Maciej Sz.

Rozmowa z Anną Dymną

Pierwsze pytanie natury filozoficznej. Rozumiem, że poezja może uratować współczesnego człowieka, zatem, czego brakuje współczesnemu człowiekowi lub inaczej, czego człowiek nie ma z poezji, czego nie potrafi znaleźć?

– Spokoju! Od małych rzeczy naucz się spokoju i zapomnij, że jesteś, gdy mówisz, że kochasz. Człowiekowi w ogóle brakuje skupienia nad czymkolwiek. Człowiek teraz żyje w takim pośpiechu, w takim rozedrganiu, jest tak rozproszony na te wszystkie błyskotki, które są na około porozrzucane, szczególnie młodzi ludzie są biedni, bo oni nie wiedzą jeszcze, którą drogą pójść, czy tam, czy tam? Myśmy mieli prościej. Mieliśmy ciemno i jedno światełko. Wiedzieliśmy, gdzie mamy iść. Kiedy mieliśmy mądrych rodziców to wiedzieliśmy w co wierzyć i nie dawaliśmy się nabrać na te światła sztuczne, fałszywe. Byliśmy szczęściarzami, mieliśmy autorytety. Wtedy żyło się bardziej w głąb. Teraz się żyje w szerz i okropnie szybko się biega, no nie? To jest coś takiego: wydaje mi się, że nam najbardziej brakuje koncentracji, spokoju. Ludzie szaleją, w ogóle, w dzisiejszym czasie. Chcą zdobyć, chcą mieć, a jak już mają, to się w ogóle nie cieszą. Nie mają już nawet siły cieszyć się z tego. A teraz jak człowiek idzie posłuchać sobie poezji, to nagle naprawdę zaczyna inaczej oddychać. Nagle naprawdę sobie myśli: co ja się tak spieszę, a tak lepiej sobie usiąść.
Na przykład: te salony poezji to jest jakiś znak czasu, że to ludziom jest okropnie potrzebne. Dlaczego oni przychodzą? Na pewno, dlatego, że za darmo, ale są ludzie strasznie bogaci, którzy chcą mieć miejsce. Mówią: ja bym zapłaciła pięćset złotych, żeby tylko wejść. To są takie darmowe salony i ludzie naprawdę potrzebują tego. Poza tym, ludzie są coraz bardziej samotni. Jak się czyta poezję, człowiek w ogóle nie jest samotny. To, co ja teraz mówiłam. Nagle się okazuje, że: Twoje problemy, Twoje lęki, Twoje cierpienia, nie są Twoje tylko. Zawsze były! I nagle się uspakajasz: ja taka głupia nie jestem wcale. Z tym samym walczył Kochanowski, z tym samym walczył Homer. Z tym samym walczyła: nie wiem, Jasnożewska-Pawlikowska, czy Rilke, czy Herderwil. Poza tym, my z takimi klapkami na oczach biegamy, a potrzeba nam się zatrzymać. Popatrzyć. Zobaczyć. Ktoś myślał. Ktoś myśli inaczej. Ktoś zadawał takie pytania. Ja zadaję takie. MI się wydaje, że poezja może być takim przyjacielem. Jak czytasz wiersze, to tego przyjaciela masz zawsze. To jest trochę tak, jak: przepraszam, że to mówię, z Bogiem. Ludzie, którzy wierzą, nigdy nie będą samotni. Oni wierzą, że ktoś się na nich patrzy, bez względu, jak Go sobie wyobrażają. To jest dla nich wielki sens. Ludzie, którzy czytają poezję, też nie będą nigdy samotni. Kiedy nikt do niego nie mówi, to on czyta i te wiersze mówią, one gadają i on to czuje.
 
Który poeta ujął Panią pierwszy? Może pamięta Pani też wiersz?
 
„Andziu, Andziu nie rusz kwiatka. Rózia kole, rzekła matka”. „Wandzia mamy nie słuchała, ukuła się i kakała się…” Ja tak zawsze mówiłam wierszyk. Tuwim, Brzechwa, oczywiście dla mnie to byli pierwsi poeci, no bo, to od dzieciństwa się czytało. Potem Konopnicka na pewno: „Na jagody” – takie książki się czytało. Pierwszy poważny?- to już nie wiem, który. Wszystkie wiersze dla dzieci rodzice mi czytali. Potem sama czytałam. Pierwszy na pewno jest: Tuwim i Brzechwa.
 
Jak wygląda wrażliwość współczesnego człowieka Pani oczyma?
 
