Redakcja

Zespół Dżem. Rozmowa z Jerzym Styczyńskim

W reportażu przygotowanym przez Telewizję Polską, Program Drugi, na trzydziestolecie istnienia Zespołu Dżem, powiedziałeś, że kiedyś chciałeś żyć i zarabiać robiąc to, co kochasz, czyli z muzyki? 

Tak i nadal to podtrzymuję.

Celu swego dopiąłeś?

Jakoś tak. Chyba miałem szczęście? Kiedyś, ktoś bardzo mądry powiedział mi: rób to, co kochasz, a nigdy nie będziesz musiał pracować. Coś w tym jest. Osobiście nie odczuwam swojego grania, jako pracy, ale potrzeba oczywiście wysiłku. Na samo granie nie składa się tylko koncert. Trzeba się do niego przygotować, dojechać na miejsce, czasami pokonując bardzo wiele kilometrów. Tego czasu, który trzeba włożyć się uzbiera, ale jest to największa przyjemność, jaka w życiu mnie spotkała, w życiu zawodowym i ani myślę odchodzić na emeryturę.

I bardzo dobrze. Powiedz młodym ludziom, jako swego rodzaju profesor, który posiadł szczęście w życiu zawodowym, jak powinni do takiego stanu rzeczy dążyć, co powinni robić?

Najpierw trzeba przede wszystkim wiedzieć, co chcemy robić. To jest poważna decyzja, która nie powinna być słomianym zapałem, który charakteryzuje wielu ludzi. Ktoś chce nagle robić jakąś rzecz, coś tam i do tego się zapala, ale tego zapału wystarczy mu tylko na jakiś czas, a to mogą być nawet lata. Jeśli przebranżowienie jest wskazane w pewnym momencie, to musimy wiedzieć, musimy konkretnie zdecydować, gdyż takie decyzje podejmujemy czasami na całe życie. Może mi łatwo o tym mówić z tej perspektywy, mi się udało, a jednak wielu ludzi żyć musi, zarabiać, pracować, a zwyczajnie mają mniej szczęścia, aniżeli ja, ale na to nie ma recepty, tak po prostu jest.

Nie ma recepty?

Nie ma! Natomiast trzeba bardzo mocno chcieć i wytrwać w tym. Pojawiają się czasami problemy, mniejsze lub większe, ale powinniśmy starać się je rozwiązywać i przetrwać, a do tego konieczna jest cierpliwość. Czasami wręcz ogromna, gdyż na jakiś sukces, spełnienie musimy czekać wiele długich lat. Najważniejsze i pierwsze, to trzeba chcieć!

Czy myślisz, że dzisiejszym młodym muzykom, którzy zaczynają jest łatwiej, aniżeli Wam?

Na pewno jest łatwiej z technicznego punktu widzenia. Młodzi mają dzisiaj dostęp do bardzo dobrych instrumentów, nagrań wysokiej jakości, a także atmosfer społeczno polityczna jest zupełnie inna, przychylna młodym talentom. W dzisiejszych czasach, aby wydać płytę wystarczy odpowiednia ilość pieniędzy, czasami nawet niewielka. Kiedyś takie możliwości dla młodzieży były zamknięte. Istniało kilka elitarnych zespołów i młodzież nie miała szans się rozwijać, wejść do studia. Dzisiaj są konkursy, promocje, nagrody w postaci sesji nagraniowych, zupełnie inaczej, aniżeli dawniej.

Czy w czasach, kiedy zaczynałeś zdarzyło Ci się zdejmować drut zwinięty wokół struny basowej i wykorzystać ją ponownie w gitarze, wychodząc na strunę „E1”, „H2”?

Różne rzeczy się robiło. Potem pojawiły się struny „presto”, po które specjalnie się jeździło do Gdańska. Na początku wysyłał je do domu, ale z czasem pojawiło się nimi tak wielkie zainteresowanie, że wysyłać przestał i trzeba było jeździć po nie osobiście. Były one jedynymi sensownymi strunami, które odpowiadały normom.

