przypłacał swoim zdrowiem. To przytrzaśnięte uszy, a to zmiażdżone ręce, a to jakieś inne niebezpieczne sytuacje – pooglądajcie. Była również diamentem, kiedy używał jej jako niezwykłej broni w walce z arsenałem doktorka. Ciekawe, jak wiele ta bajka pokazuje życiowej prawdy. Zdecydowanie łatwiej szukać nam kija negatywów, tego wszystkiego, co być może przychodzi nam trudniej, zamiast nagradzać się całymi tonami marchewki, choć trzeba ją zdobywać, o nią walczyć, być dzielnym jak Buks. 

Nie wiem czemu jesteśmy tak skonstruowani psychicznie, że patrząc na siebie odnoszę wrażenie, że dużo łatwiej przychodzi mi wierzyć w cudowne rozwiązania, aniżeli systematyczną pracę. Dużo łatwiej przychodzi mi uwierzyć w niewiarygodnie sfałszowany przez siebie swój obraz, aniżeli autentyczną wartość.

Prościej jest porównywać się z innymi, zwłaszcza tymi, którzy odnieśli sukces, mają lepsze posiadłości, zasobniejsze konto, markowy samochód i wszystko mają markowe, aniżeli z tymi, którzy mają w życiu gorzej. Swobodniej przychodzi popadnie w bezproduktywną zazdrość, zamiast przekuwanie jej w produktywny wysiłek. Podążanie tą drogą, tym tokiem rozumowania, przeżuwanie zużytej gumy pozbawionej smaku jest dużo łatwiejsze. Prościej znaleźć kij, niż marchewkę, choćby i z tego powodu, że kij wystarczy podnieść a marchewkę posiać, pielić, podlewać i wyrośniętą zebrać. 

Nie rób nic, nie będziesz miał nic, czyli pij bracie pij, a na starość torba i kij. Pij nie w sensie alkoholizmu, tylko braku podejmowania  jakichkolwiek działań zmierzających do odkrywania wartości samego siebie. Słowem pij i upijaj się swoim kijowym narzekaniem, uczuciami zazdrości, zniechęcenia. Nie będę pisał dalej, bo artykuł ma być w duchu marchewki, a nie kija. 

CDN.


Pokrewne tematy