Maciej Sz.

Szukam pozytywów

To była niesamowita kąpiel. Wyszedłem z namiotu w kąpielówkach. Na boso dzielnie przemierzałem nasze pole namiotowe w strugach deszczu, niczym żołnierz szykujący się do bitwy z naładowanym karabinem w postaci ręcznika, przewieszonym przez ramię. Niektórzy patrzyli z wymownym wzrokiem, który mnie nie dziwił, nie parzył i nie ziębił. 

Ostatni dzień nad morzem trzeba wykorzystać i poczuć słoną wodę. Morze tego dnia zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Nasz Bałtyk przypominał ogromne jezioro, którego gładką toń rozcinały spadające z nieba krople deszczu. Niesamowity widok Bałtyku, który nie faluje, nie uderza o brzeg, nie szumi, ale czeka, a może śpi, drzemie lub zwyczajnie wypoczywa. Dla mnie zaskoczenie ogromne w przeciwieństwie do temperatury wody. Ta zgodna z oczekiwaniami: zimna. Wszedłem i skorzystałem. Chwilę popływałem, chwilę obserwowałem meduzy, które licznie przybyły na me powitanie, zatrzymałem czas, aby kiedyś wieczorem, w fotelu ogrzany płomieniami trawiącymi drewno w kominku, zamknąć oczy i sobie przypomnieć ową chwilę. A potem? A potem było zimno, nawet bardzo i trzeba było wracać i ten widok zziębniętego faceta już nikogo nie dziwił. Był całkowicie normalny.

Mogłem machnąć ręką. Obrócić się na pięcie, opluć chmury, które zasłoniły Słońce oraz wypiąć się na deszcz. Zamknąć urlop stwierdzeniem: – trzeba było jechać do kraju w którym jest nieustanne Słońce; nie mam szczęścia do pogody; super tylko ta pogoda, czyli w sumie do bani. Znaleźć pozytywy w deszczu i skakać w rytm „Deszczowej piosenki”, w zimnej bałtyckiej wodzie (nie mylić z wódką, bo ta akurat  powinna być schłodzona, ja piję zimną), wiosennym urlopie zimą, czy wreszcie upalnym lecie czasami bywa ciężko. Ciężko również mówić o pozytywach, dobrych rzeczach naszego życia i świata. Nie wiem czy owa naturalna skłonność do zmienności adekwatnej do zmian w pogodzie jest tym, co nas napędza i motywuje do działania. 

Kiedyś poddawałem się tym nurtom myślenia. Był upał, mówiłem nie do wytrzymania. Przychodził deszcz, mówiłem co to za lato. Był śnieg, zastanawiałem się jak długo będzie padać i tak dalej. Często wbrew naszym oczekiwaniom, jakby wbrew samym sobie szukamy szczęścia, a znajdujemy tylko same muchomory, które jeszcze jak na ironię sami sobie podkładamy. Nie wiem, gdzie przebiega owa granica w ludzkim umyśle, który rzeczy z natury negatywne gloryfikuje, zaś te, z natury dobre i pozytywne co najwyżej zauważa, chyba że wygra milion. 

Stymulowanie swojego życia pozytywnymi emocjami, wiadomościami, artykułami buduje na naszych twarzach uśmiech, który bardzo ochoczo ustępuje miejsca smutkowi, szarej codziennej wegetacji. Popycha do konkretnych działań, codziennej dawki wysiłku. Niezrozumiałe, że tak często dobrowolnie poddajemy się stymulacji o wartości całkowicie przeciwnej i zgoła odmiennej.

Świat obiegają każdego dnia setki wiadomości zbudowanych na tym, co z natury jest złe. Raz towarzyszą nam zamachy terrorystyczne, raz kataklizmy, raz wojny, raz wreszcie infekcje, choroby, epidemie. Wsłuchując się w wiadomości radiowe ze świeczką można szukać choćby jednej, małej, dobrej. Podobnie w gazetach, portalach internetowych czy stacjach telewizyjnych. Momentami mam wrażenie, że wręcz napędzają rynek reklam medykamentów, środków poprawiających jakość życia i wszystko to, co wokół nas się dzieje. Reklamy naiwnie podkręcają nasze oczekiwania, które ostatecznie na chwilę zostają przytłumione, by pozostać w końcowym rozrachunku niezrealizowanymi. 

Zamiast szukać owej radości i uśmiechu, chodzimy podminowani, podirytowani, czy wręcz niekiedy agresywni wobec siebie. Z niepokojem czytałem ostatnio artykuł dotyczący Przepowiedni Fatimskich, napisany i udostępniony przez medium katolickie. Autor, jak mi się wydaje, zapomniał o Bożym Miłosierdziu, a także misji, która w Orędzie Fatimskie została wpisana. Szkoda, bo Bóg, który w Starym Testamencie na początku był Okrutnie Sprawiedliwy, ewoluował w stronę Boga Miłosiernego, by w Nowym Testamencie objawić nam, ludziom, Wielki Wymiar Miłości, nie wspomnę już o Konstytucji o Objawieniu Bożym Soboru Watykańskiego II. 

Z radością i lekką tęsknotą, wzruszeniem obserwowałem Światowe Dni Młodzieży w Krakowie. W tych młodych ludziach był i uśmiech i serdeczność, szeroko rozumiana tolerancja i wreszcie jedność, która wypływała z Dobra, wokół którego się zjednoczyli. Zło z natury jest krzykliwe, epatuje agresją, a jego celem jest strach, szeroko rozumiana panika. Im większa tym lepiej. 

Pozytywny znaczy dobry, lepszy, radosny. Im więcej ludzi pozytywnie zakręconych, tym więcej Słońca i ciepła, bez którego nie da się żyć. Będę wracał do tej tematyki i pisał o niej. W każdym z nas jest dobro i pozytywna strona życia. Trzeba tylko znaleźć ową chwilę, aby się pochylić i wygrzebać swój skarb, niekiedy głęboko zakopany ziemią i gruzami życia, życia codziennych spraw.

Ps. Pozwólcie, że zaproponuję Wam na koniec małe ćwiczenie, które nazwałem sobie „Dziennikiem pozytywów”. Każdego dnia, przed snem wpisujcie do niego jedno, nie dwa, jedno pozytywne wydarzenie, wrażenie, uczucie, zaskoczenie dnia. Nie mniej, nie więcej: jedno. Dlaczego?  Zobaczycie. 

Kontakt: biuro@wenedi.eu z tytułem „Pozytyw Macieja”. Czekam na Wasze listy, pytania. Pozdrawiam. Nie szukam pokemonów. Szukam pozytywów.


Pokrewne tematy