Maciej Sz.

Źródło. Nie bój się.

Tak wiele refleksji kłębi się w mojej głowie, a zarazem miesza ze zmęczeniem, że nie wiem jak sformułować pierwsze zdanie i którędy poprowadzić myśl. Prawda jest natomiast taka, że bez względu na to, co napiszę i czym chciałbym się podzielić, Boży Duch wieje kędy i jak chce. Jego moc jest ogromna i niezastąpiona. W te upalne dni przypomina delikatny powiew, wieczornego wiatru, który przelatuje przez nasze mieszkanie i przynosi ze sobą chłód, który na chwilę daje zapomnieć o lecie oraz panujących temperaturach. Nie znaczy to wcale, że lato jest złe, a upały męczącą rzeczywistością, o której chce się zapomnieć. One są wpisane w czas naszego życia i naszej egzystencji teraz. Dopiero przed chwilą przeczytałem czytania mszalne przypisane już na dzisiejszy dzień. Jest w nich mnóstwo nadziei, uzdrowienia i radości. Pokazują, że rzeczy, których czasami nie rozumiemy, nie potrafimy wytłumaczyć w naszym życiu mają sens, a historia, którą piszemy każdego dnia stanowi osnowę naszej wartości i naszego człowieczeństwa dlatego, że jest Ktoś, Kto już wie, Kto nad tym czuwa i Kto wszystkim włada.

Pomyślałem sobie o gumce do mazania, która pozwala usunąć błędy z rysunków lub skorygować zapisane zdania. Zostawia po sobie ślad, lecz niedoskonałość przenosi w zapomnienie. Ostatecznie jednak świadomość poprawki lub braku doskonałości może męczyć, jeśli zabraknie akceptacji wobec zaistniałej sytuacji. Może to jest jeden z powodów dla których, tak trudno uwierzyć i przyjąć istnienie Boga, jako fakt, konkretną Osobę wchodząc z Nim w intymny dialog rozgrywający się w głębi naszego serca. Nie lubimy krytyki. Uznawania swoich wad i wypominania błędów, wolimy być doskonali. Kłamstwo podpowiada nam, że swej niedoskonałości nie możemy wymazać, skorygować, więc lepiej o niej zapomnieć lub budować na fundamencie niedoskonałości innych. Tymczasem, jak pokazuje spotkanie Józefa, ze swoimi braćmi prędzej lub później każdy z nas będzie miał sposobność do tego, aby się ze wspomnianą niedoskonałością skonfrontować. Bracia, którzy sprzedali Józefa kupcom, zmagali się przez całe życie z kłamstwem wobec siebie, wobec swojego ojca. Trudno jest mi wyobrazić sobie ich życie i spojrzenia, rozmowy ze swoim ojcem, jak również samymi sobą. Łatwiej dostrzec wszystkie momenty, kiedy rozmawiając z kimś mówiłem jedno, a myślałem drugie. Dostrzec wszystko, co pragnę ukryć lub ukrywam przed samy sobą i światem. Pytanie brzmi nie dlaczego tak robię, ale dlaczego nie słyszę lub nie wierzę w nowinę o uzdrawiającej, cudownej mocy Bożego spojrzenia i Bożego planu? Co mnie powstrzymuje i nie pozwala pójść dalej? Można byłoby jeszcze zapytać inaczej. Jakie słuchawki założyłem na swoje uszy lub do nich wcisnąłem i zarazem jakiej muzyki słucham albo czego słucham, że nie słyszę Bożego głosu. O Bogu można powiedzieć wszystko i zarazem nic. Podobnie o wierze. Mówiąc, że Bóg jest wszystkim przyznaję się do tego, że trudno jest mi znaleźć odpowiednie porównanie, które pomogłoby Go mi przybliżyć. Natomiast nic znaczy tyle, że co bym nie powiedział i czego, by nie napisał, to będzie i tak zbyt mało.

Dzisiaj pracowałem w winnicy, gdzie odrestaurowywałem starą prasę do tłoczenia soku z winogron. Konserwując ją specjalnymi impregnatami myślałem o jej wieku, o dziurach zrobionych przez korniki, o tym, że dzisiaj jest tylko ozdobą i świadectwem minionych czasów. Moja praca była tylko zewnętrzną konserwacją, która nie wnikała do jej rdzenia lub mówiąc językiem fizyki samego jądra. Gdyby winnica znowu miała ożyć, trzeba byłoby ją odnowić zupełnie inną techniką lub postawić nową. Które rozwiązanie byłoby lepsze? Zapach chemii, noszę jeszcze w swoim nosie, pomimo tego, że pracę zakończyłem ponad 8 godzin wcześniej. Patrząc na Boże słowo dnia dzisiejszego wydaje mi się, że Bóg nie oczekuje odnawiania, konserwacji, powierzchownych działań. On ma Plan, którego każdy jest częścią. Aby się zrealizował konieczne jest przywrócenie winnicy do życia, a takie rzeczy potrafi robić tylko On. Potrzebuje jednak naszej woli, zgody i przełamania.

Bracia Józefa bali się, że zostaną przez niego zgładzeni. Jego ojciec bał się, że nigdy więcej nie ujrzy Jakuba, a Józef być może bał się kolejnego odrzucenia. Żeby poznać prawdę, należałoby sięgnąć do źródeł i z każdym z nich porozmawiać. Nie to jednak jest najistotniejsze, że strach wypełniał ich serca, lecz najistotniejsze jest to, że go przełamali, wypowiedzieli, pokonali, choć zmusił ich do tego głód i bezradność wobec sił natury. To jest zarazem konkretny kierunek i konkretne wezwanie do wewnętrznej przemiany serca. Jak go zatem pokonać? Oddać wszystko Jemu. Wszystkie swoje lęki, przeszłość, błędy, niedoskonałości. Oddać i poczuć wiatr Bożego Ducha, który przekona nas nie tylko w naszej słabości, ale ukaże nam naszą wyjątkową wartość, a co za tym idzie pokój, którego tak bardzo wielu z nas szuka i potrzebuje.

Zachęcam Was do tego, abyście sięgnęli do dzisiejszych czytań i pozwolili tym słowom do was mówić. Jest w nich ogromna moc Bożej Miłości. Nadzieja i odpowiedzi na trudne pytania. A już w ogóle najpiękniejsze jest to, że każdego, kto pochyla się nad nim z miłością i zainteresowaniem uderza zupełnie coś innego. Mówi do każdego kto chce i próbuje słuchać, pozostawiając lęki, a otwierając uszy serca.

Ps. Gęba ziewa, a powieki opadają. To chyba znak, aby w tym miejscu i momencie skończyć . Resztę napisze lub dopowie wam On sam. To w końcu Lekarz pierwszej klasy. Dobrego dnia.


Pokrewne tematy