Maciej Sz.

Źródło. Szukając uśmiechu.

Lipiec małymi krokami zmierza do końca. Dni powoli stają się niestety krótsze, choć jeszcze ciepłe wieczory zachęcają do tego, aby usiąść na ławce przed domem lub gdzieś z dala od zabudowań i popatrzeć w niebo. Delektować się połyskującymi punktami gwiazd, spadającymi, małymi asteroidami. Co jakiś czas zaobserwować przelatujące nad naszymi głowami satelity lub międzynarodową stację kosmiczną. Na chwilę zapomnieć, a może lepiej zanurzyć się w bezkresie nieba nad naszymi głowami i zwyczajnie patrzeć, podziwiać, medytować, żyć. To zadziwiające jak wiele piękna i naturalnych tajemnic nas otacza. Nie trzeba szukać wielkich cudów, wystarczy spojrzeć na siebie i spróbować rozebrać na części pierwsze fabrykę życia, którą w sobie nosimy, Ile tam mechanizmów. Różnych powiązań i zależności. Jakże skomplikowane układy, połączenia, choć mikroskopijne i zakryte przed ludzkim wzrokiem, dają o sobie znać w każdej myśli, spojrzeniu, zadumie, chwili. Nie ma w nas nic przypadkowego. Nic niepotrzebnego. Wszystko poukładane i podporządkowane konkretnym funkcjom lub prościej rzecz ujmując życiu.
Jak wiele czynników zaistniało. Połączyło się w związki, utworzyło pary, które obdarzają człowieka życiodajną siłą zapewniając mu oddech, odpowiednią ilość wody. Stając się twardym kawałkiem gruntu, po którym może nieustannie iść do przodu, stąpając twardo po ziemi. To wszystko mówi o jakiejś tajemnicy, sile. O naszej bezradności i naszym przeznaczeniu – powołaniu.
Każdego dnia spotykają nas małe wielkie rzeczy. Już pierwszy oddech po przebudzeniu roztacza przed nami wizję kolejnego dnia. Może nie zawsze perspektywa pracy zawodowej lub na rzecz rodziny jest naszą wymarzoną i wyśnioną aktywnością, ale z pewnością pokazuje, że jednak doczekaliśmy kolejnego dnia i w naszej mocy pozostaje uczynić go wyjątkowym. Pamiętacie jeden z artykułów, w którym pisałem o przeżywaniu każdego dnia tak, jakby miał się okazać ostatnim. Wizja nie wydaje się zbyt optymistyczna, ale też nie jest dramatyczna, bo oto kolejny dzień powierza siebie nam w swym całym pięknie, przynosząc w darze uśmiech, pokój, łzy, smutek, zmęczenie i wszystkie uczucia, którym człowieka jest w stanie się poddać, nazwać, przepracować. Czyż owa różnorodność ucząca nas w pokorze znoszenia przeciwności losu, podejmowania obowiązków i wyzwań, dzielenia wielkich zwycięstw i małych wygranych, wyciągania wniosków również z niewielkich i ogromnych porażek, to lekcja życia, w której dane jest nam uczestniczyć.
Sam nauczyłem się często narzekać. Jak nie ma na co to, się narzeka na narzekanie, że jest takie trudne, niefajne, a jednak modne. Tymczasem wystarczy inaczej poukładać słowa, nadać im inny wydźwięk, aby powtórzyć za piosenkarką, zawirował świat tysiącem gwiazd. Wszyscy chcemy realizować swoje zadania, swoje wymarzone, wychodzone, wydreptane cele i zadania, piętrząc je niekiedy jak fale w oceanie. Wydają się być ważne. Może niezbędne, ale czy rzeczywiście tak jest?
Sito wiary pomaga w codzienności przesiewać kąkol od zboża i pozostawiać na tacy życia tylko dobre nasiona. Jest to oczywiście ideał, a skoro ideał, to cel trudno osiągalny lub budowany latami. Ale to wiara pozwala dostrzec we wschodzącym Słońcu uśmiech Pana Boga i odkrywać Jego szept we wszystkim , co nas dookoła otacza. A jeśli stawia na naszej drodze trudnych ludzi i trudne sytuacje, to nie dlatego, że nas nie kocha lub chce wypróbować naszą cierpliwość i zaradność. Wierzy, że damy radę, a nawet to widzi, bo w końcu jest Bogiem, ale to jednak od nas zależy, czy będziemy chcieli chwycić poplątane historie, losy i je powoli rozwiązywać, czy też ich nie zauważymy i stanie się dezerterami skłonnymi do budowania wyśnionej wizji marzeń i rzeczywistości. To jest piękne, że możemy zmagać się ze swoim zniechęceniem i swoim słabościami, a zarazem wspomnianymi trudnymi osobami i momentami. Z pewnością sa ludzie, dla których i my jesteśmy wyzwaniem, zmaganiem. Dlatego warto patrzeć na człowieka w perspektywie Jego miłości i poddawać cierpliwym szlifom każdą perłę, którą spotykamy na swojej drodze.
Cóż nie ma sensu pisać więcej, choć o poranku myśl w mej głowie jest świeża a palce na klawiaturze bardzo żwawe. Rozpisywać się jednak i czynić drożdże z każdego słowa bez końca mija się z celem. Reszta należy do życia, do mnie i należy do was, bo oto rozpoczął się kolejny dzień i od nas zależy czy się do niego uśmiechniemy, czy nad nim zapłaczemy. Czy podejmiemy wyzwania, czy będziemy przed nimi uciekać? Czy zatem będziemy wojownikami i kolekcjonerami zwycięstw i porażek czy też nieustannie uciekinierami.

Ps. Pozdrawiam was wszystkich. 3majcie się. Dzisiaj wyruszam do domu, mam nadzieję, że przełamie passę i będę kontynuował pisanie. Westchnijcie w tej intencji do naszego Szefa.Jak każdy i ja potrzebuję wsparcia, a najlepsze jest wzajemne i bezinteresowne.


Pokrewne tematy