Redakcja

Rozmowa z Tadeuszem Drozdą

Jaka jest Pana recepta na to, aby Polacy pogodnie przeżywali swoje życie?

Myślę, że przeżywają pogodnie. Niestety opinie o Polakach kształtuje jakaś grupa osób. Pokazuje się demonstracje, które często są napędzane, kierowane, przez te same osoby, wewnętrznie zacietrzewione, których nikt już nie przekona i będą opowiadały jakieś bzdury. Mam żal do mediów, łapią się byle głupstwa, można byłoby powiedzieć jeszcze brutalniej, byle g…. Brakuje jakiegoś krytycyzmu, a wszystko po to, aby sprzedać więcej gazet, zwiększyć oglądalność. Nagłaśnia się akcje detektywów, postać matki, która utraciła dziecko, wydarzenia dramatyczne i czasami głupie, żeruje się na ludziach i ich niszczy. Jednak na szczęście jest to nikły procent Polaków. Reszta jest normalna. to normalni ludzie, którzy pracują. To co powiedziałem na estradzie w żartach, że Polska radzi sobie w Europie, jest faktem. Taka jest rzeczywistość. Polacy dają sobie radę.

Trzeba powiedzieć, że mamy nieudolny rząd, bo jak to możliwe, że w sytuacji, kiedy mamy pieniądze na budowę drogi, wykonawców, którzy chcą je budować, nie można przeprowadzić takiej prostej czynności, jak przekazanie funduszy na ten cel. Być może to nie jest proste. Ludzie budują autostradę, trzy miesiące nie dostają pieniędzy i w końcu przerywają pracę, bo jakiś urzędnik, których w Polsce jest stanowczo za dużo, nie dopełnił formalności i utrudnia procedury związane z przekazaniem pieniędzy za wykonaną pracę. My w Polsce nie potrafimy robić rzeczy prostych. a takie normalne, które wykonują inne narody funkcjonują dobrze. Ludzie mają firmy, pracują, rozwijają się, jeżdżą na wczasy, wypoczywają. Ta cała machina urzędnicza, to jakiś rak, który toczy nasze społeczeństwo. Tłumy ludzi, którzy wymyślają sobie absurdalne przepisy, czynności, komplikują życie innym. To jest straszne. Tutaj również media ponoszą odpowiedzialność. Naganiania, poszukiwanie czarownic, podżeganie i tak dalej. Problem leży, gdzieś po stronie politycznej, być może w jakiejś zazdrości, zawiści. W zdecydowanej większości jednak Polska to kraj ludzi normalnych. Obraz ten wypaczany jest przez grupę osób, którą się nagłaśnia. Myślę, że gdyby przyjechać do Krakowa i Warszawy, to spotkamy Polaków, którzy spacerują, robią zakupy, jedzą obiady w restauracjach, piją kawę, zwyczajnie żyją, rozmawiają, śmieją się.

Czy satyryk, człowiek, który rozśmiesza i bawi tysiące ludzi, publiczność, przeżywa w życiu trudne chwile? Jak sobie z nimi radzi?

Tak. Teraz przeżywam trudne chwile. Sytuacja była taka. Miałem swoje miejsce w telewizji, byłem

jej pracownikiem. Robiłem swoje programy, które były bardzo wysoko oceniane, miały ogromną widownię. Nagle zmieniła się sytuacja polityczna, jedna partia przegrała wybory, weszła inna i z dnia na dzień zostałem bez pracy. Zostałem z niej wyrzucony, bez jakiegokolwiek słowa przepraszam. Nie jest to miłe. To tak, jakby Pana wyrzucili z pracy, każdą osobę, która czyta, czy pisze, czy robi zwyczajnie coś innego wykonując dobrze swoje zadania. Przychodzi do pracy i słyszy, że Pan już tutaj nie pracuje. Na pytanie dlaczego, nikt nie odpowiada. Już pięć lat nie robię tego, co normalnie robiłem. Dla mnie podstawowym zajęciem była praca w telewizji. Robiłem takie programy jak: Dyżurny Satyryk Kraju -wyemitowany 350 (trzysta pięćdziesiąt) razy, Śmiechu warte – 500 (pięćset) emisji, Herbatka u Tadka – 150 (sto pięćdziesiąt) razy i ta potem została przerwana.
Dlaczego? Pojawia się nowa władza, przychodzi jakiś czynownik zadania partyjnego, wysoko postawiony i oznajmia, że jemu się ten program nie podoba, nie odpowiada i koniec, bez dialogu, rozmowy, porozumienia.

Zgodzi się Pan z tym, że polskim mediom brakuje pluralizmu?

