Maciej Sz.

Wieczność.

Wieczność – pojęcie dla człowieka niezwykle abstrakcyjne, ze względu na świat w którym się porusza. Większość zadań, zobowiązań, praca poddane są matematycznym wzorom, które w sposób bezduszny, sumując rozmaite czynniki wieszczą wynik. W sytuacjach, kiedy wyniki wykraczają poza nasze oczekiwania pojawia się radość, a wszędzie tam, gdzie z pewnych względów nie spełniają naszych ambicji smutek i zawód. Ta owa matematyczna zależność sprawia, że pojęcie czasu nieustannie sprowadzamy do działania, którego przejawem jest również wypoczynek. Te uwarunkowania nie ułatwiają rozumienia wieczności. Wręcz przeciwnie, czynią z niej pojęcie przekraczające to, co znamy. Trudno jej nadać jakieś konkretne ramy w duchu królowej nauk, poza jednym znakiem czy słowem – nieskończoność.
Myślę, że istnieją w naszym życiu jednak momenty, które chcielibyśmy zatrzymać na dłużej, uwiecznić na fotograficznym papierze czasu radując się wypływającym z nich poczuciem szczęścia, spełnienia, wszechogarniającym spokojem. Zapraszamy do nich naszych bliskich, aby wspólnie delektować się ich smakiem. Być może są to małe znaki wieczności, w której człowiek powinien osiągnąć nie tylko swoje spełnienie, ale powinien wypełnić się w swoim człowieczeństwie. To znaczy: człowiek nabierze właściwej sobie wartości w objęciach Majestatu Wszechmocnego. Pisać o wieczności nie jest łatwo. Przypomina to chodzenie po omacku w nieznanym pomieszczeniu. Coś wiemy, coś, gdzieś świta, ale jednak nie czujemy się do końca pewni, bo brakuje nam wiedzy wypływającej z doświadczenia, zamiast tej opartej na zaufaniu, czyli wierze.
Wieczność w tym sensie zbudowana jest na słowie, które w przeciwieństwie do obrazu wymaga umiejętności przekraczania swoich zmysłów i ograniczeń. Z jednej strony buduje pewną rzeczywistość, a z drugiej domaga się kontemplacji, zatrzymania, wsłuchiwania, zamyślenia. Ciekawym dowodem istnienia wieczności, mogą być również pewne przeczucia, czy myśli, które pojawiają się w naszych głowach nie wiadomo skąd, nie wiadomo dlaczego, aby niejednokrotnie próbować nasz dobry dzień, zamienić w swego rodzaju plątaninę negatywnych emocji, złych nastrojów. Sam nie potrafię tego zrozumieć, że będąc w sklepie skupiam się całkowicie na dokonywanych zakupach, oglądanych, dotykanych produktach, wyborach, a kiedy przyjdzie na chwilę zatopić się w modlitwie pojawiają się nagle setki myśli, nie tylko z nią niezwiązane, ale również niekiedy próbujące pozbawić ją owego pokoju, którym powinna napełniać serce człowieka.
Słowo rodzi owoce. To z nich powstają obrazy, które są produktem gotowym, lepszej lub gorszej jakości. Na początku jest jednak słowo, przez które rodzi się życie, w sensie wzajemnego obdarowywania, którego ciałem jest dialog. Osoba w nim się wypełnia, poprzez niego się ubogaca. W nim wzrasta i nabiera poczucia własnej wartości. Kiedy Adam był w raju sam, nie czuł się do końca dobrze. Był szczęśliwy, ale nie do końca spełniony, co widział Stwórca. Dopiero Ewa odmieniła jego życie i nadała mu smaku. Być może właśnie dlatego, że my chrześcijanie mówiąc o Bogu, mamy przed oczyma relację Osób: Ojca, Syna i Ducha Świętego, w której to komunii spełnia się Boża istota wzajemnego obdarowania miłością i promieniowania dalej. Taka jest wartość człowieka. Taka jest wartość miłości. Nie można jej zatrzymać, zdławić. To gwałt zadawany jej naturalnemu powołaniu do dzielenia się, relacji, dialogu, więzi. W nich człowiek się wypełnia i w nich najlepiej odnajduje.
Doświadczenia ostatnich miesięcy dotykają każdego w większym lub mniejszym stopniu, Ich owocem jest często lek i samotność, strach, który paraliżuje przed budowaniem więzi i ich ubogacaniem. Więzi domagają się nieustannego odnawiania. Są bardzo dynamiczne w swej naturze. Nie są obrazem lecz słowem, które skierowane potrzebuje zarówno nadawcy, jak również adresata i w tym sensie domaga się odpowiedzi, nawet jeśli będzie ona niezgodna z oczekiwaniami. W każdym innym wypadku, obraz staje się monolitycznym postumentem, pozbawionym dynamizmu życia.
Myślę, że dobrze jest dzielić się z wami swoimi przemyśleniami i słowem. Pisząc, poniekąd rozmawiam sam ze sobą, ale dopiero świadomość tego, że są odbiorcy, że jesteście wy, daje motywacje i zarazem podnosi poczucie mojej wartości, nawet jeśli się nie zgadzacie z tym o czym pisze lub jeśli coś się Wam ni podoba. Na tym polega dialog. Na umiejętności poszukiwania odpowiedzi, która będzie miała moc jednoczenia umysłów i serc ludzkich. Tej odwagi przekraczania tego, co znamy, życzę i sobie i Wam.

Ps. Tym razem pisze w dużo większej wolności. Pozwala sobie na to, aby może napisać później, napisać coś innego. Wiem, że stała pora dla niektórych spośród Was byłaby rozwiązaniem idealnym, ale cóż do ideału się dąży, Dziękuję Wam za waszą wyrozumiałość i serdecznie pozdrawiam, życząc dobrego czasu. Wasz robak.


Pokrewne tematy