Co czujesz, kiedy jesteś na scenie i grasz? Widać, że jesteś zaangażowany sercem, emocjami?

Co czuję? Jest to jakaś forma wypowiedzi. Jedni malują, inni mówią, a my gramy. Trudno powiedzieć. Bardzo fajnie się gra, kiedy nic nie przeszkadza, warunki odsłuchowe są bardzo dobre, człowiek się dobrze czuje, wówczas można zająć się tylko i wyłącznie dźwiękami, a to jest najfajniejsze. Nie zawsze jednak tak jest i nie zawsze to się udaje. Zdarzają się błędy z odsłuchem, szumy, zakłócenia słyszalności i wówczas gra się bardzo trudno. Na szczęście rzadko. Częściej można się zaangażować i tak muzycznie odpłynąć.

Jak oceniasz naszą, wiedeńską publiczność?

Świetnie. Bardzo dobrze i fajnie nam się grało. Zaczęło się niezbyt ciekawie. Po pierwsze na początku zepsuł się wzmacniacz basowy, powstała lekka przerwa, graliśmy bez gitary basowej, w czasie, gdy chłopcy (technicy) naprawiali, a to zawsze rzutuje na całość. Na szczęście szybko wszystko się wyjaśniło i wróciło do normy. Po drugie na początku panowała niezbyt dobra słyszalność, ale potem ludzie wstali i okazało się, że w ten sposób ludzie wytłumili miejsca, gdzie ten dźwięk gonił i zrobiło się bardzo przyjemnie. Potem do końca już było bardzo fajnie.

Co byś chciał powiedzieć tak od siebie ludziom? Miałbyś minutę czasu i wyobraź sobie, że wszyscy Cię słuchają i możesz przez gitarę się wypowiedzieć. Co byś przekazał ludziom tak „globalnie”, w tej „globalnej wiosce”, którą jest dzisiaj świat?

Ze sztuką to jest tak, że to nie są jakieś, sprecyzowane myśli. Po prostu grasz, malujesz, mówisz, a jeśli ludzie to interpretują, jeśli takowa interpretacja jest, to jest dobrze. Jeśli ktoś dorabia sobie do tego swoją ideologię, myśli, zaczyna się utożsamiać z tymi obrazami, dźwiękami, to jest kapitalnie. W tym względzie istnieje pełna dowolność.

Należy Ci się podziękowanie, bo widać, że się utożsamiasz z tym co robisz na scenie, to nie tylko emocje, ale serce cały człowiek…

Po prostu kochamy to robić. To jest całe nasze życie i tak już będzie, tak pozostanie.

Co dla Ciebie jest największym sukcesem? Jakaś niezapomniana chwila, do której lubisz wracać?

Może rok 1983, Jarocin. To był taki koncert, gdzie atmosfera, czas był jakiś inny. Trudno mi powiedzieć: dlaczego? Ludzie oszaleli, myśmy oszaleli, było niesamowicie, potem Brodnica i wiele innych. Takich koncertów, miejsc było wiele. Samo to, że się wychodzi do tych ludzi, gra się dla nich, to jest piękne, niesłychane, wspaniałe, po tylu latach to ogromny sukces.

Bolą Ciebie palce od grania na gitarze?

Nie. Po takim czasie już nie. To jest jak czytanie, kwestia lat.

Przychodzi do Ciebie młody chłopak i pyta: jaką gitarę mam kupić, jaką mu polecisz?

Ja osobiście z racji zawodu sięgam po instrumenty lepsze, a co za tym idzie zdecydowanie droższe. Niemniej jednak na rynku istnieje wiele możliwości. Można znaleźć tanie i naprawdę dobre gitary, choćby chińskie, które są replikami znanych firm, ale jakość ich produkcji jest z każdym rokiem coraz wyższa i lepsza, a co za tym idzie, za niewielkie pieniądze można nabyć naprawdę dobry instrument. Trzeba tylko chcieć.

Dziękuję za rozmowę i czekamy na kolejną wizytę w Wiedniu.

Dziękuję.


Pokrewne tematy