Maciej Sz.

Nagradzaj siebie.

Jak często byłem chwalony? Szczerze? Nie pamiętam. Tymczasem motywowanie siebie samego i innych jest bardzo ważne. Mam nieodparte wrażenie, że wraz z naszym wiekiem i zdobywaniem kolejnych umiejętności zanika ono w sposób proporcjonalny. Częściej zwracam sam innym lub zwracana jest mi uwaga na rzeczy, których nie zrobiłem lub które mogłem zrobić lepiej. Osiągnięcia, powodzenia, rzeczy dobre rozumiane również w  sensie codziennych zadań pozostają gdzieś z tyłu. Jakby niezauważone, przyrzucone ziemią lub głazami niepowodzeń.

To bardzo dziwne, że małym dzieciom potrafimy poświęcać tak dużo uwagi i zarazem przyzwyczajać je do naszej autentycznej troski, która jest przejawem miłości. Powiedz mama. Powiedz tata. Powiedz baba. Trudno powiedzieć, co i ile rozumie roczne dziecko. Kiedy jednak zaczyna stawiać pierwsze kroki większość z nas jest zachwycona, a najmniejszy potomek doskonale wie, że istnieje cała masa momentów, w których znajduje się w centrum uwagi. Staje się pępkiem świata i Słońcem wokół którego orbitują planety rodziców, rodzeństwa, dziadków, cioci, wujków i wielu innych, których nie sposób w tym miejscu wymienić. Dziecko cieszy się z obdarowywania uwagą. Kiedy jednak ona z jakichś względów zaczyna zanikać, próbuje za wszelką cenę wzbudzić zainteresowanie innych. Chce skraść nasze serca. Nie zawsze to się podoba, o czym świadczą uwagi typu: przestań się popisywać; zachowuj się dobrze; jeśli nie przestaniesz dostaniesz karę. 

Istnieją badania, które wskazują, że pierwsze pięć lat życia dziecka jest niesłychanie ważne dla jego przyszłości. W tym kontekście z pewnością rozpieszczanie swoich dzieci nie służy ich dobru. Również brak należytej uwagi jest przeciwnikiem. Myślę, że każdy spośród nas ma świadomość tego, że zarówno nadmiar, jak i niedobór czynią krecią robotę. Nie służą nikomu, ani niczemu. Znalezienie złotego środka to wielkie wyzwanie, z którym mierzymy się każdego dnia w odniesieniu do siebie, naszych bliskich, naszych obowiązków.

Mam nieodparte wrażenie, że dużo częściej przychodzi nam zwracać uwagę na wszelkie niedociągnięcia. Sami wobec siebie bywamy krytyczni, surowi. Patrzymy na siebie oczyma miłości sprawiedliwej. Tymczasem prawdziwy obraz miłości tworzą dwa bieguny: miłosierdzie i sprawiedliwość. Wyolbrzymianie jednego kosztem drugiego, to zakłamywanie jej prawdziwej natury.  

Nagradzajmy siebie i naszych bliskich. Dobrze jest pochwalić dziecko za ładnie namalowany rysunek. Zaważyć utrzymywany porządek w pokoju. Podziękowanie żonie za zupę czy kotleta z pewnością nikogo nie zrujnuje. Nie zrujnuje również ukłon wykonany w stronę męża lub żony, którzy bezpiecznie zawieźli rodzinę do celu, zaplanowali wycieczkę. Ucieszy zauważenie dobrze zrobionych zakupów, porządek w samochodzie, piwnicy i wiele innych, prozaicznych, prostych czynności, na które nie zwracamy uwagi.

Te przykłady można mnożyć w nieskończoność. Z jednej strony do granic absurdu a z drugiej rzeczy oczywistych. Każde dobro, które nas spotyka wydaje się nam koniecznością, a każde nawet najmniejsze uchybienie lub niedociągnięcie trzęsieniem ziemi. W ogromnych emocjach dodaje nam skrzydeł i bez konieczności picia napojów energetycznych unosimy się nad jakąś niedoskonałością niczym sęp dopadający swoją ofiarę.  Stajemy się wiertłem, które chce się dowiercić do samego jądra Ziemi, a w efekcie….? 

Nagradzanie siebie samego jest niesłychanie trudne. Niesłychanie trudne jest zauważanie i dowartościowywanie innych. Staje się bramą do uśmiechu na mojej facjacie, twarzach bliskich i wielu innych napotykanych ludzi. Pamiętajmy o tym, choć wcale to nie jest łatwe.

Ps. Muszę zgodzić się z moim cenzorem, osoba JK.  Dobre wiadomości, które piszę nie mają wiele wspólnego z wiadomościami. Tworzą próbę poszukiwania drogi, która prowadzi ku odkrywaniu dobra w nas samych i wokół nas.    


Pokrewne tematy