W ogóle nie ma w Polsce pluralizmu, jeśli chodzi o media. Wszystko jest nastawione komercyjnie i politycznie. Osobiście wyleczyłem się z czytania gazet i oglądania telewizji. Jedyną rzeczą, której poświęcam swój czas jest sport i ten oglądam, ewentualnie, jakieś ciekawe filmy, które wysoko cenię. Kiedyś napisałem felieton, w którym zachęcałem czytelników do przeprowadzenia ćwiczenia, eksperymentu. Włączenia jakiejkolwiek telewizji informacyjnej lub programu, wyłączenia fonii, głosu i domyślania się tego, o czym mówią wszyscy, występujący tam politycy. W ogóle nie musi Pan słuchać i będzie Pan wiedział o czym mówią. Zobaczy Pan Pana Kamińskiego i wiadomo, że mówi o tym, Pana Niesiołwoskiego, mówi o tym, Pana Kalisza, mówi o tym. W ogóle nie ma najmniejszego sensu, ażeby słuchać. Przyklei sobie Pan w domu na lodówce pięć zdjęć i sam może Pan zrobić program.

Można porównać scenę polityczną do kabaretu?

Nie. Nie jest to kabaret, gdyż kabaret, który pokazuje i przedstawia ciągle to samo jest nudny. Nie wiem, czy w ogóle to ktoś kontroluje, jaki jest sens to oglądać, ja już przestałem.

W ponad czterdziestoletniej, Pana działalności, co uważa Pan, za największy sukces, osiągnięcie?

To, że jestem, jest największym sukcesem. Może nie udało mi się utrzymać na fali medialności, ale to jest też poniekąd naturalne, że przychodzą młodzi ludzie i zastępują starszych kolegów. Takie jest życie. Co prawda w moim przypadku brutalnie przyspieszone, a co za tym idzie nie do końca naturalne. Normalnie w przypadku doświadczonego autora programów, kiedy ich popularność spada, przychodzi młodszy i robi inne, lepsze. W Polsce niestety nie liczą się oglądalność, popularność, sukces, ale polityczne plecy. Ten, który je ma rządzi i wygrywa. Niestety nie liczy się merytoryczna poprawność, Polska nie różni się w tym względzie od innych krajów. Ktoś kiedyś mi powiedział, że Tadek, żebyś był w telewizji wystarczy jeden telefon, ale w moim przypadku tak nie będzie, bo ja się nie podlizuję, żadnej partii.

Ciężko połączyć artyście, który jeździ po całym globie życie zawodowe z życiem rodzinnym?

Teraz już nie ma problemu. Moje córki są dorosłe, każda ma swoją rodzinę, spotykamy się od czasu do czasu, a ja teraz na jego brak nie narzekam, nie podróżuję już tak intensywnie, jak dawniej, nie wyjeżdżam na dłużej. Moje tourne po Austrii trwa jedno popołudnie. Dzisiaj rano wyjechałem z Warszawy, jutro rano 7.30 wsiadam w pociąg i jadę z powrotem. Zresztą lata lecą i jak to się w Polsce mówi, trzeba spojrzeć na pesel.

Co Pan czuje, jako człowiek, który sam pisał, sam tworzył programy, teksty, obserwując kopiowanie przez telewizję polską programów, seriali, choćby takich jak Niania.

To nie jest kopiowanie. Telewizja kupuje sprawdzone formaty takie jak: X-factor, You can dance, inne. To są pewniaki, sprawdzone w innych telewizjach, które przynoszą zyski. Zatem nie warto ryzykować i robić coś swojego. Tak się robi na całym świecie, we wszystkich telewizjach komercyjnych. W Polsce nie wierzy się w indywidualności ludzkie, chociaż i tutaj zdarzają się takie wyjątki, jak choćby Kuba Wojewódzki, który trafił do stacji komercyjnej, wolnej od wpływów politycznych i robi swój program. Ja osobiście uważam, że swoje zrobiłem i potrzebuję więcej czasu dla siebie, na wypoczynek, relaks. Także czasu, ażeby zadbać o własne zdrowie. Polecam wszystkim kurację oczyszczającą w Ośrodku SOFRA , w Mielnie – Unieściu,  nad Bałtykiem.

Ostatnie słowo dla wszystkich, którzy będą czytali.

To jest myśl przednia, pojechać do Wiednia, wymyśliłem staropolskie przysłowie. Tutaj podziwiam ludzi, którzy wybrali taką sytuację z przyczyn ekonomicznych w zdecydowanej większości i tutaj dają sobie przeważnie dobrze radę. Może chwilami zazdroszczę, że żyją w jakiejś normalniejszej sytuacji, ale ja i tak bez Polski nie mógłbym istnieć. Zrobiłem co prawda kiedyś program po niemiecku i miałem dosyć dużą publiczność, występowałem parokrotnie, nawet w Wiedniu,ale ponieważ nazwiska nie mam w Niemczech, ani w Austrii, to też nie wierzę w to, żeby tutaj zrobić karierę, natomiast podziwiam, że się na tym rynku utrzymujecie. Podsumowując życzę Wam wszystkiego dobrego.

Dziękuję za życzenia i rozmowę.

Dziękuję.


Pokrewne tematy