Jest różna. Jeden człowiek ma wrażliwość muła, a drugi ma wrażliwość ważki i zawsze tak było i będzie i tutaj Pan nic nie będzie generalizował, gdyż nie ma tak! Ja myślę, że ludzie są tylko bardziej zagubieni. Są bardziej neurotyczni. Ludzie wrażliwi często sobie z tym nie radzą i wpadają w różne depresje. Uczę wielu studentów i widzę: bardzo wielu młodych ludzi jest już leczonych na depresję. Ścigają się z czymś. Ktoś w nich nie wierzy. Brakuje im rozmów. Rozmawiam ze studentami i się okazuje, że nikt z nimi, nigdy, naprawdę nie rozmawiał. Robię program z anorektyczką i się okazuje, że mimo, że leczona, nigdy w życiu jej nikt jeszcze nie wysłuchał. Mówi: „Pani jest pierwsza, która mnie słucha”. „Normalnie, jak byłam na terapii, to wszyscy mi mówili, co mi jest i co ja czuję, a ja nigdy w życiu nie mogłam się nawet odezwać, bo nikt tego nie słuchał, oni wiedzą lepiej”.
Wrażliwość? Wrażliwość, ja myślę, jest zawsze taka sama. Jedni są tacy, drudzy są tacy. Ludzie są zawsze ludźmi, ale czasy są cięższe dla ludzi wrażliwych. Na pewno.
 
Miłość Pani oczyma?
 
Jest wszystkim, co istnieje – Emili Dickinson. Teraz pozostaje: wiara, nadzieja, miłość, a z nich największa jest miłość.
 
O politykę pytać nie będę.
 
Ja z polityką się nie zadaję. Mam fundację i jestem apolityczna muszę być.
Chodzi o Fundację Mimo Wszystko – założoną przez Annę Dymną, na rzecz ratowania osób niepełnosprawnych. Sprawa pierwotnie dotyczyła dorosłych osób z niepełnosprawnością intelektualną, zamieszkujących schronisko w podkrakowskich Radwanowicach…Więcej informacji szczegółowych znajdą państwo na stronie Fundacji: www.mimowszytsko.org.
 
Czy poezja jest szansą dla młodego człowieka, w sensie akcji „poczytaj mi mamo i tato”?
 
Jest coś takiego, że dzieci okropnie lubią poezję. Moje dziecko, które tutaj siedzi, kiedy był mały, co niby nie umiał w ogóle mówić, to, kiedy płakał, (a wtedy grałam Zemstę) mówiłam: otóż jestem na wezwaniu, w Twoim domu mój rejencie, co dowodem niech się stanie, żem zmieniła przedsięwzięcie. Fantastycznie, jak tylko płakał, miał miesiąc, dwa miesiące, słyszał rytm i się natychmiast uspakajał. Potem grałam Telimenę. Kibić miała wysmukłą, kształtną, pierś powabną. Suknie materialną, różową, jedwabną, gorsz wycięty, kołnierzyk z koronek – to on trzynastozgłoskowcem: e…
Poezja ma w sobie rytm. Jak się dziecku czyta wiersze, to ono go czuje, wsłuchuje się. Dzieci wolą je od prozy. On uwielbiał wiersze. Potem sami pisaliśmy wiersze. Ja mu pisałam wiersze, nikt tego nie widział, on tylko.
Akcja „poczytaj mi mamo, tato”, jest fantastyczną akcją. Dlatego, że po pierwsze człowiek jest człowiekiem. Tato siedzi przy dziecku, to jest w ogóle najważniejsze w tym wszystkim, że nie czyta mu przez telefon, ani przez komórkę. Tylko siedzi przy dziecku i mu czyta, więc być może, że od tej poezji czy prozy, jeszcze jest ważniejsze to, że jest tato, czy mama.
 
Pani jako matka, jako rodzic, jakie, by miała Pani przesłanie dla współczesnego rodzica? Tego na emigracji i tego w Polsce. Dla matki i dla ojca.
 
Żeby pamiętał, że dziecko jest człowiekiem. Ma swój mózg, swoje serce. Dziecku trzeba ufać i trzeba się z nim przyjaźnić, a nie tylko kazać wszystkiego. Nie wolno nakazami.  Trzeba patrzeć na dziecko, patrzeć na to, jaki on ma talent i w tym kierunku, leciutko go, tam pchać. Nigdy nic na siłę. Przede wszystkim nie wsadzać w dziecko swoich ambicji, swoich złości, swoich frustracji. Nie! Dziecku trzeba ufać. Ono powinno mieć swoje zdanie, swój świat, trzeba go tylko ostrzegać i tak będzie musiało swoje błędy popełnić. Ja wiem to, po samej sobie. Ja ufałam moim rodzicom, oni mi ufali, ale jednak i tak niektóre rzeczy sobie sama sprawdziłam, jak one bolą, jak parzą i to już wiem, że oni mieli rację. Nie da się na siłę wychowywać. Oczywiście, że teraz świat jest dosyć niebezpieczny, trzeba rozmawiać. Najważniejsze, żeby być z dzieckiem, żeby z nim rozmawiać, mu ufać, żeby on wiedział, że Ty (matka, ojciec) jesteś jego przyjacielem, a nie tylko potworem, który mówi: zrób; nie jedz; prostuj; siedź prosto. Od tego się zaczyna. To nie może być tak! Najważniejsze, żeby się z dzieckiem zaprzyjaźnić. Wtedy jest fantastycznie. Oczywiście, że to jest trudne. Czasy są trudne. Ale czy ktoś nam mówiło, że tu będzie łatwo? Nikt nam tego nie obiecywał.


Pokrewne tematy