Maciej Sz.

Zaufać. W poszukiwaniu.

Często w naszym życiu pozwalamy sobie na trwanie w smutku. Niekiedy podążamy w sposób melancholijny poszukując dodatkowych bodźców i wiadomości, które nas w tym smutku, lęku i strachu jeszcze bardziej pogrążą. Dostrzegamy wówczas rzeczywistość w zeszpeconym świetle. Barwy wydarzeń i napotykanych sytuacji, a także osób nie tyle wydają się brzydkie, co smutne i przygnębiające. To zadziwiające w jak naiwny sposób odbieramy sobie sami radość życia, którą tak doskonale definiuje Zmartwychwstanie.
Czemu akurat ono? Wszak jest radosne i pełne nadziei, przywraca sens i przynosi odpowiedź na najtrudniejsze pytania, których się boimy, unikamy, a jednak pozwalamy sobie na to, aby się w nich pogrążać. Wszelkie dobra materialne, pieniądze, wygoda życia, zwariowane podróże i dociekania, z jednej strony od nich nas, tych trudnych pytań oddalają, a z drugiej wywołują smutek, który objawia się niekiedy łzą spływającą po policzku. Wszystko wydaje się przemijać i mieć skończony wymiar, nawet nasza radość. Tej skończoności i temu spojrzeniu przeciwstawia się Zmartwychwstanie, a jeszcze bardziej dobroć Boga, który pozwala się znaleźć tym, którzy Go szukają. W tym momencie można byłoby zamknąć ten tekst, prostym, ale jakże ważnym pytaniem, które każdy powinien postawić sobie w głębi swojego serca. Czy ja szukam? Głębia jest tym wymiarem, do którego niechętnie wchodzimy, gdzie skrywamy nasze największe tajemnice, tworząc w niej dno utkane z naszych porażek, niespełnionych oczekiwań, niezrealizowanych marzeń, złych decyzji. W tej głębi panuje ciemność, do której niechętnie zaglądamy, ale jak w każdej bajce, tak i tam skrywa się promyk żywego światła, które okazuje się rozwiązaniem i odpowiedzią w naszych poszukiwaniach. To lęk i strach, które paraliżują gardło nie pozwalają podjąć właściwej decyzji, której wymiarem, drogą i postawą jest zaufanie. W nim często logika nie ma swojego miejsca. Nie chodzi mi o wiarę, rozumianą w sensie tego, że wierzę, ale o zaufanie równe dłoni dziecka, wkładanej w dłonie matki lub ojca, które obok podąża z ciekawością i podekscytowaniem, wiedząc i czując, że jest całkowicie bezpieczne.
Nigdy o tym nie napisałem ani słowa. Był rok 2000, kiedy wracając wieczorem do domu, jeszcze jako nieopierzony kierowca ignorowałem drogowe znaki. Wydawało mi się, że potrafię prowadzić samochód i jestem dobrym kierowcą. Wydawało mi się. W pewnym momencie ignorując ograniczenie prędkości wynikające z prowadzonych robót drogowych, z dużą prędkością przejechałem przez przecięty asfalt wypełniony grysem. Jedna z opon się przebiła. Samochód zaczął tańczyć niczym baletnica po całej drodze. Ja próbowałem bawić się w rajdera i wyciągnąć go z poślizgu, szczególnie widząc ogromne drzewa, aż w pewnym momencie się poddałem. Puściłem kierownicę i pozwoliłem, aby się wydarzyło to, co miało wydarzyć. Samochód z ogromną prędkością wjechał do rowu, uderzył w betonowy przepust i w powietrzu wykonał piruet 180 stopni. Wysiadłem z niego, obejrzałem, nie nadawał się już do niczego, ale ja byłem cały.
Czasami w naszym życiu robimy wszystko, aby rozpaczliwie omijać kolejne drzewa po obu stronach drogi, bo zignorowaliśmy ostrzeżenia, znaki, podpowiedzi, wskazania, byliśmy brawurowi w decyzjach i postepowaniu. Czasami tak mocno wierzymy w to, że damy radę, że nie zauważamy już na naszych dłoniach odcisków, od mocno zaciskanych palców wokół kierownicy. To jest właśnie ten moment, kiedy trzeba zaufać i pozwolić sobie na światło, które mówi o wielkiej Miłości, o tym, że jestem ważny, że jest Ktoś, kto kocha, nie za coś, nie z jakiegoś powodu, ale pomimo i po prostu.
To doświadczenie nazwał bym przedsmakiem Zmartwychwstania, w którym rodzimy się na nowo i w naszej ciemności widzimy jasność. Uśmiech pojawia się na naszych twarzach, a pokój w sercach.
Chcę wam tylko powiedzieć, że czasami trzeba pewne rzeczy odpuścić, trzeba z nich zrezygnować, aby nie pogrążyć się w owej ciemności, ale pozwolić wprowadzić się w światło.
Kończąc te kilkanaście linijek myślę, że to cudowne, że mam palce, zdolność pisania, publikowania swoich tekstów. Myślę, że to niesamowite, że jesteście wy, którzy to czytacie. Myślę, że to niesamowite, że możecie czytać. Myślę, że jest tak wiele cudownych rzeczy w naszym życiu, że warto puścić kierownicę i zwyczajnie zaufać, abyśmy mieli radość i aby ta radość nasza była pełną. A jej źródło jest tylko jedno. Tego sobie i Wam życzę.

Ps. Do kolejnego razu.


Pokrewne tematy