Maciej Sz.

Wychowanie. Dwa kłamstwa…

Jeszcze kilka lat temu, a właściwie chwil. Ten czas tak szybko upływa. Wydawało nam się z żoną, że problem dorastania i dojrzewania naszych dzieci jest bardzo, ale to bardzo odległy,  a one zawsze będą takie słodziutkie i małe. Pozwalaliśmy uśpić naszą czujność opiniami innych, nie tyle idealizując nasze latorośle i rozpływając się nad ich doskonałością, co bardziej pisząc scenariusz na ten trudny czas w życiu każdego człowieka. Czas dojrzewania. 

Wraz z pryszczami na twarzach dzieci, pojawiają się pryszcze na dupie rodziców, które nie pozwalają spokojnie siedzieć na czterech litera. To okres, w którym dziecko powoli przestaje być dzieckiem, a staje się samodzielnie myślącym człowiekiem. Dojrzewa do podejmowania samodzielnych decyzji, które nie zawsze są łatwe, przyjemne, o czym zresztą my, dorośli wiemy doskonale. Czasami niestety, a może nie tylko czasami, zapominamy, że choć chcemy dla dzieci jak najlepiej, że choć mamy skłonność do wybierania im życiowych karier, zawodów, partnerów i partnerek, miejsc zamieszkania, wszystkiego co dla nas wydaje się być w ich drodze najlepsze i najwspanialsze, dla nich może okazać się największą porażką. 
Jako rodzice bywamy doskonałymi akrobatami i zapominamy, że człowiek: syn, córka, to nie lina, po której można spacerować, lecz część naszego życia. Obraz sapera, który myli się raz, warto sobie wziąć do serca w przypadku eksperymentów na dzieciach.
Dwa kłamstwa, którym niestety często ulegamy dotyczą relacji z naszymi rodzicami, a po drugie błędnemu przekonaniu, że dzieci są naszą własnością.
Sam często powtarzałem, że nie będę popełniał błędów swoich rodziców. Zawsze będę bardziej tolerancyjny i wyrozumiały, będę dawał tylko dobry przykład, dużo rozmawiał. Tymczasem, gdy w sposób chłodny spoglądam na siebie, stwierdzam „obiektywnie” rzecz ujmując: jestem inny, ale wiele rzeczy, wzorców, zachowań powtarzam, za swoimi rodzicami, których ciągle kocham. Czy z perspektywy czasu ich postępowanie oceniam negatywnie? Nie! Czy cieszę się z tego, co od nich otrzymałem? Tak! Mało. Dzisiaj nawet dzielę się z nimi problemami wychowawczymi, z którymi przychodzi się nam borykać, a oni swoim doświadczeniem życiowym spoglądają na sytuację i co? I ich nie poznaję! Są tacy wyrozumiali, tolerancyjni, inni, jakby nie oni z czasów mego dojrzewania.
Drugie kłamstwo dotyczy naszego spojrzenia na osobę syna czy córki. Uświadomienie sobie faktu, że nie wychowujemy i nie kształtujemy w domu swojej kopii, swojego klona, który zaspokoi nasze niezaspokojone ambicje. Zrealizuje nasze niezrealizowane plany. Wzniesie na szczyty niezdobytych marzeń. Uświadomienie sobie tego faktu pozwala spojrzeć z odpowiednim dystansem na potomków. Mamy dalej prawo mówić o swoich odczuciach. O tym, co nam się podoba, co nas zachwyca, a co denerwuje i przeraża. Rozmawiać o uczuciach towarzyszących różnego rodzaju kontrowersjom. Okazywać rodzicielską miłość, która nie jest zaborcza, zazdrosna, ale prosta, przejrzysta i czysta. Bez podtekstów typu: jak tego nie zrobisz, to….; jak nie pójdziesz na te studia, to…; jak będziesz się z nią, nim spotykać, to…. Chyba nie ma nic gorszego dla dziecka, jak nie tylko budowanie jego przyszłości, która ogranicza jego wolność i na każdym kroku pokazuje kto jest górą, jak również drugie zabójcze działo: wzbudzania w nim poczucia winy. Wiem, o czym piszę, bo sam czasami niestety ulegam takim emocjom, a przecież nie o takie wychowanie chodzi! Nie chodzi o udowadnianie sobie tego kto ma lub miał rację, kto jest górą, czyje jest na wierzchu. Każdy ma prawo popełniać błędy. Każdy ma prawo do tego, aby czuć ową więź prostej miłości, a prosta miłość nie tylko bywa, ale również jest najtrudniejsza. To ideał do którego dążymy.

Zatem o co chodzi w wychowaniu? Dobre pytanie! Nie będę wzbijał się na wyżyny psychologicznych definicji oraz nowatorskich, staroświeckich, modnych i nie modnych metod wychowania, teorii, zasad postępowania. Będę się dzielił tylko swoimi odczuciami i swoim spojrzeniem. Moim zdaniem na to pytanie jedyną prostą odpowiedzią, jest PROSTA MIŁOŚĆ, bycie na dobre i na złe, dialog słów, gestów, dni, życia, wspólne wakacje, odrabianie lekcji, łzy i śmiech, emocje te dobre i złe i dużo, dużo więcej. Kiedyś słyszałem takie stwierdzenie, które obala obydwa kłamstwa, o których pisałem. Brzmi ono tak: KOCHAJ I POZWÓL BYĆ KOCHANYM. 


Pokrewne tematy